rozdział 2

289 24 0
                                    

Od zawsze miałam problemy z agresją. Nie umiałam sobie z nią radzić, więc wyładowywałam ją na innych osobach.

Tym razem padało na Eddiego. Ale to przecież jego wina, było mnie nie denerwować, prawda?

Dzisiejszy dzień był dość spokojny. Nikt nie wchodził mi w drogę, nawet Munson.

Zdziwiłam się z tego powodu. Dlaczego jeszcze do mnie nie podszedł? Pewnie zrobi to na stołówce.

Moje oczekiwania były błędne. Mężczyzna wraz z chłopakami ze swojego stolika rozmawiali ze sobą i śmiali się.

Może pod koniec lekcji do mnie podejdzie?

Także nic.

Czyżby stracił mną zainteresowanie? Nawet odpowiadało mi to, miałam więc kolejny problem z głowy, a ten był bardzo duży.

Choć przez chwilę poczułam pustkę, ale tylko przez chwilę, później uznałam, że powinnam cieszyć się tym co mnie spotkało. Brak adoratora, którego już miałam po dziurki w nosie. Po co mi były te wszystkie prezenty, po co on się tak wysilał? Ja i tak wszystko wyrzucałam.

Te myśli krążyły za mną przez cały dzień, nawet, gdy wyszłam ze szkoły i nie zobaczyłam tego jego durnego samochodu na podjeździe.

Stał tam zawsze, aż skończę lekcje. Patrzył się na mnie przez chwilę, a następnie odjeżdżał trąbiąc dwa razy w kierownicę, jakby przekazywał jakiś znak. Teraz go nie było.

Pustka.

❝just let me go❞ eddie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz