1.

507 28 0
                                    

Dobra. To wyglądało... Dość przerażająco. Latającą dziewczyna, połamane kości... Wzdrygnęłam się, po czym drzwi od domku otworzyły się szybko jak błyskawica. Mężczyzna, który z niego wyszedł nie zwrócił na mnie uwagi. Na jego twarzy widziałam szerokie przerażenie.

Mnie to jakoś nie ruszało.

- Hej! Zajmujesz się efektami do filmów? - zapytałam. Mężczyzna wsiadł do jakiegoś wozu i odpalił silnik. Wzruszyłam ramionami. Raz się żyje.

Pobiegłam w jego stronę i zanim zdążył ruszyć, wślizgnęłam się przez drugie drzwi.

- Kurwa, co ty tu robisz, dziewczyno! - podskoczył przerażony. Zamrugałam szybko oczami.

- Gdzie popylasz?

- Nie powinno cię to interesować - odparł, ale zamiast wyprosić mnie z samochodu odpalił silnik i ruszył, nie patrząc, gdzie dokładnie jedzie. Musiał być naprawdę zdesperowany, jeśli zabrał ze sobą zupełnie obcą dziewczynę na tą dramatyczną przejażdżkę, zaraz po tym, gdy w jego domu zapewne zginęła jakaś dziewczyna, no chyba, że faktycznie zajmował on się efektami filmowymi, w co jednak zaczęłam wątpić.

- Ta dziewczyna u ciebie, co się z nią stało? Zabiłeś ją? - ostatnie zdanie wręcz krzyknęłam. Lubiłam horrory, a jeszcze bardziej kryminały. Nie obrzydzala mnie krew, lubiłam jej zapach, smak i sam wygląd i może to zabrzmieć ciut psychopatycznie, jednak jestem zupełnie normalną dziewczyna. Za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć co stało się nastolatce, więc postanowiłam nie odpuszczać, dopóki chłopak nie powie mi prawdy.

- No powiedz, proszę, proszę, proszę - powtarzałam w kółko i po chwili zobaczyłam, że na twarzy chłopaka zaczyna malować się złość.

- Możesz się zamknąć?! - wrzasnął, sfrustrowany. - Nie zabiłem jej, nie wiem, co tam się stało. Gdyby nie ty, myślałbym, że coś sobie uroiłem. No chyba, że ciebie też - dodał. Trochę się już uspokoił.

- Dobrze, dobrze...

Wysunęłam w jego kierunku rękę i dotknęłam jego trzęsącego się ramienia, aby mógł na spokojnie stwierdzić, że jestem prawdziwą, niewymyśloną istotą. Jego ręka była ciepła i dygota ze strachu oraz stresu. Współczułam mu. Pewnie tym wpakowaniem się do auta jeszcze bardziej poniosłam jego i tak już zawyżone ciśnienie.

- Gdzie jedziemy? - spytałam po chwili, ponieważ już od paru minut jechaliśmy jakby bez celu i nie mylilam się, nie jechaliśmy nigdzie konkretnie, bo chłopak wzruszył tylko ramionami.

- Jak najdalej stąd - szepnął.

Najwyraźniej nie przeszkadzało mu moje towarzystwo. Kto wie, może wolał nie siedzieć w tym gównie - jak podejrzewałam - sam?

❝opadamy na dno❞ eddie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz