7.

173 23 0
                                    

Wstałam dość wcześnie. Eddie już nie spał, robił coś z woki toki. Nie pytałam co konkretnie.

Śniły mi się dziwne rzeczy. Szczerze nawet nie chcę o tym opowiadać.

Zanim poszłam wczoraj spać dużo o tym wszystkim rozmyślałam. Średnio mogłam się skupić, bo Eddie ciągle coś nucił, ale zdążyłam przemyśleć pare spraw.

Podniosłam się.

- Dzisiaj zostaniesz sam - oznajmiłam.

- Słucham? Nie pamiętasz, że jesteśmy...

- Poszukiwani za morderstwo? Owszem. Ale nie ja tylko ty - wytknęłam mu.

Eddie zmarszczył brwi.

- Aha, więc z tego co rozumiem, to chcesz mnie tu zostawić na pastwę losu, tak? Woki toki jest zepsute, a ja mam tutaj trwać sam?

Wstałam i zaczęłam się zbierać. Nie miałam nic, co mogłabym ze sobą zabrać, więc zapomnijcie o pierwszym zdaniu. Otrzepałam się z ziemi.

- Skoro już chcesz mnie opuścić, to może ogarnęłabyś mi jakieś żarcie? - poprosił.

Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- No dobra - przewróciłam oczami.

Miałam jakieś inne wyjście? Owszem, ale suką nie byłam. Tak więc skierowałam się w stronę powrotną, idąc przez długą drogę lasu. Gdy pojawiłam się na ulicy, na słupie, obok którego przechodziłam, zauważyłam plakat.

Ktoś na nim był. Dziwnie znajomy...

O kurwa. To moje zdjęcie sprzed roku.

Jednak też byłam poszukiwana. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam się z powrotem do Eddiego.

- Kurwa - wymamrotałam.

Podróż przez las naprawdę mocno mi się dłużyła. Świadomość, że jest się poszukiwaną? Masakra.

W końcu udało mi się wrócić. Przestraszyłam się, bo przy czaszce nie zauważyłam Eddiego. Zaczęłam ją obchodzić wokół, zestresowana, gdy nagle usłyszałam huk. Mój krzyk przywitał śmiech.

- Idioto! - popchnęłam Eddiego, gdy zeskoczył w góry i znalazł się tuż przede mną.

- I co? Nie masz jedzenia? Czemu tak szybko wróciłaś? Stęskniłaś się za mną?

- Nie zadawaj tyle pytań na raz. Też jestem poszukiwana - mruknęłam.

Eddie uśmiechnął się delikatnie.

- Widzisz? Jednak jesteś na mnie skazana.

Westchnęłam.

Siadłam na podłożu lasu i schowałam twarz w dłoniach, aby trochę ochłonąć. Eddie usiadł obok mnie i położył mi rękę na ramieniu, pewnie żeby mnie pocieszyć, jednak zupełnie mu się to nie udało.

Nagle usłyszeliśmy pisk opon, samochód jak nic, jednakże nie jechał on standardową drogą tylko zbliżał się w nasza stronę.

- Policja - szepnęłam w stronę chłopaka i zobaczyłam przerażenie w jego oczach.

- Za nic nie uciekniemy, więc połóż się tylko i daj ręce do przodu - odparł Eddie i zaczął robić to co sam powiedział. Poszłam za jego przykładem i chwilę później moja twarz zetknęła się z wilgotną powierzchnią lasu.

Bałam się i to bardzo, nie chciałam iść siedzieć, a wiedziałam, że za morderstwo dostanę przyjamniej 25 lat, a może nawet więcej. Zamknęłam oczy i modliłam się, żeby był to ktoś inny. Usłyszałam, że auto jest już koło nas, a drzwi otwierają się z wielkim hukiem.

- Co wy róbcie, idioci? - ktoś powiedział, a ja jeszcze mocniej zacisnęłam powieki.

❝opadamy na dno❞ eddie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz