2.

255 21 7
                                    

Śmiałam się jak opętana. Mężczyzna przytknął mi usta swą dłonią.

- Ciszej bądź, pamiętasz, że się ukrywamy? - przypomniał.

Odsunęłam jego rękę i dalej się śmiałam, tym razem już ciszej.

Minęły dwa dni. Byliśmy na jakimś wypizdowiu, w opuszczonym domku.

Mężczyzna miał na imię Eddie. Trochę się o sobie dowiedzieliśmy. Był całkiem fajnym chłopakiem, od razu po wyjściu z samochodu się dogadaliśmy. Mieliśmy podobne poczucie humoru, tak więc te około czterdzieści osiem godzin minęło nam dość zabawnie.

- Oj no nie bądź takim gburem, chodź zagramy w kółko i krzyżyk - odparłam i wzięłam najbliższy kamyk, aby rozrysować na betonowej powierzchni widoczne pole do gry.

W domku było dość nudno, choć nie mogłam narzekać, bo miałam godnego kompana do rozmów. Przez te dwa dni żywiliśmy się jedynie zupa z puszek oraz zapewne przeterminowaną czekoladą - ale byla dobra, więc dlaczego nie? Nie bałam się jak potoczą się kolejne dni, nawet bez jedzenia bym przeżyła, w końcu te obozy harcerskie od 7 roku życia na coś mi się przydały.

- Ty zaczynasz - powiedzialam i wręczyłam chlopakowi kamyk, który idealnie wyrysował na podłodze kratki
- Jesteś kółkiem ja krzyżykiem - dopowiedziałam i siadłam po turecku na betonie.

Po dwóch przegranych rundach wkurzył się i walnął pięścią o podłogę. Syknął, bo zrobił to za mocno i zdarł sobie knykcie. Zaśmiałam się krótko.

- Nie śmiej się ze mnie - powiedział tylko i odwrócił się w moją stronę. Wstałam i otrzepałam się z kurzu, który znajdował się na podłodze.

- Idę po jedzenie. Tez chcesz puszkę? - zapytałam.

Zaprzeczył.

Poszłam po zupę w metalowym opakowaniu i z nieotwartym jedzeniem wróciłam do Eddiego. Ten też stał na nogach.

- Co się tak na mnie patrzysz? - zdziwiłam się.

Munson przybrał myśliwską pozycję, prawie kucając i okrążając mnie. Wtf?

- A to za twoje skubane krzyżyki! - zawołał na tyle głośno, by przypominało to ryk, ale na tyle cicho, by nikt spoza kryjówki nas nie usłyszał.

Eddie skoczył na mnie i zaczęła się bitwa na łaskotki.

Próbowałam odepchnąć mężczyznę, lecz ciężko było ukryć, że ważył on więcej niż ja i to o wiele więcej. Ale w końcu trafiłam na jego czuły punkt i zdołałam wygrzebać się spod jego sylwetki. Byłam cała roześmiana, brudna i nieco obolała, lecz dobra zabawa na tą chwilę maskowała moje uszkodzenia.

- No już, daj mi zjeść zupę! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego przelotnie. Wstałam, otrzepałam nogi i sięgnęłam po puszkę, która potoczyła się pod stolik, gdy Eddie się na mnie rzucił. Niezgrabnie ją otworzyłam i ponownie usiadłam na podłodze.

- Powiedz "aaa" - mruknęłam w stronę chłopaka i pokierowalam łyżka do jego ust, aby mógł się on poczęstować moją zimna zupa pomidorowową.

- Czekaj - zatrzymał mnie. - To jest czerwone. Czyżby to była zupa pomidorowa?

- No tak - potwierdziłam.

Eddie wzdrygnął się, obrzydzony.

- Jak można nie lubić pomidorowej?! - wykrzyknęłam. Nie obchodziło mnie już to, że mieliśmy być cicho.

- Ogórkowa zdecydowanie lepsza! - zargumentował. Kłóciliśmy się przez chwilę, gdy usłyszeliśmy otwieranie drzwi z sąsiednim pokoju.

Spojrzeliśmy na siebie przerażeni i w tym samym momencie wstaliśmy na nogi.

- Szybko, wyłaź - szepnął do mnie mężczyzna i kazał mi wyjść przez okno.

Gdy wydostaliśmy się na zewnątrz, obserwowaliśmy domek zza okna.

Zauważyliśmy parę, mężczyznę i kobietę, byli dość młodzi. Gdy zobaczyli bałagan, który narobiliśmy, między innymi rozrzucone puszki, których nie zdążyłam ładnie poukładać - a miałam taki zamiar, lecz nie zdążyłam.

- Lepiej stąd znikajmy - szepnęłam, ale najwyraźniej nieco za głośno.

- Hej!

Otworzyłam szeroko oczy. Eddie ściągnął mnie na ziemię, tak, że obydwoje leżeliśmy na trawie. Munson puścił do mnie oczko i zaczął turlać się z dość stromego wzgórza na dół. Pokręciłam głową i poszłam za jego przykładem.

Nie było to zbyt miłe doświadczenie, szczególnie, że turlając się moja głowa trafiła na wystającą gałązkę, która zrobiła mi niemałego sinika na głowie. Ból był mały i raczej nie potrzebował specjalistycznej pomocy medycznej.

Wylądowałam tuż przed nogami Eddiego, który już wstał i nieudolnie otrzepywal się liści oraz innych zabrudzeń, które znajdowały się na podłożu lasu. Chciałam zrobić to samo co on, jednak gdy wstałam zaczęło kręcić mi się w głowie i ponownie upadłam na twarda powierzchnię.

- Gorszej drogi ucieczki wybrać nie mogłeś - fuknęłam w jego kierunku, a on podał mi rękę, abym swobodnie mogła wstać.

- Nusimy znaleźć nowe mieszkanko - odparł na moje fochy i zaczął iść w nieznnaym mi kierunku.

❝opadamy na dno❞ eddie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz