𝐂𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐓𝐰𝐞𝐧𝐭𝐲 𝐟𝐨𝐮𝐫

440 27 0
                                    

Wyszliśmy z pomieszczenia.

- Wow. Jak ty to zrobiłaś? - Zapytała Robin.

- Długa historia. Wytłumaczę wam kiedy indziej. - Odpowiedziałam.

- Jest jeszcze jakaś twoja strona o której nie wiemy? - Zapytał Eddie.

- Raczej nie. Szybciej, bo jeszcze się zaraz obudzi.

Szliśmy około 5 minut, aż w końcu w oddali zobaczyliśmy most, który wisiał nad niewielkim strumykiem wody.

- Patrzcie, stary most! - Powiedziała Nancy.

Zadowolona dziewczyna zaczęła biec spokojnym tempem w stronę mostu.
Ruszyliśmy za nią.

Gdy dobiegliśmy już do mostu, trochę się zawiedliśmy.

- Zepsuty.. - Powiedział zawiedziony Steve.

- Czekajcie.. - Wychyliłam się, stojąc na krawędzi “klifu„. Zobaczyłam, że dwie deski, które spadły do wody, leżą na dnie.

- Jakoś da się to uratować. - Powiedziałam.

- Jak? - Zapytali przyjaciele.

- Odsuńcie się.

Wszyscy się odsunęli, a ja stanęłam na krawędzi klifu. Tym razem chciałam spróbować podnieść przedmiot w tym przypadku deskę, bez wyciągania ręki w tą stronę, tylko wzrokiem.

Spojrzałam na deski, leżące na dnie strumyku. Po chwili powoli zaczęły się unosić. Położyłam je na moście, abyśmy mogli przejść.

- Nigdy bym nie pomyślała, że potrafisz takie coś. - Powiedziała Max.

- Też. - Powiedzieli przyjaciele.

- Okej, chyba możecie przejść. - Powiedziałam.

- Idę pierwszy. - Oznajmił Steve.

- Tylko uważaj, nie jestem pewna czy to jest takie stabilne. - Powiedziałam.

Chłopak kiwnął głową i zaczął iść po moście.

- W razie czego go uratujesz. - Powiedział Dustin, śmiejąc się.

- Postaram się.

Chłopak zatrzymał się przed dwoma deskami, które przed chwilą zamocowałam. Delikatnie stanął jedną nogą, aby sprawdzić czy się trzyma. Trzymało się, więc stanął dwoma nogami na deskę.

Po chwili deska zsunęła się, a Steve spadł, trzymając się rękami o linę, która przytrzymała całą konstrukcję.

- Steve!! - Krzyknęłam.

Przyjaciele wydali odgłos przerażenia.

- Spokojnie, narazie się trzymam, zaraz się podciągnę i wczołgam na most. - Powiedział Steve.

- Nie, nie nie, ja ci pomogę.

Spojrzałam na chłopaka i uniosłam go do góry, stawiając spowrotem na most.

- Nie byłbym taki pewny, że to takie stabilne. - Powiedział Eddie.

- W takim razie pomogę wam wszystkim przejść.

- Jak? - Zapytali.

- Unosząc was. Stańcie przed tą dziurą między deskami a ja was uniosę. - Wytłumaczyłam.

Wszyscy po kolei stawali na moście i przenosiłam ich na drugą stronę mostu.

Gdy przeniosłam każdego, nadeszła moja kolej.

- A sama jak przejdziesz? - Zapytał Eddie.

- Jakoś dam radę.

Odsunęłam się około 10 metrów od mostu, wzięłam rozbieg i przeskoczyłam przez 2 metrową szparę.

- Już możemy iść. - Powiedziałam.

Wszyscy zaczęliśmy ostrożnie iść przed siebie, uważając na pnącza.

- Mam nadzieję, że Billy tak szybko się nie obudzi. - Powiedziała Max.

- Oby. - Powiedział Dustin.

- Nawet jak się zaraz obudzi, mam pomysł jak go spowolnić. - Powiedziała Robin.

- Jak? - Zapytaliśmy.

- Hmm.. Może powyrywaj wszystkie deski mocą? - Zaproponowała dziewczyna.

- A jak wrócimy? - Zapytała Max.

- Bramą w domu Victora Creela. Portale są tam, gdzie umarły ofiary Vecny. - Powiedziała Robin.

- Aa no tak.

- W takim razie, może zniszcz cały most? - Zapytał Steve.

- Mogę spróbować. Tylko żebym nie wyczerpała całych mocy bo mogą się przydać do walki z Vecną. - Powiedziałam.

- Tylko ostrożnie, żebyś zaraz przypadkiem nie zemdlała. - Martwił się Eddie.

- Dobrze. Odsuńcie się w miarę daleko.

Przyjaciele odsunęli się około 10 metrów w tył.

Tym razem musiałam użyć ręki, bo nie wiedziałam czy wzrokiem sobie poradzę.

Wyciągnęłam rękę w stronę mostu, a z mostu powoli spadały deski. Bardziej chodziło mi o to, żeby most się zarwał, więc wyciągnęłam obie ręce i z wysiłku zaczęłam się unosić.

Ale przynajmniej udało mi się go zniszyć.

Most runął w dół, a deski zaczęły opadać na dno.

I did it for love - Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz