>2<

80 0 3
                                    

Hej freaks

~~~

Czy wykastrowanie Claya to dobry pomysł? Na ten moment jak najbardziej. Jechaliśmy w ciszy, blondyn skupiał cała swoją uwagę na drodze.

- No chyba cie pojebało. - oznajmiłam patrząc na prawy profil mężczyzny.

- Kochanie ale to nie jest tylko moja wina. - rzucił luźno wogle się tym nie przejmując.

- Ale to ty nie wiesz co to prezerwatywa i nie potrafisz zapanować nad swoimi plemnikami. - zaśmiałam się z własnego żartu.

- Daliśmy radę z jedną dwójka, to damy z kolejna. - blondyn złapał mnie za rękę splatając nasze palce.

- Trzeba przy kolacji powiedzieć dziewczynką.

- Racja, jak myślisz jakiej płci będą? - zwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Jedno chłopczyk, drugie dziewczynka. - powiedziałam odwracając wzrok w niebo. - Czuje to w kościach. - znów spojrzałam na chłopaka.

- Niee, będzie dwóch chłopców, musi być po równo, nie dam rady w domu z samymi kobietami. - obaj się zaśmialiśmy. Po chwili dojechaliśmy do sklepu, bo trzeba było kupić coś na obiad.

Wyszliśmy z auta, a w drodze do budynku zielonooki złapał moja dłoń z uśmiechem na twarzy. Rozdzieliliśmy się w jednej z alejek, ponieważ musiałam iść po płatki o które prosiła mnie Lizzy.

-Y/n? - usłyszałam kobiecy głos za moimi plecami, odwróciłam się i zobaczyłam Alice z którą chodziłam na uniwersytet.

- Cześć Alice - odpowiedziałam miło mimo tego że dziewczyna była straszna suką.

- Jak tam życie mija? - spytała brzmiąc jakby się ze mnie nabijała.

- A dobrze, a tobie? - uśmiechnęłam się sztucznie.

- A wiesz, wiecznie sama, ale widzilam dwie alejki dalej takie ciacho. - zaczęła opowiadać. - Chyba poproszę go o numer. - ekstytowała się, w tym momencie Clay podszedł i zaczął wkładać rzeczy do koszyka.

- Misia wróciłem. - pocałował mnie w policzek i odebrał od mnie koszyk. Mina Alice była bezcenna, czyli tym ciachem był mój mąż.

- Y/n może nas przedstawisz? - dziewczyna przygryzła swoją napompowaną wargę i wystawiła rękę do blondyna. - Alice Greece - uścisneła rękę z chłopakiem, zapewne jej szpony wbiły się mu w rękę.

- Clay Evans, mąż Y/n. - odpowiedział obojętnie chłopak, a ja niemal nie wybuchłam śmiechem z reakcji dziewczyny.

- Czyli już nie jesteś Y/l/n? - spytała zdziwiona.

- Od jakiś 10 lat jestem Evans. - posłałam jej zwycięski uśmiech.

- To ja już może pójdę, spieszę się. - zanim zdołałam coś powiedzieć dziewczyny już nie było.

- Kto to był? - spytał Clay łapiąc moja prawa rękę.

- Taka jadna z uni. - przewróciła oczami.

~~~

Kilkanaście minut później byliśmy już w domu, Clay przygotowywał obiad dla całej rodziny a ja siedziałam na kanapie czytając książkę. Nagle coś mnie natknęło żeby iść do kuchni pomóc mężu. Usiadłam na wyspie kuchennej i przyglądałam się każdemu ruchowi chłopaka.

𝐌𝐚𝐫𝐥𝐛𝐨𝐫𝐨 𝐍𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 | Dream X Reader ♡︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz