Rozdział 9

420 22 3
                                    

„To czas, kiedy dusza jest przygaszona i smutna, nie wiadomo dlaczego; kiedy przeszłość wydaje się być spustoszoną przez sztorm pustką, życie bezsensem i ciężarem, a przyszłość tylko drogą do śmierci."

– Mark Twain.

--------------------------------------------------

Boże Narodzenie przyniosło ze sobą kolejne przygnębiające dowody na to, jak wiele jeszcze Hermiona miała do zrobienia.

W bożonarodzeniowy poranek weszła wcześnie do pokoju nauczycielskiego z nadzieją, że znajdzie się tam przed wszystkimi innymi i rozejrzała dookoła. Skrzaty domowe ułożyły starannie prezenty dla każdego nauczyciela na krzesłach, na których zwykle siadali. Jedynym krzesłem bez paczek było miejsce Severusa – widząc to zrobiło się jej smutno, choć jej to nie zaskoczyło. Po tygodniach debaty z samą sobą miała dla niego prezent, ale gdyby była jedyną osobą, która coś mu wręczyła, na swój sposób byłoby to bardziej upokarzające, niż gdyby nikt tego nie zrobił.

Robiła sobie właśnie filiżankę kawy, gdy następną osobą, która weszła okazał się sam Severus. Zaskoczona, zebrała w sobie i powitała go radośnie.

- Wesołych Świąt, Severusie.

W odpowiedzi mruknął niewyraźnie i podszedł nalać sobie kawy.

- Co cię tu sprowadza?

– Są święta – mruknął zaspanym głosem, kilka oktaw głębiej niż zwykle. – I kazano mi być towarzyskim.

Popatrzył na krzesła, wszystkie z wyjątkiem jego zawalone kolorowymi paczkami i krzywiąc się ze znużeniem usiadł.

– Rozumiem, że nie jesteś zaskoczony – skomentowała ostrożnie. – Czy zawsze tak było?

- Niezupełnie. Dumbledore zwykle mi coś dawał, zawsze bez smaku i bezużytecznego. Ale tylko on, a ja ciągle marzyłem, żeby tego nie robił. Jest tyle innych sposobów na niszczenie pstrokatych skarpet.

Ciesząc się, że potrafił z tego żartować, nawet jeśli był to wisielczy humor, Hermiona uśmiechnęła się lekko i wyjęła z kieszeni małe pudełeczko.

- Mam nadzieję, że to nie jest ani bez smaku, ani bezużyteczne. Zamierzałem zostawić go na twoim krześle, dopóki nie weszłam do pokoju i nie zobaczyłam jak to wygląda.

To był kolejny z tych rzadkich momentów, gdy całkowicie się przed nią odsłonił. Przez chwilę, która zdawała się trwać wieki, wpatrywał się w paczkę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. W końcu otrząsnął się, wziął ją bardzo ostrożnie, jakby spodziewał się, że go ugryzie i znów zastygł.

Hermiona już miała zachęcić go, by ją otworzył, gdy przechylił się na bok i wyciągnąwszy z kieszeni mały woreczek z tkaniny rzucił jej.

To ją tak zaskoczyło, że ledwie udało się jej go złapać.

- Nie ciesz się za bardzo – ostrzegł ją, wracając do swojego zwykłego, sarkastycznego stylu bycia. - To nie dla ciebie.

Zdezorientowana, odwróciła w palcach małą poduszkę; wydawało się, że jest wypełniona suszonymi liśćmi. Hermiona powąchała ją ostrożnie.

- Kocimiętka, Severusie? – mało nie wybuchnęła śmiechem i dodała, siląc się na surowy ton. - Nie pochwalam okazjonalnego używania narkotyków - Snape parsknął na to i dłużej już nie mogła nad sobą panować. - Ale Krzywołap jest innego zdania. Dziękuję w jego imieniu. A teraz otwórz prezent, zanim wszyscy się zjawią.

Post Tenebras Lux - by Loten - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz