7

173 19 19
                                        

Tym razem James był bardziej stanowczy. Znał ten podjazd. Był tu już. Teraz jechał pewniej i szybciej. Chciał czym prędzej spotkać się z Devon, porozmawiać z nią i posłuchać jej opowieści o koniach. Gdy dojechał na miejsce, które zapewne kiedyś było parkingiem wysiadł i ruszył w stronę stajni. Wiatr, który tego dnia wiał wyjątkowo silnie zrzucił mu czapkę z głowy. Prędko podniósł ją z ziemi i ruszył w stronę budynku, z którego dobiegał radosny, dziewczęcy śmiech.
- Dzień dobry! - krzyknął do dziewczynki i jej mamy.
- Witam. - odpowiedziała kobieta. - Już wychodzę. Będe czekać przed stajnią.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i podeszedł do jednego z boksu.
- Nic pan nie widzi, prawda? Nic nie słyszy, nie czuje?-pytania Devon zaskoczyły Jamesa.
- Niestety, masz racje. Dlatego tak sobie pomyślałem, że mogłabyś powiedzieć mi co w danym momencie robi Kaspian.
Odpowiedziała mu radosnym uśmiechem. Chwilę ciszy przerwało złowrogie skrzypienie dachu. Wiatr nie próżnował.
- Patrzy się na pana. Wyciąga ku panu pysk. Niech pan podejdzie. Da się obwąchać.
Psycholog zrobił kilka kroków i wyciągną ręke w pustą przeztrzeń.
- Deliaktnie w prawo, w lewo - instruowała, a doktor słuchał jej rad. - O właśnie. Czuje pan?
- Nie...dalej nic - odpowiedział zakłopotany. - Myślę - nie zdążył, ponieważ przerwało mu kolejne, tym razem dużo głośniejsze skrzypienie drewnianych desek. Przestraszył się nie na żarty. - Myślę, że to przez to, że go nie znałem. Myślę rownież, że powinniśmy już wyjść. Nie jest tu najbezpieczniej.
- Tu nie chodzi o to, że pan ich nie znał - powiedziała, po czym uchyliła boks ogiera. Ruszyła otwierać kolejne i kolejne boksy. - Tu chodzi o to, że pan poprostu nie wierzy - dokończyła tym razem głośniej, starając się przekrzyczeć wiatr, wbijający się do stajni przez dziury w ścianach.
- Co ty..? Zresztą nie ważne. Naprawdę uważam, że powinniśmy już wyjść. Ściany długo nie wytrzymają.
- Nie! Pan musi mi uwierzyć - pisnęła rozpaczliwie otwierając ostatni boks. W tym momencie sufit pękł w jednym z miejscu. James podbiegł do Devon i chwycił ją w pasie przeżucając przez ramię i pędem ruszył w kierunku wyjścia. Lewa ściana zaczęła się zawalać. Świst wiatru, odgłos łamanych desek mieszał się z piskiem dziewczynki i z...no właśnie. Co to było? Brzmiało jak tęten kopyt. Mężczyzna odwrócił się za siebie i zobaczył, że wszystkie boksy są otwarte są na oścież, pomimo, że Devon zostawiła je lekko uchylone. Z każdym krokiem dźwięki były coraz głośniejsze. E ostatniej chwili wypadli ze stajni upadając na ziemię. James był zdezorientowany, ale po chwili zeozumiał co się stało.
- Wierzę - odpowiedział.
----------------------------------------
Także to już ostatni rozdział. dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje wypociny i byli ze mną do końca. To moje pierwsze opowiadanie, dlatego jest takie krótkie. Jeśli chodzi o Alicję, to cały czas szukam pomysłu, inspiracji. W głowie mam już kolejną historię, lecz nie wiem czy pojawi się na Wattpadzie. Czas pokaże :D
Dziękuję za wszystko :*

~Cyźkaa

Kaspian-White StallionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz