6.

315 31 11
                                    

Nareszcie coś dodaję >.< Może się nie zanudzicie ;p

-----------------------------------------------------------------

- Prosiłbym, aby tylko Devon weszła ze mną do gabinetu, a pani poczekała tutaj.

Kobieta nerwowo odkiwnęła i pospiesznie usiadła na krześle.

- Proszę, usiądź - męźczyzna wskazał na zielony fotel.

-Na wstępie chciałam panu powiedzieć, że nie mam nic nowego do powiedzenia - mówiąc to skrzyżowała ręce. - Nic się nie zmieniło od naszego pierwszego spotkania.

- Zaufaj mi, że się zmieniło. Zrobiłem sobie tydzień przerwy...Codziennie odwiedzałem pobliską stajnię, aby dowiedzieć się czegoś o koniach - w tym momencie dziewczynka otworzyła szerzej oczy. - I po tym wszystkim co usłyszałem, chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem był narzucać ci swojego zdania.

- Nic się nie stało - mówiąc to próbowała przybrać obojętny wyraz twarzy, ale na jej małej buzi można było dostrzec delikatny uśmiech. - Coś jeszcze? Tylko po to tu przyjechałam?

- Nie - James roześmiał się. - Czy mogłabyś opowiedzieć mi o Kaspianie? O tym jak to się zaczęło?

- Oczywiście! - wykrzyknęła Devon. - Jak już pan pewnie wie, w stajni wybuchł pożar i wszystkie konie zginęły.

-A Kaspian?

-On też. Przecież sam pan widział. Tak jak już mowiłam, wszystkie konie spłonęły-uśmiechnęła sie szerzej. - Tyle, że śmierć nie oznacza końca. One nadal tam są, a właściwie ich dusze. Ale może powrócę do początku. Moja mama już pewnie panu opowiadała o tym, że po tej katasrofie się załamałam. Nie wiem dlaczego postanowiłam tam wrócić. Poprostu coś mnie ciągnęło w to miejsce. Gdy dojechałyśmy na podwórze i pierwszy raz weszłam do stajni - zrobiła krótką przerwę na złapanie oddechu - one poprostu sobie tam stały, jakby nigdy nic. Na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak. Wyglądały jakby miały zaraz zniknąć. Myślałam, że wszystko będzie jak dawniej, ale gdy pogłaskałam Kaspiana, powróciłam do rzeczywistości. Nie czułam już jego miękkiej sierści, ale chłód. Poczułam się tak, jakbym dotykała kawałek plastiku. Chyba to najlepszy przykład, aby opisać to uczucie, które mi wtedy towarzyszyło. Po pewnym czasie, przestało mi to przeszkadzać, a co więcej zaczęło mi się podobać. Najpiękniejsze jest to, że mogłam usłyszeć jak rży i poczuć jak oddycha - dziewczynka się rozmażyła. - Nie oczekuję, że mi pan uwierzy, ale chciałabym zostać przez kogoś zrozumiana.

- Bardzo się cieszę, że mi o wszystkim opowiedziałaś. Tylko mam jeszcze jedno pytanie. Czy te konie umieją jeść?

- Hahaha - Devon roześmiała się na cały głos. - Skąd przyszło to panu do głowy?

- Twoja mama - odparł zdezorientowany mężczyzna. - Powiedziała mi, że usiłowałaś nakarmić Kaspiana..

- Ahahaha...o to panu chodzi. Zrobiłam to tylko, aby ją zdenerwować. Irytowało mnie, że próbowała mi wmówić, że kłamię. Zawsze myślałam, że mi ufa.

- Wiesz, że ona się o ciebie martwi? Zawsze gdy o tobie opowiada, płacze. Jesteś jej ukochaną córką. Powinnaś ją przeprosić.

- Wiem - gdy to mówiła, delikatnie się skrzywiła. - Zrobię to..

- Na dzisiaj to już wszystko. Co powiesz na to, żebyśmy następnym razem spotkali się w stajni?

- Bardzo chętnie!

- No to zmykaj - James uśmiechnął się.

Devon biegiem opóściła gabinet. Wskoczyła na szyję mamy, która gwałtownie poderwała się z siedzenia i mocno ucałowała ją w policzek.

Kaspian-White StallionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz