Kolacja

95 5 1
                                    

Dziewczyny wyszły z pokoju i od razu spotkały chłopców. Net czuł się w nowym wdzianku jak ryba w wodzie. Podszedł do Niki i wziął ją elegancko pod ramię. Felix natomiast czuł całkiem coś innego niż przyjaciel.
-Wyglądacie jak księżniczki - powiedział Felix
- Prawda? - Nika puściła na chwilę Neta i okręciła się wokół własnej osi prezentując suknię.
Pani Jones uśmiechnęła się, lecz szybko spoważniała.
- Nie ma zbyt wiele czasu. Wiecie kim jest Thomas Jefferson? - zapytała
Felix, Net i Laura pokręcili głowami.
- To trzeci prezydent Stanów Zjednoczonych - odpowiedziała Nika
- Thomas będzie prezydentem?
- Ups... No tak, mieliśmy nie zmieniać biegu historii, proszę mu nie mówić. Rozumie nas pani - wyjaśniła Karolina
-Nie pisnę ani słówkiem. Dobrze, mamy dzisiaj z nim uroczystą kolację z powodu moich zaręczyn. Jego wychowanek to mój ukochany. A teraz chodźcie, muszę przecież powiedzieć, że spodziewamy się niezapowiedzianych gości - Kobieta wyszła z pokoju szybkim krokiem.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i podążyli za kobietą.
Net przysunął się do Karoliny.
- Czy to nie twoja ciotka? - zapytał szeptem
- Tak, to ona - odpowiedziała - czekałam, aż zauważycie.Uprzedzając pytania, Pentagon zadbał o nasze kopie 1:1. Nic więcej nie wiem, ściśle zachowana tajemnica jak  zrobili te kopie i tak dalej, aczkolwiek zrobili to po to, aby zachować odpowiedni bieg historii.
- Czyli też tu jesteś?
- Tak, jako niemowlę.
Dotarli do biura, gdzie zastali rudego mężczyznę siedzącego za stołem i czytającego książkę. Spojrzał na nich pytająco.
- Witajcie - powiedział po angielsku i delikatnie się uśmiechnął - Kiro, kim oni są?
- To podróżnicy. Zaoferowali swoją pomoc przy zaślubinach i nie tylko. Zaprosiłam ich więc do mojego domu i na kolację.
- Nie mam nic przeciwko. Powiedz tylko kucharzowi - wrócił do lektury
Kira i przyjaciele wyszli z pokoju.
- Mogę was zaprowadzić do mojego domu. Droga nie zajmie długo.
- Dobrze - powiedział po polsku Net
Kira była wyraźnie zdziwiona.
- Mówicie po polsku? - zapytała już w ojczystym języku.
- Tak, właściwie to pochodzimy z Polski - dodała Nika
- Oh! W takim razie nie ma potrzeby mówić po angielsku, tylko się męczycie. Chodźmy już.
Kobieta miała rację. Droga do jej domu nie była długa. Był to podobny dom do domu pana Jeffersona, jednak znacznie mniejszy.
- Dlaczego pani tu nie mieszka? - zapytała Nika
- Zamieszkam dopiero po ślubie, z moim przyszłym mężem. Wchodźcie, to go poznacie.
Weszli do budynku. Było w nim kilka pomieszczeń, plus łazienka i kuchnia.
Nieopodal drzwi stał niebieskooki blondyn. Kira rzuciła mu się w ramiona.
- To jest Alfred - przedstawiła go po angielsku - Alfred, to są podróżnicy, którzy się u nas zatrzymają na noc lub dwie.
- Dobrze. Pamiętaj o kolacji dzisiaj. Ubierz się ładnie - pocałował kobietę w policzek i wyszedł z domu

                              ***
Przyjaciele zasiedli przy stole w domu pana Jeffersona z jego żoną, Kirą i Alfredem. Było sporo potraw. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Net brał już trzecią dokładkę. Temat kolacji na początku był taki, jaki zakładano wcześniej, czyli zaręczyny, lecz po pół godzinie uległ zmianie.
- Jak długo tu zostaniecie? - Zapytał Pan Jefferson
- Nie wiemy. Jesteśmy trochę tam, trochę tu. Szukamy dla siebie miejsca - wyjaśniła Nika
- Rozumiem
Karolina wstała.
- Bardzo państwa przepraszamy, że musimy wyjść w trakcie kolacji. Jesteśmy bardzo zmęczeni i chcemy odpocząć - powiedziała
- Jasne - powiedział Alfred i spojrzał na narzeczoną - to ja może ich odprowadzę? - zapytał
Kira pokiwała w odpowiedzi głową. Alfred wstał i ruszył w drogę, a przyjaciele tuż za nim.

------------------
536 słów jak narazie to chyba mój rekord XD

Felix, Net i Nika Oraz Amerykańskie WakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz