➊ "𝑚 𝒔𝒂𝒇𝒆 𝒇𝒂𝒊𝒓𝒚𝒍𝒂𝒏𝒅 𝒊𝒔 𝒖𝒏𝒕𝒓𝒖𝒆 𝒕𝒐 𝒂𝒍𝒍 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅𝒔"

159 16 6
                                    

Kończyłam się rozpakowywać. Wykładałam na półce ostatnie bibeloty, kiedy w mojej kieszeni zawibrowała komórka. Elise dobijała się do mnie od dobrych dwudziestu minut, chyba nierozumiejąc wyraźnego komunikatu - Chociaż przez jeden dzień nie chciałam słuchać o pracy. Byłam wykończona przeprowadzką, ale jednocześnie miałam pewność, że przyjaciółka nie odpuści mi tej rozmowy. Przewróciwszy oczami przeciągnęłam palcem po ekranie, wybierając zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. Piskliwy głos rudowłosej rozlał się beztrosko z głośnika.

-Isa, wydawnictwu bardzo spodobał się ten twój pomysł! Szukają teraz samozwańczych artystów, takich jak ty.

Uśmiechnęłam się wesoła, że wiadomość którą mi przekazuje nie jest bynajmniej okropna. Po śmieci ciotki rzuciłam studia, ale nawet z oszczędności które mi pozostawiła nie było mnie stać na self-publishing, szczególnie po przeprowadzce. Nie mogę ukrywać, że ciocia była nadziana, stąd też przekazała mi w spadku swój domek letniskowy. Dla mnie nie różnił się on niczym od pełnoprawnego mieszkania, ona jednak preferowała życie w zgiełku wielkich miast, w swoim wypasionym lofcie. Skoro zrezygnowałam z collage'u musiałam w pełni oddać się pisaniu.

-Elise, wiesz, że są na skraju upadku. Oczywiście, że będą teraz szukać niezależnych twórców bo łapią się każdej deski ratunku. -podrapałam się po głowie.

Nie miałam wiele czasu na napisanie mojej książki i to mnie martwiło. Odpoczynek najwyraźniej nie był mi teraz pisany. Dorywczo podjęłam się pracy w kawiarnii, więc bardzo skrupulatnie musiałam rozplanować sobie czas.

-Najważniejsze, że masz szansę wydać u nich książkę. - na te słowa nerwowo zachichotałam.

-Pewnie, każdy ma. Liczą na moje dzieło, ale to dla mnie duża presja.

Przeszłam do kuchni zaparzyć herbatę w garnuszku.

-Mimo wszystko chcą we mnie zainwestować. Jeśli książka okaże się klapą. -dokończyłam niepewnie. -Będzie mi po ludzku wstyd.

Chwilę rozmawiałyśmy jeszcze o różnych pierdołach. Opisałam jej okolicę która, muszę przyznać, wyglądała niesamowicie bajkowo.
Do mojego obitego drewnem domku prowadziła kamienna ścieżynka, a za budynkiem mieścił się uroczy ogródek, który czekał na obsianie. Tuż koło bramki stała stęchniała szopa pełna ogrodowych narzędzi, a obok szopy niewielka śliwa, której gałęzie rozciągały się nad dachem drewniaka.
Sąsiedztwo pełne było starszych ludzi, żyjących tutaj pewnie od dziecka, a teraz spędzających tu ostatnie swoje wiosny.

Intrygował mnie jeden konkretny budynek. Piękny, czarno - biały dom otoczony drzewami. Wyglądał majestatycznie i tajemniczo, sprawiał wrażenie, jakby krył za sobą niesamowitą historię. Zastanawiało mnie, czy jego mieszkańcy są równie ekscentryczni.

-Może to rezydencja seksownych wampirów. -zauważyła Elise prześmiewczo.

-Jak tak będzie to dam ci znać. Przygotuję czosnek czy coś w tym stylu. -odgryzłam się. -Potrzebuję jeszcze trochę się ogarnąć. Dzięki za rozmowę El.

Rozłączyłam się i odetchnęłam, oparłwszy się o obity drewnem kuchenyn blat. Wypiłam haustem ciepłą herbatę i spojrzałam na stary zegar z kukułką wiszący nad odmalowanym regałem. Wybiło południe, od jutra musiałam zabrać się do pracy.

Dzisiaj planowałam jeszcze małe zapoznanie z sąsiedztwem w staroświeckim stylu, miałam zamiar upichcić jakieś smakołyki i chodzić z nimi od domu do domu, jak kolędnik. Pomysł wydawał mi się niesamowicie denny, ale patrzac na średnią wieku mieszkańców idea powinna przypaść im do gustu.

Wyjęłam więc z szuflad wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałam się za pieczenie muffinek marchewkowych. Poszło dosyć sprawnie. Zapakowałam wszystko do koszyka i przywdziałam na siebie zwiewną, białą sukienkę obszytą na rękawach i dekolcie delikatną koronką.

Przechadzałam się po sąsiedztwie miło zaskoczona gościnnością mieszkańców i gdy wyszłam z przedostatniego domu zamieszkałego przez młodą parę, Julesa i jego żonę - brytyjkę Ginny, zorientowałam się, że wybiła osiemnasta.

Westchnęłam ze zmęczenia. Spojrzałam na wielki dom, który mimo swojego archaicznego stylu i wykończeń wyglądał na stosunkowo nowy. Przeszłam przez stalową bramkę, bardziej przypominającą wrota, po czym udałam się do drzwi wejściowych. Delikatnie zastukałam czekając na reakcję właściciela. Zawiesiłam wzrok na koszyku, w którym zostało jeszcze kilka ostatnich babeczek.

Nie mogłam powiedzieć dlaczego, ale enigmatyczność tego miejsca rozniecała we mnie obawy. Gdy drzwi się otworzyły rozdziawiłam usta. Kołatanie serca przyspieszyło, kiedy melodyjny głos pana domu dotarł do mojej głowy.

-Witam. -powiedział Lysander.
Mój były chłopak z liceum.

『𝘗𝘳𝘻𝘊𝘻𝘯𝘢𝘀𝘻𝘊𝘯𝘪𝘊 ◩ 𝗊𝗹𝗌𝗱𝗞𝗶 𝗙𝗹𝗶𝗿𝘁 𝗔𝗟 𝗟𝗬𝗊𝗔𝗡𝗗𝗘𝗥 』Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz