➊➊ "𝒀𝒐𝒖 𝒂𝒓𝒆 𝒕𝒉𝒆 𝒌𝒏𝒊𝒇𝒆 𝑰 𝒕𝒖𝒓𝒏 𝒊𝒏𝒔𝒊𝒅𝒆 𝒎𝒚𝒔𝒆𝒍𝒇"

66 12 8
                                    

Siedziałam chwilę w objęciach Lysandra. Próbowałam przyswoić informację o tym, co właśnie wydarzyło się między nami. Delikatnie gładził moje włosy starając się złapać oddech. Cisza zrodziła lekkie napięcie, więc zdecydowałam się ją przerwać.

-A więc? Czego w zasadzie oczekujesz? -zapytałam, odsuwając się delikatnie by siedzieć do niego twarzą w twarz.

Kąciki jego ust zadygotały gdy na mnie popatrzył. Zaraz spuścił wzrok i złożył wargi w cienką linię.

-Myślę, że to zależy od ciebie. -powiedział spokojnie i na powrót spojrzał mi w oczy.

Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok po turecku. Moje myśli były w mętliku, bo stało się coś na co kompletnie nie byłam gotowa.

-Nie wiem czy jestem w pełni przygotowana na oficjalny związek. -powiedziałam niepewnie, nerwowo bawiąc się kciukami. -Nie wiem, czy to byłoby odpowiedzialne. Ostatnio czułam się bardzo źle i muszę popracować nad sobą. Dajesz mi poczucie bezpieczeństwa i podoba mi się to, ale jeśli poukładam sobie w głowie mogę... -głos mi się załamał, a gorycz ogarnęła mój umysł. -Nie chcę cię znowu zranić, Lysandrze.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a w jego oczach dostrzegłam smutek. Przełknęłam ślinę.

-Sądzę, że powinniśmy dać sobie jeszcze czas... -dodałam, niepewnie przeczesując włosy palcami.

Chłopak zacisnął powieki i wypuszczając powietrze z płuc odchylił głowę do tyłu.

-Chyba się z tobą zgadzam. -ku memu zdziwieniu, jego twarz pojaśniała. -Może ostatnim razem problemem były zbyt pochopne ruchy.

-Chyba w tym tkwi urok nastoletnich relacji, czyż nie? -na wspomnienie minionych lat podzieliłam z nim uśmiech, absolutnie szczerze. -Mimo wszystko nie żałuję niczego, co wyniosłam z naszej relacji. Jestem ci za te chwile absolutnie wdzięczna.

Obdarzył mnie ciepłym spojrzeniem, a ja poczułam, jak na moje policzki napływa szkarłat. Nie wiem, czy slusznie go pocałowałam, ale nie myślałam już o tym. Liczył się dla mnie moment szczerej rozmowy, z którą oboje zwlekaliśmy zdecydowanie zbyt długo. Cieszył mnie taki obrót spraw i to, że zrzuciłam w końcu z serca ciążący na nim głaz.

-Ja też absolutnie nie żałuję... Pomogłaś mi się rozwinąć. Wiem, że dręczyło cię poczucie winy, ale przez te lata nigdy nie pielęgnowałem do ciebie żadnej urazy, a jedynie piękne wspomnienia, które wspólnie dzielimy. -każde wypowiadane przez niego zdanie było dla mnie poruszające.

Oczy mi się zaszkliły. Autentycznie poczułam ulgę, gdy wypowiadał te słowa. Objęłam go ramionami i przytuliłam, lecz w tym geście nie znajdował się ani gram erotyzmu. Radowała mnie jego obecność i przebaczenie, którym mnie obdarowywał. Bez wątpienia dalej go kochałam, a on z pewnością czuł również coś do mnie.

Jego dusza była najpiękniejszą z dusz, które dotychczas poznałam, a jej kawałek lata temu na stałe zagnieździł się we mnie i nie mógł odejść. Nie chciałam by odchodził.

Jego ciepły uścisk działał na mnie niesamowicie kojąco, pierwszy raz odkąd tu przyjechałam poczucie sielanki ogarnęło moje ciało. Chociaż nie było to moje pierwsze spotkanie z Lysandrem po latach, dopiero teraz naprawdę poczułam jego obecność, było mi niezmiernie miło.

-Wiesz, cieszę się, że los znowu postawił cię na mojej drodze. -oderwałam się od niego. -Brakowało mi tu przyjaciela.

-Cóż, ja nie miałem zbytnio czasu na zawiązywanie głębszych relacji. -odwrócił wzrok, jakby speszony. -Chociaż zdaje sobie sprawę, że niektórzy mówią o mnie kompletnie odwrotne rzeczy. -nerwowo złapał się za głowę. Z minuty na minutę jego ton spoważniał. -Powtarzałem ci to wiele razy, ale naprawdę to wszystko to wyłącznie...

Wtrąciłam się.

-Pomówienia. Tak, wiem Lysandrze i absolutnie ci wierzę. Przepraszam, że po pijaku temu zaprzeczyłam. Chyba po prostu szukałam zaczepki. -zrobiło mi się okropnie głupio na wspomnienie krzywdzącej docinki, którą go obdarowałam. -Na serio, to było okropnie nie w porządku.

Odetchnęłam zażenowana i przetarłam kciukami oczy.

-Nie przejmuj się tym. Naprawdę tak nie uważam. -dodałam, upewniając się, że mi wierzy.

-Dobra, daj spokój. Przecież cię znam. -pytająco uniosłam brew. -Zawsze musiałaś we wszystkim się zapewnić. Moim zdaniem, to odpowiednia cecha dla autorki reportaży i biografii.

Uśmiechnęłam się, lekko zaskoczona.

-Mam tylko nadzieję, że mam również odpowiednie predyspozycje do pisania fantastyki. -zażartowałam.

Lysander obdarzył mnie kojącym śmiechem, którego tak dawno nie było mi dane usłyszeć.

-Bez dwóch zdań. Liczę na ciebie. Może masz ochotę się czegoś napić? -zaproponował.

Uniosłam ironicznie brwi.

-Nie jestem fanką alkoholu.

-Zdążyłem zauważyć. -skwitował prześmiewczo.

Reszta wieczoru przebiegła nam w przyjemnej atmosferze. Wydawało się, że wszystko wyszło na prostą. Miałam do niego jeszcze tak wiele pytań. Mimo wypitej whisky, był jak zawsze niezwykle taktowny. Zawsze podobała mi się jego nonszalancja i gust, wydawało mi się to atrakcyjne.

-No cóż, jest już dosyć późno, chyba powinnam się zbierać. -zerknęłam na zegar.

Delikatnie się zasiedziałam.

-Rozumiem. Mimo wszystko dziękuję ci za rozmowę.

Żadne z nas nie napomknęło o tym, co się między nami wydarzyło. Wspomnienie tego pocałunku zakotwiczyło się jednak w mojej pamięci. Chociaż zdecydowaliśmy się zostać przyjaciółmi, cholernie mnie do niego ciągnęło. Pierwszy raz od dawna moje serce zabiło mocniej.

W głębi duszy czułam, że to nie był ostatni raz, w którym nasze usta się połączą.

『𝘗𝘳𝘻𝘦𝘻𝘯𝘢𝘤𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 ◦ 𝗦𝗹𝗼𝗱𝗸𝗶 𝗙𝗹𝗶𝗿𝘁 𝗔𝗟 𝗟𝗬𝗦𝗔𝗡𝗗𝗘𝗥 』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz