Lysander otworzył przede mną drzwi i pomógł mi odwiesić płaszcz. Już w liceum jego maniery były na wysokim poziomie, teraz stały się praktycznie nienaganne. Zaraz za przedpokojem znajdował się elegancki salon, opatulony w czerń i zieleń, epatujący tajemniczością jeszcze mocniej niż cały ten budynek od zewnątrz. W pokoju nie było telewizora. Centralnym punktem był kominek, pokryty czarną cegłą. Po obu jego stronach stały machoniowe półki na książki.
Delikatnie usiadłam na obitej żakardową tkaniną wzorzastej kanapie. Przejechałam po niej dłonią. Materiał nie był tak przyjemny w dotyku, ale nadrabiał to eleganckim wyglądem.
-Jakiej herbaty masz ochotę się napić? Chyba, że chciałabyś dostać coś innego? -spytał życzliwe stając we framudze drzwi prowadzących prawdopodobnie do kuchni.
-Nie chcę prosić o nic wymyślnego, wystarczy mi zwykly Earl Grey. -uśmiechnęłam się do niego, pochylając głowę na bok.
Siedząc sama w pokoju postanowiłam przyjrzeć się jego kolekcji książek. Większość stanowiły klasyki literarury pięknej, czyli jego gust nie uległ wielkiej zmianie. W międzyczasie Lys zdążył wrócić i położyć na stoliku imbryczek i dwie filiżanki. Wróciłam na sofę, kiedy chłopak nalewał nam ciepłej herbaty. Podał mi naczynie i sam usiadł na fotelu.
-A więc, oświecisz mnie? -zasugerowałam unosząc brew.
Lysander upił trochę naparu po czym skierował na mnie wzrok.
-Widzisz, Wallace także swego czasu próbował swoich sił w pisaniu poezji. -niesamowicie zdziwiło mnie jego wyznanie. -Wiedział o tym, że wspieram raczkujących artystów jak i o moich własnych pracach. Chociaż nic nigdy nie ujmowało mnie w jego wierszach, widząc jego entuzjazm postanowiłem dać mu złudne nadzieje.
Przerwał na chwilę, obserwując moją reakcję. Widziałam jak delikatnie posmutniał. Siedziałam niewzruszona oczekując dalszego przebiegu historii.
-Kiedy mucha wpadnie w pajęczą sieć próbuje się z niej wydostać, jednocześnie wplątując się w nią jeszcze bardziej. Moja sytuacja była dość podobna. Chwaliłem jego prace nie do końca szczerze, nie potrafiąc go skrytykować. Dalej nie pojmuję gdzie uciekła wtedy cała moja asertywność. Skonfrontowałem go dopiero, gdy zdążył zebrać pracę w tomik i zdecydował poprosić mnie o pomoc.
Odłożył pustą filiżankę z powrotem na stoliczek. Odchylił głowę do tyłu rozkładając się w fotelu, a po wzięciu głębokiego oddechu kontynuował.
-Jak możesz się domyślać, nie zniósł tego za dobrze. Wiesz, Wallace jest bardzo zawzięty co zauważyłem już gdy prosił mnie o rady. Zawsze miał duże ambicje, chyba poczuł się przeze mnie zdradzony...
Dalej nie dochodziła do mnie ta opowieść.
-Ale... Dlaczego ty chowasz do niego urazę? -spytałam.
-Bo postanowił się zemścić. -jego ton stał się bardziej agresywny, a policzki napłynęły szkarłatem. -Nie mógł zaakceptować porażki, więc postanowił roznieść na mój temat obrzydliwe plotki. Rozpowiedział, że pomagam twórcom finansowo... Tylko jeżeli dana osoba się ze mną prześpi. -przekręcił oczami rozmasowując palcami gładziznę.
Zamurowało mnie. Lysander mógł się zmienić, ale nigdy nie dopuścił by się czegoś takiego, byłam o tym przekonana. Natomiast nie mogłam zrozumieć, jak chłopak z którym dziś rozmawiałam mógł wymyślić coś tak krzywdzącego, co na dobrą sprawę było w stanie zniszczyć życie drugiej osobie. Widziałam zażenowanie promieniujące z twarzy Lysandra, wyraźnie czekał na moją reakcję.
-Mam nadzieję, że to nie zmienia nic w mojej ofercie. Nie wierzysz mu, prawda? -spytał przejęty.
-Oczywiście, że mu nie wierzę! -niemal to wykrzyczałam, bardzo emocjonalnie to przyjęłam. -Zwyczajnie jestem rozczarowana jego osobą.
Zobaczyłam ulgę w jego wyrazie, rozluźnił się aby dokończyć swoją retrospekcje.
-Mieszkam tu niedługo, ale postanowiłem odciąć się od plotek. Ludzie w tej okolicy szybko o nich zapomnieli, a sprawa uciekła. Jak zauważyłaś jego historia była dosyć radykalna, więc nie dostałem łatki jakiegoś... Sutenera, czy coś. -burknął, śmiejąc się cholerycznie. -Jednak osobiście nie chcę mieć już z nim nic wspólnego.
Spojrzał na mnie śmiertelnie poważnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
-Cieszę się, że sąsiedzi nie uwierzyli w te mistyfikacje. -powiedziałam życzliwie patrząc na niego.
-Kto jak kto, ale nie mam w zwyczaju brać takich głupot do siebie. Dobrze wiesz, jak nienawidzę wtrącania się w życie innych.
Skierował wzrok na mnie, a nasze spojrzenia skrzyżowały się.
-Mimo tego naprawdę mi miło, że nie jesteś do mnie uprzedzona. Może to zabrzmi dziwnie, ale dalej mocno liczę się z twoim zdaniem.
Po usłyszeniu jego wyznania, skierowanego tak śmiale, prosto w oczy zrobiło mi się gorąco. Był pewny swoich słów. Czy więc naprawdę pogodził się z naszym rozstaniem?
-Bardzo mi przykro, że to wszystko musiało się wtedy tak skończyć. -wypaliłam, nie myśląc wiele.
Nie wyśmiał mnie jednak, nawet się nie zażenował. Dalej nie spuszczał ze mnie wzroku, chyba bardziej skupiwszy się na analizie mojej reakcji na własne słowa. Przełknęłam ślinę czekając na jakiś respons.
Chciałam mu jednak to powiedzieć, czułam się winna temu jak skończyła się nasza historia. Ostatnio starał się trzymać mnie na dystans i naprawdę bolała mnie myśl, że może to z tego powodu.
-Nie musisz mnie za to przepraszać. -odparł.
W głębi duszy przewidywałam jednak tę odpowiedź. Nigdy nie chciał obarczać innych winą, szczególnie bliskich - chociaż teraz raczej nie należałam do tego grona.
-Nawet nie chodzi o to, że się rozstaliśmy. Odcięłam się od ciebie, jakbyś był dla mnie nieznajomym. Wspierało mnie tyle osób, a ty... -przerwałam na chwilę, spuszczając wzrok zawstydzona. -Leo musiał zajmować się sklepem i Rozalią, Kastiel skupił się na muzyce, a twoja mama dopiero co straciła ukochanego. Ja nawet nie spytałam przez ten czas co u ciebie słychać. -znowu skupiłam oczy na nim. -I za to należą ci się przeprosiny.
Oddychałam nierównomiernie, lekko się trzęsłam. Wypowiadając te słowa na głos czułam jeszcze większy wstyd za moje zachowanie. Patrzył na mnie zaskoczony z lekko rozwartymi ustami, wówczas gdy ja próbowałam się uspokoić.
-Nigdy nie miałem ci tego za złe Isaure.
Mówiąc to złapał mnie za dłonie w pokrzepiającym geście, który jednak nie uspokoił mnie w żaden sposób. Czułam się okropnie żałośnie. Znowu to ja byłam ofiarą sytuacji, nawet gdy starałam się go przeprosić.
-Zawsze byłeś silny. -dodałam po chwili.
Przez moment dostrzegłam płomyk nadziei w jego oczach. Coś, czego nie widziałam w nich od liceum. Roziskrzył się w nich dosłownie na sekundę, po czym zgasł. Puścił moje ręce i ponuro przyjrzał się zegarkowi na swoim nadgarstku.
-Jest wpół do jedenastej. Nie chcę cię wyganiać, ale czy nie masz jutro pracy?
Względem tej sytuacji jego słowa wydały mi się niezwykle trywialne. Przytaknęłam na nie, nie mogąc wykrztusić z siebie jednego zdania.
Wstyd mi było za uczucia kołatające teraz moim sercem, wstyd mi było za wzbudzenie w nim tej iskry nadziei, a szczególnie wstyd mi było wewnętrznego pragnienia powrotu naszej dawnej relacji.
Nie wierzyłam jednak, że po takim porzuceniu kiedykolwiek mi zaufa, przede wszystkim nie chciałam znowu go zranić.
Mimo nalegań Lysandra do domu wróciłam sama. Po powrocie od razu wskoczyłam do łóżka, płacząc do poduszki.
CZYTASZ
『𝘗𝘳𝘻𝘦𝘻𝘯𝘢𝘤𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 ◦ 𝗦𝗹𝗼𝗱𝗸𝗶 𝗙𝗹𝗶𝗿𝘁 𝗔𝗟 𝗟𝗬𝗦𝗔𝗡𝗗𝗘𝗥 』
Lãng mạnMłoda pisarka Isaure Chauvin wyjeżdża z dala od wielkomiejskiego zgiełku szukając ukojenia i inspiracji na malowniczej wsi. Nigdy nie przyszło by jej na myśl, że próba oddania się pracy nad najnowszym dziełem doprowadzi do przywołania owianej gorycz...