-Wreszcie, śpiąca królewno! -skrzeczenie przyjaciółki w mig postawiło mnie na nogi. -Dobrze, że zadzwoniłam, po przespałabyś koncert.
Ledwo przytomna zamruczałam do telefonu, zerkając na plastikowy, tandetny zegar wiszący naprzeciwko łóżka. Wskazywał godzinę trzynastą.
-Przecież jest wcześnie. -powoli podniosłam się z łóżka i ostrożnie podeszłam do lustra znajdującego się równolegle do drzwi. - O jakim koncercie mowa?
Usłyszałam tylko ponure westchnięcie ze strony srebrnowłosej.
-No tak, nie miałaś kiedy przeczytać wiadomości. Dzisiaj Crowstorm gra w snake roomie. Zarezerwowałam nam już lożę. -słyszałam tylko, jak krząta się po pokoju. -Jestem pewna, że totalnie nic nie ogarnęłaś, ale od tego masz mnie. Lunch o czternastej, nie słucham sprzeciwów. Jak zaśniesz wyciągnę cię z pokoju za nogi, a uwierz, że namówię Giselle na poratowanie mnie zapasowym kluczykiem. Będę czekać pod Motelem!
Nie zaczekawszy nawet na jakikolwiek respons, dziewczyna rozłączyła się. Z ciężkim westchnieniem przeszłam do łazienki.
Punkt czternasta zeszłam po schodkach w dół, gdzie zastałam Rozę. Dyskutowała o czymś żywnie z właścicielką.
-Spirytualizm zawsze znajduje jakieś odbicie w świecie mody, rzeczywiście... -w tym momencie dziewczyna mnie zauważyła.
Rzuciła mi się na szyję, niemal powalając mnie na zimną podłogę.
-Isa, kopę lat! -pozostawiła mi na policzkach trzy całusy, a ja nie byłam w stanie nie podzielić jej entuzjazmu. -Proszę wybaczyć, Giselle, ale muszę zająć się tym czupiradłem. -zażartowała.
Zaśmiałam się, dając jej kuksańca w bok.
-Też miło cię widzieć. -odwzajemniłam uścisk, chichocząc chwilę w jej ramię.
-Daj dziewczynie spokój, świetnie wygląda. -zaoponowała właścicielka, odpalając kolejnego papierosa.
Wyszłyśmy z budynku, spacerkiem przechadzając się po nadwyraz spokojnych jak na tę godziny ulicach. Pogrążone w rozmowie raz po raz mijałyśmy grupki licealistów, wracające ze Slodkiego Amorisa.
-Czuję się, jakbyśmy jeszcze wczoraj spacerowały tędy po lekcjach. -westchnęła. -Stare krowy z nas!
Mijając znane mi okolice pochłonęła nas nostalgia, cały lunch wspominałyśmy właściwie wyłącznie przeszłe czasy.
Roza praktycznie siłą zaciągnęła mnie do butiku swojego narzeczonego, chociaż nawet nie chciałam jej oponować. Chociaż przywykłam już do wiejskiej sielanki, zdecydowanie brakowalo mi jej pozytywnego wariatcwa.
Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, Leo obdarzył nas ciepłym uśmiechem. Rozalia od razu przywitała ukochanego delikatnym pocałunkiem, po czym podejrzliwie rozejrzała się po sklepie, jakby czegoś szukając.
-A gdzie jest Lysander? -zapytała chłopaka, delikatnie rozkojarzona.
Racja, Lys powinien być teraz z bratem, jednak tutaj zdecydowanie nie było po nim ani śladu.
-W zasadzie gdy tylko wypił kawę pojechał do miasta załatwić jakieś swoje sprawy, wiesz, jak zwykle to robi. -zerknął na swoją lubą pytająco, zdziwiony jej nagłym przejęciem.
-Och, jaka szkoda. Prawda Isaure? -zwróciła na mnie wzrok nasycony sarkazmem.
Zignorowałam jej docinki, by przywitać się z Leo. Rozalia od razu udała się wgłąb alejek w poszukiwaniu mojej kreacji na dzisiejszy wieczór, zaś ja zanurzyłam się w pogawędce z jej partnerem.
CZYTASZ
『𝘗𝘳𝘻𝘦𝘻𝘯𝘢𝘤𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 ◦ 𝗦𝗹𝗼𝗱𝗸𝗶 𝗙𝗹𝗶𝗿𝘁 𝗔𝗟 𝗟𝗬𝗦𝗔𝗡𝗗𝗘𝗥 』
RomanceMłoda pisarka Isaure Chauvin wyjeżdża z dala od wielkomiejskiego zgiełku szukając ukojenia i inspiracji na malowniczej wsi. Nigdy nie przyszło by jej na myśl, że próba oddania się pracy nad najnowszym dziełem doprowadzi do przywołania owianej gorycz...