- to co?- zapytalam.- powiesz mi?
-moj ojciec jest diabłem.- odpowiedziała. No nic dziwnego.
-a mama?- dopytałam. Nic nie piłyśmy, ale właśnie wybiła godzina szczerości. Sara nieubłaganie o tym wiedziała.
-mama jest człowiekiem.- odpowiedziała.
Czyli Sara jest półbogiem? Wróć: półdiabłem?
-gdzie oni są? Opowiedz mi o nich.- pytałam.
-ojciec ma... Bardzo ciężką rękę. Mama...- odpowiedziała. Widocznie posmutniała. Nie dokończyła.
Musiało się stać coś bardzo złego. Może ona nie żyje? Może nie utrzymuje z nią kontaktów?
-to nie jest najgorsze. -mruknęła pod nosem. Podwinęła lewą nogawkę swoich spodni do kolana i pokazała wielki tatułaż. Były to krwiście czerwone róże, z krórych kolców spływała krew. Nie wiedziałam ze w jakimkowlwiek salonie tatuarzy mają taki kolor. Gdy przyjrzałam się bliżej ujżałam kilkunastocentymetrowy, pionowo, i kilku centymetrowy, poziomo, czworokąt wszczepiony... ba... Przyszyty jak najtansza łatka do jej prawdziwej skóry. Aż mnie przeszły ciarki. Brrrr...
Sara zobaczyła jak wpatrywałam się w jej... bliznę? I szybko zsunęła nogawkę spowrotem, aż do kostki.
Patrzyłam na nią oczekując jakiś wyjaśnień. Wcale nie musi mi się tłumaczyć, nic nie musi. Ale mam wielką nadzieję że to zrobi. Sara unikała mojego wzroku jak ognia. Wiedziała że oczekuje jakiego kolwiek wytłumaczenia. Westchnęła głośno.-kiedyś- zaczęła mówić z dużym trudem.- kiedyś gdy miałam... Nie wiem... Z trzystakilka lat-mówiła.- czyli byłam taką typową... Ośmiolatką, ja, mama i ojciec mieszkaliśmy w jednym z mieszkań za centrum, na Golosławskiej. Mama pracowała w szkole, jako sekretarka a ojciec był kierowcą tirów. Byliśmy szczęśliwi. Ojciec jeszcze był świetny. Do czasu. Kiedyś, gdy wróciłam ze szkoły usłyszałam jak się kłócą. Myślałam że jak nie będę reakować i interweniować to będzie lepiej. Nawet nie musiałam udawać że mnie nie ma. Stanęłam w drzwiach naszej kuchni, bo tam odbywała się awantura, a oni mnie nie zauważyli. Z mojej perspektywy nie mogłam wywnioskować niczego. Mama tylko krzyczała "jak mogłeś" i tym podobne niezrozumiałe dla mojej małej osóbki zwroty. Biła go, a on się bronił. W końcu nie wytrzymał. Odepchnął ją. Nie chciał jej nic zrobić. Przysięgam. Widziałam. Ona uderzyła się głową o kąt stolika, a potem na twarde, kuchenne płytki. Wtedy zobaczyłam że to nie żarty. Wbiegłam tam i podleciałam do mamy. Tata był przerażony. Ciągle powtarzał "przepraszam kochanie, kocham cię skarbie" i tym podobne czułe słówka. Widziałam jak uchodziło z niej życie. Jej ostatnie słowa brzmiały "kocham was, 94". Nie wiem... Nie wiedziałam co znaczyło 94. Ojciec zrozumiał. Kod 94 znaczy: 'wskrześ mnie'. Tak też zrobił. Mama znowu żyła. Kilka miesięcy potem zauważyłam coś. Ojciec stał się opryskliwy i zwyczajnie chamski. Coraz mniej rozmawiał z mamą. Nie było już między nimi... Tego czegoś. Gdy kiedyś wróciłam do domu, znów się kłócili. Znów w kuchni. Przypomniała mi się scena sprzed kilku miesięcy i nie chciałam aby się powtórzyła. Wbiegłam do kuchni, ojciec się zdenerwował. Serio. Był wkurwiony na maxa. Nigdy wcześniej go takiego nie widziałam. Złapał mnie za nogę, obrócił do góry nogami i wbił swój diabelski uśmiech w moją łydkę. Strasznie to bolało. Ojciec miał bardzo dużo siły, i ostre zeby. Pamiętam tylko, że mama piszczała, płakała i krzyczała na niego. Potem straciłam przytomność.- wtedy zorientowałam się że Sara płacze.
••••••••••••••••••••••••••••••
Witam kochani!
Dzisiaj z takim szczerym rozdziałem. Troche mało akcji, mało krwi, ale do czasu 😈.
Rozdziały teraz będą trochę rzadziej. Co około 3-4 dni (ale dłuższe(mam nadzieje xD)).
Dobranoc Robaczki 😏.
CZYTASZ
Witamy w piekle |||Jeff the killer
FanfictionZagubiona dziewczyna zmuszona do morderstwa przez Diabła we własnej osobie. Uzależnia się od krwi na rękach. Spotyka na swojej drodze mnóstwo ludzi, między innymi samego Jeffa the Killera, z którym jest nieubłaganie powiązana. •książka nie jest be...