- A ja was słyszę - powiedział zrezygnowany już książę i odwrócił się w stronę idących za nami zwierząt
Borsuk i karzeł wyszli niepewnie za krzaków i spojrzeli w naszą stronę.
- Moim zdaniem trzeba zaczekać na dawnych władców - odezwał się Tfulgon i podszedł nie i bliżej
- Rodzeństwo Pevensie przybędzie to fakt - powiedziałam spokojnym głosem zamiast Księcia - Ale my też musimy coś zrobić
- Zwłaszcza że mamy przy boku prawdziwą legędę, której Narnijczycy mogą posłuchać - poparł mnie chłopak na co spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem w oczach - Wybacz głupio zabrzmiało
- Po pierwsze nie legenda czy jakoś tam inaczej, właściwie to chyba jestem od ciebie młodsza - wyjaśniłam patrząc się mu w oczy po czym wyciągnęłam do niego dłoń - Nazywam się Lorene, chociaż wolę Lora
- Co do wieku to nie wiem jak to interpretować - zaśmiał się chłopak - Kaspian i wolę Kaspian
Westchnęłam z uśmiechem i już miałam coś powiedzieć kiedy gdzieś kątem oka w paprociach zobaczyłam skrawek czarnej zbori, nie odrywając wzroku od tamtego miejsca powiedziałam.
- Nie jesteśmy sami
- Tak - poparł mnie zwierzak i spojrzał w tą samą stronę co ja
- Hodu - powiedziałam do pozostałych a sama zrzuciłam z ramienia łuk, który o dziwo też był mój, przywiązany wcześniej do końskiego siodła, tak samo jak czarny płaszcz, który miałam na sobie.
Stanęłam centralnie przed biegnącym chłopakiem i zwinnie naciągnęłam łuk, by za chwilę wystrzelić szybkie trzy strzały, a trzech przeciwników padło na ziemię. Jednak inni wcale nie byli mi dłużni i sami wystrzelili w moją stronę kilka strzał, którym zwinnie umknęłam.
Po chwili w zaroślach coś zaczęło szurać, a kolejni przeciwnicy zaczęli padać na ziemię, uśmiechnęłam się pod nosem kiedy naciągnęłam ponownie łuk i dwoma szybkimi strzałami pozbyłam się kolejnych dwóch przeciwków i połowicznie przeze mnie a połowicznie dzięki temu komuś w zaroślach, pozostał tylko jeden będący w bliskiej odległości odemnie, wyciągną miecz co zrobiłam i ja, ale nie zdążył do mnie dobiec, tylko padł bezwładnie na ziemię, a to co go zabiło, zaczęło przybliżać się w moją stronę.
Kiedy dzieliła nas już niewielka odległość stworzenie wyskoczyło, chyba z zamiarem przewrócenia mnie na plecy, ale ja przewidziawszy to, w porę odchyliłam się w bok, aby jak się okazało mysz ze szpadą wpadła na stojącego w niedalekiej odległości odemnie, chłopaka.
- Nie nauczono cię że nie staje się między myszą a jej ofiarą? - zapytał lekko poddenerwowanym tonem
- Gadająca mysz ze szpadą - powiedziała jedynie ofiara jego stratowania, zwierzę pokręciło że zrezygnowaniem łepkiem a ja uśmiechnęłam się pod nosem, opierając się na mieczu.
- Mnie nauczono że nie można stawać między mieczem a jego celem - powiedziałam dalej się uśmiechając i zwracając przy tym uwagę myszy, której źrenice się lekko rozszerzyły - Ale też tego że nigdy nie można bagatelizować przeciwnika
- Czuję się zaszczycony mogąc spotkać legendarną generał wojsk Narnijskich - powiedział i sknią mi głową na co odpowiedziałam mu tym samym
- Mógłbyś go zostawić? - zapytałam zwierzę, które spojrzało na mnie nieco zdziwione - To on zadął w róg
- To prawda Ryczypisku - poparł mnie borsuk, który razem z jego towarzusem zdążył do nas podejść
- A kim on jest? - zapytała podejrzliwie mysz, by za chwilę zejść z klatki piersiowej księcia, a ja wyciągnęłam rękę do niego pomagając mu wstać
- Nazywam się Książę Kaspian X - powiedział zwykłym tonem i uśmiechną się do mnie w podzięce
- Zadą w róg, który mnie tu sprowadził - wyjaśniłam a za sobą usłyszałam kroki, odwróciłam się by za chwilę zobaczyć kolejne magiczne stworzenia, przyznam się że stęskniłam się bardzo za widokiem centaurów.
- W takim razie niech nam go ukaże - powiedział donośnym głosem prawdopodobnie ich przywódca i zwrócił się do mnie - Nas przyzwał tak samo jak ciebie, pani
Skinęłam mu głową i spojrzałam na Kaspiana, który wydał się nieco zestresowany, ale mimo wszystko wszyscy poszliśmy za niewielką grupką mitycznych stworzeń.
***
- Dlaczego on ma nami rządzić!?
- To telmar!
- To morderca!
- Telmarzy nie potrafią robić nic innego od zabijania!
Nie zdziwiłabym się jakby nasi wrogiwie usłyszeli krzyki roznoszące się echem po całym lesie. Już od jakiś piętnastu minut Narnijczycy kłócili się o to czy powinni zaufać Telmarskiemu chłopakowi, jak dla mnie o piętnaście minut za dużo, zoriętowalm się że mieszkańcy tych lasów strasznie się zmienili, mieli ogromną urazę o to co się im stało, a to zaczynało grać mi na nerwach. Nagle chłopak przeją głos a ja zwróciłam wzrok w jego stronę.
- Naprawdę będziecie obwiniać mnie za czyny i błędy moich pobratymcow?!
- Obwinimy i ukarzemy - powiedział karzeł wychodząc w stronę księcia
- Ukarzemy? - zapytał z niedowierzaniem Ryczypisk - A to nie Twoi pobratymcy walczyli u boku białej czarownicy?
- I chętnie walczyli by znów ażeby wypełnić tę zarazę - powiedział wskazując na chłopaka ale za chwilę dodał - Może powiecmy mu co nam odebrali Telmarwie?
- Nasze domy!
- Naszą wolność!
- Nasze rodziny!
Nie mogłam już wytrzymać, nie mogłam patrzeć jak chłopak bezradnie patrzy na tych wszystkich, których chciał uratować. Mnie jak narazie nikt nie zauważył, przez to że stałam w cieniu drzew i nieco bardzej z tyłu, jednak wszystko doskonale słyszałam przez co moja krew się mocno zagotowała.
- A czas odebrał wam waszą Narnijską godność i szacunek dla wszystkich napotkanych istot! - krzyknęłam wychodząc z cienia i rzucając kaptur z głowy.
CZYTASZ
Opowieści z Narnii : Biała Generał
Fanfiction"- Jeżeli uciekniesz, twój legendarny honor zostanie całkowicie splamiony - powiedział mężczyzna z nieukrywaną drwiną i satysfakcją - Lepiej jest mieć honor splamiony ucieczką i ratunkiem tego co jest niż morderstem - rzuciłam patrząc mu w ocz...