𝟒. 𝐡𝐚𝐥𝐥𝐨𝐰𝐞𝐞𝐧

210 10 8
                                    

𝟑𝟎 𝐩𝐚𝐳𝐝𝐳𝐢𝐞𝐫𝐧𝐢𝐤𝐚 𝟏𝟗𝟖𝟓

𝐩𝐨𝐯 𝐂𝐡𝐫𝐢𝐬𝐭𝐢𝐧𝐚

Był środek nocy kiedy się obudziłam. Światło było oświecone, więc od razu jak otworzyłam oczy zamykałam je jeszcze kilka razy żeby przyzwyczaić się do otoczenia. Zrzuciłam z siebie kocyk i podeszłam do okrągłego, nie dużego lustra. Włosy, które wyglądało jak siano były związane w koka. Miałam ubraną dużą czerwoną bluzę i szare dresy. Pociągnęła nosem i wtedy mi się przypomniało, że nie jestem sama w pokoju. Odwróciłam się w stronę Munsonaa, który wcześniej siedział na krześle, ale teraz leżał już na ziemi i spał.

Pospiesznym krokiem sięgnęłam po szczotkę do włosów. Rozpuściłam je i rozczesałam. Następnie ściągnęłam z siebie  bluzę i założyłam białą koszulkę. Modliłam się tylko o to aby w trakcie przebierania brunet się nie obudził i nie popatrzył w moją stronę. Pod bluzą miałam tylko stanik, więc byłby niezły obciach. Z innego pokoju słyszałam głośne śmiechy należące do mojej siostry i prawdopodobnie Jasona. Była już prawie druga w nocy, a on dalej siedział u mojej siostry. Patrzyłam się w jeden punkt i zamyśliłam się gdy w końcu usłyszałam cichy głos chłopaka w moim pokoju.

- mogłaś zaprosić mnie do swojego łóżka, można w nim spać w cztery osoby - powiedział ocierając oczy, ja tylko przewrocilamy oczami ma jego dziwny żart - już się lepiej czujesz? - spytał
- ta - powiedziałam obojętnie, nie czułam się dalej dobrze, ale już nie było mi zimno jak wcześniej - ale możemy pójść zapalić, wtedy poczuję się jeszcze lepiej - namawiałam Eddiego na co on tylko przyłożył swoją rękę do czoła.

Usłyszeliśmy oboje jak ktoś stuka i usiłuje otworzyć moje drzwi do pokoju. Chłopak wstał energicznie z łóżka, a ja pokazałam mu aby schował się w szafie. Skulił się i przykryłam go dodatkowymi rzeczami, ale tak żeby się nie udusił. Wzięłam klucze i otworzyłam drzwi. Sally razem z Carverem wparowli do pokoju jakby się paliło.

- Christina, cześć - śmiał się i witał że mną blondyn
- cześć? pił? - skierowałam się do brunetki
- troszkę, chcesz? - pokazała mi dwie butelki piwa, zabrałam je i odłożyłam na półkę - pomóż mi go uspokoić, zachowuje się jak wiecznie nawalony żul
- jakie macie stroje na halloween? - przerwał chłopak - pamiętacie, że spotykamy się znowu u mnie - pogroził sarkastycznie palcem w moją stronę i młodszej
- wracając, wcale nie chcę pomóc, a nawet jeśli nie bardzo mogę, bo - odwróciłam wzrok w stronę blondyna, który otwierał szafę. Krzyknęłam w jego stronę i szybko odepchnęłam go od szafy, rzucając na łóżko.

Wzięłam go za rękę i otwarłam okno. Wyrzuciłam go z pokoju i wylądował na małym daszku od ganku. Moja siostra podeszła do okna i patrzyła na blondyna, który puścił do niej oczko, pomachał, a później starał się zejść na dół za pomocą drzewa.
- nic mu nie będzie? - zapytała
- jak spadnie z drzewa to nie moja wina - wzruszyłam ramionami i zamknęłam okno. Z szafy wyturlał się Munson, wypuszczając z ust powietrze
- miałaś mówić kiedy ze sobą randkujecie - wkurzyła się młoda Hammond
- to nie randkowanie - podniosłam na nią głos i wygoniłam ją z pokoju

Spojrzałam na długowłosego, a on uśmiechał się swoim łobuzerskim uśmiechem. Od momentu kiedy się poznaliśmy wiedziałam, że chce powiedzieć coś głupiego czy coś w tym stylu. Ja na to tylko wywracałam oczami.
- czyli masz już zajęte Halloween - stwierdził
- a ty? - ja zapytalam go, ale ten nie zdążył nawet nic odpowiedzieć, bo znów zaczęłam mówić - spędzisz znowu najlepsze święto w domu grając ze swoimi kolegami napieprzając w d&d?
- wcale nie spędzam tak Halloween - zaprzeczył
- ta jasne - zaśmiałam się i położyłam na łóżku. Nastała głucha i niezręczna cisza między nami, której tak nie lubiałam - dobra Munson - wstałam i złapałam jego nadgarstek - możesz tutaj leżeć, jesteś moim przyjacielem, a i wiesz co - podałam mu piwo aby trochę złagodzić sytuację

𝟑𝟏 𝐩𝐚𝐳𝐝𝐳𝐢𝐞𝐫𝐧𝐢𝐤𝐚 𝟏𝟗𝟖𝟓

Halloween. Hawkins było całe udekorowane dyniami, sztucznymi pajęczynami i innymi podobnymi rzeczami. Do szkoły nikt już nie ubierał się w straszne stroje. Byliśmy w liceum. Prawie dorośli, chociaż teskniłam za zbieraniem cukierków, przebieranie się w upiorne stroje jak za dziecka. Po szkole odbywała się znowu impreza u Carvera. Lubiałam chodzić na tego typu zabawy, ale te mnie nie kręciły. Osoby na tych imprezach mnie nie kręciły. Już nie czułam się tak zajebiscie w tym towarzystwie jak kiedyś.

Ubrałam czarną krótką i odrobinę przewiewną sukienkę. Buty również czarne, na obcasie nie należały do najwygodniejszych. Dopasowałam do stroju torebkę, którą dostałam ma święta w zeszłym roku. Torebka dawniej należała do mojej mamy. Podarowała mi ją babcia kiedy uznała, że tamte święta były na to idealnym momentem.

Siedzieliśmy grupami w różnych miejscach. Jak zwykle siedziałam z Chancem i z jego najbliższymi przyjaciółmi z drużyny. Nudziła mnie już ta cała impreza. Chłopak obejmował mnie ramieniem, a jego druga ręką gładziła moje udo. Nie czułam się z tym komfortowo, więc z każdym jego nie dobrym dla mnie ruchem odsuwałam się w drugą stronę. Piłam już kolejne piwo i zamierzałam sięgnąć po następne gdy brunet się odezwał

- nie pij tyle - śmiał się z chłopakami - chcesz być cheerleaderką, a po piwie się tyje
- serio? - zapytałam spokojnke mimo, że każdy wiedział, że się zdenerwowałam - wstałam i puściłam szklaną butelkę na podłogę. Rozbiła się a płyn się rozlał po pokoju.
Szłam w stronę drzwi wyjściowych i tak jak zamierzałam od początku dnia, poszłam z Eddiem na pierwszą lepszą imprezę, tylko, że nie u Carvera

- wow Tina, buntujesz się - stwierdził popijając
- dzięki - śmiałam się - ale naprawdę on jest pojebany, stwierdził, że przytyłam?! - wykrzyczałam, a on zaczął się śmiać jak bardzo to przeżywam - z czego się śmiejesz
- uspokój się, nie przytyłaś, możesz tu pić ile chcesz

Trafiliśmy do jakiegoś domu gdzie mieszkał jakiś typek że szkoły. Tak samo organizował imprezę. Było mnóstwo alkoholu, muzyka dudniła. Przyszli tutaj nawet nie tylko ludzie że szkoły, a jakieś menele chyba też. Muzyka w tle się zmieniła, ludzie zaczęli się zbierać w jedno miejscem. Podeszliśmy tam z Eddiem. Niektóre osoby tańczyły na parkiecie, a pozostała większość otoczyła ich i klaskali do muzyki i popijali przy tym alkohol.

Wzięłam mój plecak gdzie miałam schowane moje trampki, które były w okropnym stanie. Ściągnęłam niewygodne buty i założyłam kolejne.
- jebać - wzięłam mojego partnera na parkiet i zaczęłam razem z nim ruszać się do muzyki. Ciągle się wyrywał, bo wolał się śmiać z ludzi, którzy tańczą, a tymczasem teraz on znalazł się na ich miejscu i to z niego się śmiali. Ze mnie tak samo się śmiali, ale nie dokuczliwie, przecież śmialiśmy się razem z nimi. Eddie podczas tańca chyba przypadkowo złapał mnie za talię. Nie trwało do długo, ale spodobało mi się. Nie czułam się niezręcznie, a przyjemnie. Jeden chłopak, który tańczył obok nas zwymiotował na podłogę. Ludzie się odsunęli, tak samo my. Ja przysunęłam się bliżej Munsona i opierałam się o jego ramię. Na sam koniec imprezy rozdzieliliśmy się do domów.

Na tej imprezie bawiłam się naprawdę dobrze. Lepiej niż na tych innych. A Edward do takich imprez nadaje się ze mną wprost cudownie.

𝐦 𝐲  𝐟 𝐫 𝐞 𝐚 𝐤 | 𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞 𝐦𝐮𝐧𝐬𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz