rozdział 1.

1.6K 30 0
                                    

Spóźnię się...a niech to. Dziś zaczynam pracę, jest noc moje trzy słońca zostają z Amandą. Strasznie się denerwuje, to moja pierwsza praca, odkąd urodziłam trojaczki. Nie wiem jak sobie poradzę, jakoś będę musiała bo ta praca jest mi potrzebna jak tlen. Amanda u której mieszkamy nie może wiecznie nas utrzymywać. Jest cudowną osobą i od razu kiedy dowiedziałam się o ciąży zaoferowała mi pomoc. Ale muszę w końcu sama stanąć na nogi, póki dzieci są jeszcze małe.
Znalazłam pracę w klubie nocnym, zależało mi żeby pracować w nocy kiedy moje dzieci mają z kim zostać w domu, Amanda także pracuje, a na nianie mnie nie stać.
Klub nocny ,, Spirala,,mieści się nieopodal naszego mieszkania, otworzyli jakiś nowy więc od razu zgłosiłam się. Nie sądziłam, że dostanę te robotę, ale widać, że przekonałam ich czymś. Jednak nie wiem czym. Jestem taka sobie, po dwóch latach zgubiłam kilogramy więc prezentuje się jako tako, cycki mi urosły, długie, niebieskie włosy zamieniłam na krótkie, brązowe. Nie jestem specjalnie wysoka i będę tam tańczyć, choć szczerze powiedziawszy myślę, że ruszam się jak robot. Będę zmuszona wypić coś na odwagę, zanim ruszę dupe na scenę, gdzie multum ludzi, a przede wszystkim facetów, będzie oglądało mnie pół nago, wijącą się głupio. Hajs z tego dobry i tylko to mnie przekonuje do tej pracy. Trójka dzieci, w tym samym wieku jest hardkorem do utrzymania.
Ubrałam się w mini czarną, ten kolor zawsze mi pasował, wzięłam torebkę i ruszyłam tyłek do roboty, której nie polubię choćbym nie wiem jak się starała. Będę się sztucznie uśmiechać.

Spacer nie był długi, tylko dwie przecznice.
Znalazłam się w klubie, który podobny był do tamtego, złoty z lustrami, pewnie właściciel jest ten sam, to i wnętrze jest praktycznie takie samo. Tak sobie myślę, że może to los spłatał mi teraz figla i nie daje mi zapomnieć.
Idę do przebieralni i zmieniam ciuchy na jakieś szmatki, które niczego nie zakrywają, stanik w kolorze czerwonym z koralikami złotymi, a jakże i majtki, a raczej paseczki tkaniny która ma przypominać strongi... no cóż skoro tak trzeba, mogłabym nie mieć nic na sobie i na to samo by wyszło.
Robię to dla dzieci, powtarzam sobie w myślach i wychodzę na scenę, gdzie czeka na mnie głośna muzyka i przeklęta rura do której mam się przykleić na całe pół godziny.
Dam radę powtarzam co rusz, jestem Alice Jordan i żadne gówno mi nie straszne...
Tańczę, ruszam się jak by świat miał nie istnieć, a obleśni faceci patrzą się na mnie jakbym była kawałkiem mięsa...
Po pół godzinie udawania, że jest cudownie i uwielbiam się płaszczyć na kolanach zmienia mnie inna dziewczyna i mogę odpocząć chociaż trochę. Nogi mnie bolą od pietnasto centymetrowych szpilek niemiłosiernie... idę, a raczej kuśtykam do lady, gdzie barman uwija się jak w ukropie aby obsłużyć jak najwięcej klientów w jak najkrótszym czasie. Ciężko mu to idzie. Tu powinno być ze trzech barmanów, a i tak byłoby za mało. Nalewam sobie sama drinka, nikt nie zwraca na mnie uwagi, a ja nigdy nie grzeszyłam cierpliwością... gdybym dwa lata temu poczekała grzecznie w kolejce do toalety, teraz nie musiałabym wyginać się na rurze jak dziwka... Nie poznałabym Adama i nie miałabym problemów. Nie miałabym też trójki dzieci, ale czy żałuję? Ani trochę. Kocham je... Bianca, Sarah i Lily, to dla nich się teraz staram nie opaść na dno. Czasami jest trudno, gdyby miały ojca byłoby łatwiej, ale mam nadzieję, że uda mi się je wychować na cudowne, mądre dziewczyny i nawet jeśli popełnią taki błąd jak ja, to nigdy się ich nie wyrzeknę tak jak zrobiła to moja matka.
Koniec... Nie będę wspominać złych rzeczy. Melancholia mi dziś nie potrzebna.
Czas błogiego odpoczynku kończy się za szybko, mogłabym tak siedzieć całą noc, ale nie ma tak dobrze, przede mną jeszcze dwa pokazy. Masakra.
Wracam więc na scenę i jak przystało na dobrą tancerkę, wije się nadal przy tej rurze, przyklejając mój najlepszy teatralny uśmiech. Mam nadzieję, że szybko skończę bo mam serdecznie dość robienia z siebie idiotki. Wiem przecież, że nie umiem tańczyć. To napewno nie jest mój talent. W ogóle mam nie wiele talentów, nawet kucharką jestem złą.
Nie które dziewczyny dorabiają sobie inaczej, wiadomo jak ( idąc z klientami do hotelu ), ale ja nie mam zamiaru aż tak się poniżać dla dodatkowych kilku stów.
O czwartej kończę mój balet i wracam zmęczona do domu. Całuję dzieci, biorę prysznic, żeby spłukać z siebie ten cały szajs i kładę się zmęczona spać. Nogi wchodzą mi w zadek.
Jutro powtórka z rozrywki a potem dwa dni przerwy... ech...

TO BYŁ BŁĄD...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz