rozdział 13

875 23 0
                                    

Następnego dnia wraz z całą moją rodziną pojechałam do mojej matki. Nie wiem czy wciąż tam mieszka, nie sprawdzałam tego, ale raz kozie śmierć jak to mówią. Sprawdzić nie zaszkodzi.
Przy okazji odwiedzę Amandę, nie długo będziemy się mogli wprowadzić z powrotem do naszego mieszkanka, nie poruszamy na razie tego tematu. Bo nie wiem co on na to. Szczerze powiedziawszy to najchętniej zostałabym z córkami u niego, czuję, że zaczyny tworzyć rodzinę jakiej zawsze mi brakowało o jaką chciałam dać swoim dzieciom. Adam chciał żebym się do niego wprowadziła, ale może się rozmyślił. Wiem, że pokochał swoje córki, ale czy jest w stanie pokochać też mnie. Nie mogłabym być z osobą tylko dlatego, że łączą nas dzieci. Chce czegoś więcej od swojego życia, chce być ważna dla niego tak jak moje córki.
Niby wszystko jest między nami ok. Rozmawiamy, śmiejemy się wspólnie, bawimy z naszymi księżniczkami, uprawiamy dziki seks, ale może znudzi się mną nie długo.

Dojeżdżamy do tej ulicy, pamiętam ją, nie tak dawno uciekałam z niej płacząc,  bezsilna bo nie wiedziałam co będzie dalej. Wyrzucona przez własną rodzicielkę jak worek ze śmieciami.
Niepotrzebny, niechciany...

I o to wracam w to samo miejsce aby oczyścić się ze złej energii jaką czuję od przeszlo dwóch lat. Wiem, że muszę się z nią zmierzyć bo gdy tego nie zrobię to mnie pożre od środka i nigdy nie będę w stanie zaznać szczęścia u boku Adama. Nie będę potrafiła zapomnieć o tym co się wydarzyło i zawsze będę myśleć o mojej matce. A Chce przestać zaprzątać sobie nią głowy i zacząć od nowa być sobą.
Nic tu się nie zmieniło, w oknach nadal wiszą te same firanki tylko teraz są już pożółkłe, kwiaty zeschniete pewnie dawno nie podlewane. Trawa przed domem jest długa, nie skoszona. Kiedyś mama dbała o kwiaty i trawa była zawsze równo przystrzyżona.
Teraz jakby nic już nie było ważne...
Wysiadamy wszyscy, Adam i moje trzy córeczki. I podchodzimy do rozlatujących się schodków gdzie przy drzwiach wisi praktycznie oderwana klamka. Może ona nie mieszka już tu.
Pukam kilkakrotnie, ale nikt nie otwiera  już cofam się z myślą, że trudno... próbowałam... gdy drzwi się otwierają, a klamka upada pod moje buty.
Patrze w oczy mojej matki, osoby która mnie wyrzuciła z domu, bezwzględnej kobiety która skazała dzieci s moim łonie na śmierć. I w te oczy tak identyczne jak moje.
Widzę osobe która jest chuda, ma poplamione ubranie, a włosów pewnie nie myła długo bo zrobiły się kołtuny. I nie rozumiem co się z nią stało, zawsze poważna, dobrze ubrana, gorliwa katoliczka nie mogąca znieść, że jej dziecko nie chce żyć jak ona, że chce być sobą i popełnia błędy.
Widzę osobę która upadła i nikt nie pomógł jej wstać. Jak jej koleżanki odwróciły się od niej i nikt jej nie pomógł się podnieść z tego co ją dręczy.

- mamo?
- Alice?
-mamo co tu się stało? Co ci się stało? Dlaczego tai wyglądasz?
- wejdź Alice.

Wchodzimy z Adamem do środka choć nie wiem czy to dobry pomysł żeby moje córki patrzyły na swoją babkę w takim stanie. W środku jest upiornie brudno, strasznie śmierdzi, wszedzie walają się puszki po alkoholu I śmiecie.

- mamo co ci jest?
- Alice to, to po prostu moje demony, moje sumienie... Nie daje mi żyć, nie daje mi spać.
- mamo... jak mogę ci pomóc?
- ty Alice chcesz pomóc mi. To ja powinnam była pomóc tobie. Tobie i twojemu dziecku. Nie zasługuje na litość nie zasługuje na nic.. chciałabym już umrzeć wszystkim było by lepiej.
- mamo nie mów tak słyszysz
Wszystko będzie dobrze. Pomogę Ci mamo. Skoro ja dałam sobie radę to i ty musisz dać.

Płacze razem z moją matką, nasze łzy mieszają się i są oczyszczające. Czy potrafię jej wybaczyć? Nie wiem. Ale muszę jej pomóc. To moja matka i nie zostawię jej. Wiem, że zrobiła coś okrutnego, ale życie naucza nas wyciągać rękę do potrzebujących.
A ona mnie teraz potrzebuje.

- Alice ja, nie powinnam była cie wyrzucać, ja powinnam była ci wtedy pomóc... to wszystko moja wina...
To moja wina. Nie szukałam cię, wiedziałam, że nie mogę wchodzić w twoje życie z butami bo nie zasługuje żeby być już twoją matką.
- mamo. To było okropne. Ale stałam się dzięki temu silniejsza, już nic mnie nie złamie. A teraz ty musisz stanąć na nogi.
Patrz mamo to jest Adam ojciec moich dzieci, a to są twoje wnuczki Bianca, Sarah, Lily. To one mnie trzymały w pionie i teraz ja będę cię trzymać.

Po dwóch godzinach płakania, przytulania się wyszliśmy odetchnąć świeżym powietrzem. Pierwsze co muszę zrobić to znaleźć mojej matce inne lokum. Tu nie może zostać. A później będziemy się starać odbudować naszą relacje. Długa droga przed nami
I choć wiem, że Adam nie popiera mnie to nie ważne. Nie można chować urazy do końca życia. To nas zjada od środka.

- muszę jej znaleźć jakieś mieszkanie i pracę.
- Tak myślałem, że będziesz chciała jej jednak pomóc. Że nie odpuścisz sobie.
- to moja matka, wiem co zrobiła, ale patrząc na nią, widząc jak przez te lata się zmieniła wiem, że musiała przeżywać to co zrobiła, zżarło ją to...
Muszę jej pomóc.
- wiem słonko... jesteś dobra. Dlatego dam jej mieszkanie i pracę w jednym ze swoich klubów. Dopóki nie stanie na nogi.
- naprawdę, zrobisz to dla mnie? Dziękuję. Jesteś kochany
- wiem wiem odwdzięczysz się w nocy...
- świnia...

Kocham go. Kocham tego faceta.

Wracamy do domu, moje córki ze zmęczenia padły, a Adam wnosił jedną po drugiej do łóżeczka. Czekałam na niego siedząc, a gdy wrócił rzuciłam się wprost w jego ramiona i zaczęłam szaleńczo całować każdy milimetr odsłoniętej skóry. Nasze wargi złączyły się w tańcu i walczyły o dominację.
Znalazłam się na stole, Adam podwinął mi sukienkę zrywając majtki, rozpiął suwak od spodni, wyjął sterczącego penisa po czym jednym płynnym ruchem wszedl we mnie głęboko, a ja o mało nie dostałam od razu orgazmu. Pieprzył mnie mocno wręcz brutalnie.
Dosłownie po pięciu minutach dostałam kosmicznego orgazmu, a potem zaniósł mnie do sypialni w której powtórzyliśmy to jeszcze cztery razy. Jutro nie będę się mogła ruszyć.

...

Dwa dni po najlepszym seksie na świcie zaprosił mnie na prawdziwą randkę do restauracji swojego przyjaciela. Ubrałam się w czarną kiecke I wysokie szpilki I pojechałam, nie mogąc się doczekać na pierwszą randkę. Było cudownie siedząc i jedząc przy stole nie mogliśmy oderwać od siebie rąk. Więc szybko zjedlismy i uciekliśmy do domu aby celebrowac seks.

TO BYŁ BŁĄD...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz