Nienawidziłam schematów, a jeszcze bardziej nienawidziłam się w nie wpisywać. Odkąd tylko pamiętam, byłam niesfornym dzieckiem, a już za czasów przedszkolnych od razu po wejściu do placówki biegłam do łazienki, by rozpuścić sterczące po obu stronach kucyki i związać je w niechlujną pytkę. Zawsze musiało wyjść na moje, a z upływem kolejnych lat było tylko gorzej. Robiłam wszystkim na przekór, a szczególnie, kiedy ktoś szedł ze mną w zaparte. Ja nie wejdę na drzewo? Tylko potrzymaj mi okulary, bo będzie przypał jak coś się z nimi stanie. I to nie tak, że wdrapywałam się po gałęziach, bo chciałam. Najzwyczajniej w świecie m u s i a ł a m udowodnić, że jest inaczej niż mówili inni. Zawsze m u s i a ł a m mieć rację, jak i ostatnie słowo do powiedzenia.
Z biegiem czasu, kolejne etapy życia zmusiły mnie do wypracowania ze społeczeństwem kompromisu. Był to chyba dla mnie najtrudniejszy okres, a w mojej pamięci szczególnie utkwił jeden z balów po podstawówce, kiedy to wśród ubranych w długie suknie wianuszka dziewcząt tańczyłam w smolistych spodniach. Pewnie niektórzy wysnują tezę, że wychowywałam się w rozbitej rodzinie czy inne tego pokroju bajeczki, jednak prawda była inna. Nienawidziłam utożsamiać się z tłumem, przez co sporo czasu zajęło mi dorośnięcie do pewnych spraw. Niektóre rzeczy pozostały bez zmian, a do niektórych zachowań z przeszłości wstydzę się przyznać nawet po alkoholu.
Wyjrzałam za okno. Wyjątkowo ulewny deszcz dudnił o parapet, a na szarej, oświetlanej przydrożnymi neonami, ulicy nie było żywej duszy. Zniecierpliwiona chwyciłam za komórkę i mimo, że spóźniał się od osiemnastu minut, nie zamierzałam do niego dzwonić. Choć od samego początku planowałam wyrzucić go z mieszkania, to bardzo, ale to bardzo chciałam zobaczyć jego minę. To, jak łże bez najmniejszego drgnięcia powieki. Czerwona toyota zatrzymała się na podjeździe, a przez szybę mignęła mi znajoma blond czupryna, przez co ciśnienie skoczyło mi dwukrotnie. Tak jak przewidywałam, kawa dziś nie była potrzebna. Zbiegając po białych, marmurowych schodach ściągnęłam gumkę z włosów i klnąc pod nosem na pozostałe na niej czarne kosmyki, wcisnęłam ją głęboko do kieszeni moich skórzanych spodni. Przekręciłam w lewo dwa razy łucznik i nacisnęłam klamkę dębowych drzwi.
— Wybacz za spóźnienie — musnął mnie przelotnie w policzek i nawet na mnie nie spoglądając, wpakował się do środka. — korek był długi.
Prawdę mówiąc chłopak mógł zacząć odliczać sekundy do wybuchu. Odwróciłam się powoli i z udawanym, zewnętrznym spokojem obserwowałam jego poczynania. Wkroczył do kuchni jak gdyby nic i - jak zwykł to robić - nastawił w srebrnym czajniku z czerwoną rączką wodę na herbatę, a następnie otworzył lodówkę, by wyjąć z niej produkty potrzebne do przygotowania kanapek. Ja i Greg spotykaliśmy się ponad dwa lata. Był to trudny związek, w dużej mierze oparty na dystansie i poszanowaniu swojej przestrzeni. Wiedział o mnie tyle, ile mu powiedziałam i vice versa. Gryząc od wewnątrz policzek z uniesioną do góry lewą, wyrysowaną brwią przyglądałam się jego masywnym plecom, kiedy ten obierał warzywa. Był wysokim blondynem, o niebieskich oczach, chudych nogach i wyjątkowo rozbudowanych barkach, bowiem to akurat tę część swojego ciała wyjątkowo męczył godzinami ćwiczeń na siłowni.
— Zielona czy zwykła? — zapytał jak zazwyczaj i sięgnął do szafki z kubkami, gdy woda zaczęła bulgotać. Rozluźniony krzątał się po mojej kuchni, w moim domu, kiedy godzinę wcześniej łamiąc jakiekolwiek zasady przyzwoitości nawet o mnie nie pomyślał.
— Wynoś się Greg — mruknęłam nie mogąc zebrać sił na donośniejszy, bardziej agresywny ton. Odebranie świadectw było już wystarczająco męczące, a ja naprawdę miałam co robić. Nie planowałam tego dnia awantury.
Chłopak zwrócił się do mnie twarzą, wyraźnie zaskoczony słowami, które opuściły moje usta. Oddychał miarowo i patrzył mi w oczy, z wyjątkowo rozluźnioną miną. Zdradzał go jedynie nos, który marszczył, kiedy kłamał.
CZYTASZ
Behind my back/+18
RomanceBrooke Devils podąża przez życie zgodnie z ideą wzrostu - jest wysoka i mierzy wysoko. Choć wychowana w przekonaniu, że miłość swojego życia poznaje się w narożnej kawiarni przy kawałku ciasta i dobrej latte, związki postrzega jako układ niosący obu...