5. Różowy Pergamin

15 2 4
                                    

Udał się do biblioteki szybkim, nieco zbyt szybkim chodem. Nie cieszył się na spotkanie z pewną ślizgonką o za wysokim mniemaniu o sobie i najbardziej szyderczym śmiechu, jaki kiedykolwiek w życiu słyszał, wręcz przeciwnie. Jednak zapamiętał pewien błysk w jej oku, kiedy oznajmiła, że odnajdzie Hermesa. Stanowił on podstawę do twierdzenia, iż dziewczyna wpadła na jakiś trop.

Już z daleka zauważył jej czarno-brązowe włosy, zarzucone na prawe ramię i proste, niczym pojedyncze nitki makaronu. Siedziała lekko odchylona na krześle, z książka podpartą na jednym kolanie. Widocznie nie zauważyła jego nadejścia.

— Stoję za tobą — rzucił, nie wiedząc za bardzo, w jaki sposób powinien się z nią przywitać. Znajomym mógłby rzucić krótkie cześć, lecz jej daleko było do tego miana. Ledwie kojarzył jej twarz pośród wszystkich magicznych dzieciaków w tym zamku, mimo że uczęszczali na ten sam rok i prawdopodobnie na połowę tych samych lekcji. 

— Wiem, słyszałam, jak oddychasz — odparła, nawet się nie obracając. — Siadaj, zmarnowałeś już za dużo mojego czasu. Czekałam dobre dwadzieścia minut. 

— Nie moja wina, że zamiast zagadać bezpośrednio do mnie, zaczepiasz moich znajomych. Przedstawiłaś im się w trochę podkolorowany sposób.

— Ale na tyle skuteczny, żebyś wiedział, że to właśnie ja na ciebie. Bo, szczerze, ile jeszcze znasz czarujących i inteligentnych brunetek?

— Ani jednej, łącznie z tobą — powiedział zgryźliwie, w końcu zajmując miejsce na krześle obok niej. 

— Ja tylko siebie — przewróciła stronę książce, nie reagując na jego uwagę. — Chociaż nie twierdzę, że takie to rzadkość. Po prostu na taką nie trafiłam. Wiesz, ludzie jakoś za mną nie przepadają, nikt nie jest chętny do rozmowy, podczas której mogłabym go przeanalizować. 

Nie dziwię się, pomyślał, powstrzymując się od powiedzenia tego na głos. Nie ze względu na współczucie, w głosie Reginy nie brzmiała ani nuta smutku. Wyglądała wręcz na dumną z powodu odstraszenia wszystkich swoim charakterem. Valerian chciał już przejść do sedna sprawy, zapytać, czy udało jej się na coś wymyśleć. 

— Chcesz zapytać, czy już wiem, kim jest nasz zakapturowany przyjaciel — stwierdziła, zamiast zapytać i dopiero teraz oderwała spojrzenie od lektury. Miała oczy w piwnym odcieniu, przysuwające na myśl bursztynowy wisiorek. — Potrzymam cię trochę w niepewności. W końcu czekałam na ciebie zniecierpliwiona ponad kwadrans. 

— Aż tak nie mogłaś się mnie doczekać? 

— Aż tak nie mogłam doczekać się opowiedzenia komuś mojego genialnego pomysłu.

Przewrócił oczami na te słowa, nie mogąc już znieść jej zapewnień o własnej wspaniałości. Starał się z całych sił nie wyglądać niezniecierpliwionego. Przeczuwał bowiem, że wtedy Regina odwlekałaby zdradzenie swojego planu jeszcze dłużej, aby rozkoszować się jego złością. 

Przemknął obok nich pracujący w bibliotece pan Staghart, czyli młody mężczyzna o wyłupiastych oczach i zamiłowaniu do strojów, modnych trzy wieki temu. Tym razem postawił na szkarłatny frak z błyszczącego materiału. Pod nim mieściła się biała koszula z niskim kołnierzykiem, na którym zawiązał czarną wstążkę. Nie obdarzył ich nawet spojrzeniem, jak zwykle pogrążony w jakieś powieści (mimo iż jego słownictwo było rodem wyrwane ze średniowiecza, to często bywał przyłapywany na czytaniu współczesnych romansów z drażniącymi kolorami na okładkach i tytułami sugerującymi pikantną treść utworu).
Regina dyskretnie zasłoniła dłonią tytuł leżącej na stoliku książki, a kiedy bibliotekarz zniknął za jednym z regałów, wsunęła ją do swojej torby.

NIGHTMARE °𝓱𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓹𝓸𝓽𝓽𝓮𝓻 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz