2. Prosto po oczach

29 5 5
                                    

Regina poprawiła torbę na swoim ramieniu, żałując, że nie zostawiła jej w dormitorium zaraz po zakończeniu zajęć. Podczas wróżbiarstwa, czyli lekcji odbywającej się w małej  i wypełnionej słodkim zapachem kadzidełek profesor Trelawney sali, swoje tęskne spojrzenie wbijała w widok za oknem. Na hogwardzkich błoniach po raz pierwszy od tygodnia nie padał deszcz, a ziemi nie pokrywała dawka wilgoci. Ciemne chmury wciąż unosiły się nad zamkiem i raczej nie było za ciepło, jednak dziewczyna, z policzkami różowymi od panującej w klasie duchoty, nie pragnęła niczego bardziej, niż chłodnego powiewu na twarzy.

Zaabsorbowana stosem pracy domowej i kilkoma własnymi...projektami, wędrowała po całej szkole, nie zachodząc ani razu do pokoju wspólnego ślizgonów. Teraz przyszło jej odpokutowywać poprzez wspinanie się po szalenie wysokich schodach z dodatkowym balansem. Zmierzała prosto na Więżę Astronomicznej, o tej godzinie zapewne pogrążonej w mroku. Od ciszy nocnej dzieliły ją jakieś dwa kwadranse.

Westchnęła, dotarłszy w końcu na górę. Zaczęła się zastanawiać, czy opłacało jej się pokonywać tę wykańczającą trasę w każdy wtorek po kolacji, aby uzyskać informacje o osobach, które ledwo kojarzyła, od kogoś, kogo nawet nie znała. Dowiedziała się od niego, między innymi, że czwartoroczniak Taylor Madden przemyca do Hogwartu eliksiry miłosne i próbuje swoich sił w handlu nimi. Niby nic nie znacząca informacja, a od tamtej pory Regina bacznie przyglądała się, czy czyjaś ręka nie migała tuż nad jej pucharem. Nie, żeby ktoś chciał ją w sobie rozkochiwać, powszechnie znano ją jako lizuskę o paskudnym charakterze, co jej absolutnie nie przeszkadzało. Zdawała sobie sprawę, jak niewiele osób potrafiło dojrzeć to, co kryło się pod jej złośliwymi odzywkami — niesamowity intelekt, dociekliwość i spryt. 

Wracając, podczas gdy jej rówieśniczki odpoczywały po ciężkim dniu na spotkaniach swoimi znajomymi, lub w towarzystwie dobrej książki, ona ruszała na spotkanie z chłopakiem, nazywającym samego siebie Hermesem i znającym wszystkie brudne sekrety każdego ucznia, nauczyciela, a nawet ducha. W zasadzie nie wiedziała, czy w ogóle jest chłopakiem.  W zasadzie nie wiedziała o nim niczego, oprócz jego głosu i wzrostu, chociaż to drugie pozostawało wątpliwe. Żyli w magicznym świecie, gdzie złamana kość zrastała się w zaledwie kilka godzin. Modulacja głosu w porównaniu do tego nie wydawała się wcale niemożliwa

Podeszła do kamiennej barierki wieży. Jej czujny wzrok przyciągnęła leżąca na niej koperta. Marszcząc brwi, spróbowała odczytać, co na niej napisano.  — A więc to ty — rozległ się głos za jej plecami.  Uniosła wzrok na przybysza. Nie brzmiał ani nie wyglądał jak Hermes. Dostrzegła zarys jego sylwetki, gdy podszedł bliżej i padło na niego nocne światło gwiazd. Był mniej więcej we wzroście Avery (a uchodziła ona za dosyć wysoką). Niejedna dziewczyna mogłaby dostać kompleksów na widok jego ciemnobrązowych i choć nie długich, to niebywale gładkich i lśniących włosów. Twarz o ostrych rysach wyrażała niemożliwą do rozszyfrowania obojętność. Uwagę dziewczyny, oprócz przypinki prefekta na piersi, przyciągnęły przede wszystkim oczy — bladobłękitne, szkliste. Gdyby się do niego zbliżyła, dostrzegłaby swoje odbicie, niczym w lusterku. Z pewnością musiał uchodzić za przystojnego. 

— A więc to ja — odparła niemal natychmiast. Podejrzewała, że musiał ją z kimś pomylić. Bo po co inaczej by ją zaczepiał?  — Dlaczego mi to wysłałaś? — uniósł do góry kawałek jakiegoś papieru. — Bo wiesz, jeżeli chciałaś omówić się na randkę, mogłaś po prostu zapytać. Najprawdopodobniej bym się nie zgodził... Przerwała mu, wybuchając gromkim śmiechem. Kątek oka zauważyła, jak jego mina na moment zmarkotniała. Własna matka powiedziała jej kiedyś, że jej rechot brzmi tak szyderczo i brutalnie, że mógłby wprawić w zażenowanie do własnej osoby, każdą stąpającą po świecie istotę. Krukon (co wywnioskowała po odznace) odzyskał wcześniejszą postawę w ułamku sekundy.  — Widzę, że bawi cię nękanie mnie. Zobaczymy, czy będziesz się tak śmiała, gdy dowie się o tym opiekun twojego domu.  Groźba jeszcze bardziej rozbawiła Reginę. Zestarzały profesor Slughorn był wręcz nią oczarowany i przy każdej okazji zapraszał ją do swojego kółka ulubieńców. 

NIGHTMARE °𝓱𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓹𝓸𝓽𝓽𝓮𝓻 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz