x6

563 16 5
                                    

Budząc się następnego poranka, zastałam niespodziankę, która leżała na moim biurku. Bodajże był to prezent. Odpakowałam pudełeczko, w którym zobaczyłam piękna bransoletkę z literkami, OW. Nie mam pojęcia co one oznaczają, ale to nie zmienia faktu, że jej nie bede nosić. Była srebrna. Nie było
w środku żadnego liściku bądź karteczki, abym mogła przeczytać od kogo jest ten śliczny podarunek.

Dzień zaczynał się naprawdę cudownie.

Poszłam do toalety i jak na codzień wykonałam moją poranną rutynę. Następnie nałożyłam pomadę na brwi, maskarę, co nie co korektora pod oczy i na usta błyszczyk. Stwierdziłam, że z makijażem zaszaleje dopiero kiedy będę szła na imprezę. Ubrałam moje jeansowe dzwony, czarną bokserkę, a na nią moją ukochaną czarną bluzę rozpinaną. Wzięłam plecak i telefon i zbiegłam na dół. Dziś wyjątkowo mam dużo czasu przed szkołą.

Wchodząc do kuchni zastałam tort na samym środku blatu, który był z Friends, a na samym środku były dwie świeczki 17. Momentalnie wszyscy wyskoczyli zza rogu i zaczęli mi śpiewać Sto lat. To była jedna z piękniejszych  chwil jakie były w moim życiu. Każde urodziny były piękne i bardzo dobrze spędzone, ale jakoś te mnie wzruszają dwa razy mocniej. Nawet nie mam pojęcia czemu.

Po skończonej piosence i zjedzeniu tortu, każdy podarował mi coś. Rodzice dali mi kasę, bo uważają, że sama sobie kupię coś co mi się spodoba. Brat z Becc też mi to dali. Wilsona nie było. Dziadkowie przyjadą w weekend. Więc i tak to dużej różnicy mi teraz nie robi.

Gdy wszyscy się rozeszli, ja musiałam iść do szkoły, a bardziej na parking, bo tam czekał na mnie Nate. Nie wiem czemu, ale jakoś dziwnie się poczułam, że nie było rano Wilsona. Chociaż czego ja się spodziewałam. Że mi zaśpiewa piosenkę urodzinową? Pewnie przy pierwszej lepszej okazji by mnie wyzwał. Zresztą ja go też.

Podbiegłam do auta i przywitałam się z Davisem.

- Wszystkiego Najlepszego słoneczko ty moje!!- odparł chłopak.

- Dziękuję ci bardzo kochanie.- odpowiedziałam.

Zawsze do siebie tak mówiliśmy. Nasza przyjaźń się tak rozwinęła, że sama nawet nie wiem, kiedy zaczęliśmy do siebie tak mówić. Chociaż fakt, że Nathaniel jest homoseksualny, sprawia, że inny mamy stosunek do siebie.

Nate wręczył mi prezent. Słodko.

- Wiesz, że nie musiałeś?- spytałam.

- Oh no wiem, ale jak to zobaczyłem to od razu skojarzyło mi się z tobą i no po prostu musiałem ci to kupić! Otwieraj! Jestem ciekawy twojej reakcji.- powiedział zafascynowany.

Rozpakowując prezent nie mogłam uwierzyć co moje własne oczy widziały. Koszulka mojego ulubionego zespołu. The Beatles.

Nie wierzyłam w to. Ona dosyć sporo kosztowała. Wiem, że on ma dużo kasy, ale nie musiał tyle wydawać na mnie. Szczególnie na mnie.

- Nie wiem jak ci dziękować Nate.- odparłam ledwo potrafiąc coś powiedzieć. Łzy mi automatycznie leciały. To był jeden z moich lepszych prezentów, jak nie najlepszy, które dostałam w moim całym życiu.

- Nie musisz. Kocham cie bardzo, zasłużyłaś na to, szczególnie po tym jak cie traktowałem.- powiedział przytulając mnie.

- Kocham cie tez. Jeszcze raz bardzo ci dziękuje.

Od razu, gdy wyjechaliśmy przebrałam w aucie się ze swojej bokserki i bluzy na tą koszulkę, a moją górną część ubioru spakowałam do plecaka.

Wchodząc do szkoły, przy szafkach zastałam Ashley.

Nie wiem po co ona tu stoi skoro jej szafka znajduje się piętro wyżej. Postanowiłam ją zignorować. Jak będzie coś chciała to zacznie pierwsza do mnie gadać.

Only time is the solutionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz