Od razu na wstępie prosze
was, abyście przeczytali notatkę
na końcu rozdziału! Miłego czytania!***
Minęły trzy dni. Dni, które spędziłam całymi czas w szpitalu będąc pod obserwacją, którą zlecił mi lekarz. Od momentu, gdy każdy dowiedział się o mojej chorobie nie zmieniło się nic. Prócz monotonności, która była przez ten czas. Leki, badania, odwiedziny. Rodzice spędzali ze mną każdy dzień jakby nie dotarło do nich, że jestem chora. Bądź co gorzej jakbym miała mnie już jutro nie być. Becc i Noah byli dwa razy i opowiadali mi o swoich przygotowaniach na ślub. Z Nate'm oraz Ash pisałam na grupie, którą stworzyli. Dowiedziałam się, że przez te trzy pełne dni nic się wydarzyło. Może prócz tego, że Liam publicznie upokorzył kruczyce i obściskiwał się z jakimiś laskami. Wspominając o Wilsonie, nie miałam z nim żadnego kontaktu od momentu wysłania tej wiadomości. Żadnych odwiedzin, smsów czy dzwonienia. Jakbym nie istniała. A co gorsze... jakby mnie znowu nienawidził.Na całe szczęście dzisiaj już mnie lekarz wypisał i dał receptę na leki, które muszę brać.
Nadal nie zdecydowałam się czy pójdę na radioterapię bądź chemioterapię. Nie umiem tego przyswoić. Nie chce umierać. Chce żyć.
- Halo Oli. - odezwała się mama. - Musimy już się zbierać, tata czeka na nas w aucie.
Musiałam się mocno zamyślić.
- Ah. Tak, tak, już wychodzimy.
Wzięłam wypis z receptą od lekarza i ruszyłam wraz z rodzicielką, która wzięła moją torbę szpitalną w której znajdowały się moje rzeczy.
Wchodząc do auta przywitałam się krótko z tatą i wyruszyliśmy prosto do domu. Byłam zmęczona. A podróż wyjątkowo sprawnie nam minęła.
Przez natłok moich myśli zapomniałam całkowicie o pobyciu Liam'a w naszym domu. Nie chciałam go widzieć. Ani z nim rozmawiać. Nie odzywał się przez jebane trzy dni od tamtej wiadomości. Zero kontaktu z nim miałam, a na dodatek latał po kątach z jakimiś dziwkami, jakby słowa, które mi napisał nie miały żadnego znaczenia dla nas.
To nie tak, że byłam zazdrosna o Wilsona, bo nie byłam. Mógł robić sobie co mu się żywnie podoba.
Z natłoku moich myśli wyrwał mnie mój brat, który na wejściu od razy się wydarł jak idiota, gdzie normalnie byłam do tego przyzwyczajona, to teraz mi łeb pękał z bólu.
- I jest moja kochana siostrzyczka! Chodźże tu, niech no ja cie wyściskam szczurze!
- Daj mi spokój. - jęknęłam z bezsilności. - Widziałam się z tobą kilka jebanych godzin temu. Weź się zajmij swoją narzeczoną.
- Olivia, słownictwo. - skarciła mnie matka.
No tak, bo mając siedemnaście lat nie mogę se przeklnąć, gdzie Noah robił to już mając czternaście.
- Daj jej spokój Emily. - wtrącił tato, którego uwielbiałam w tej chwili jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
Nim się ktokolwiek znowu odezwał, szybko przebiegłam dom kierując się do swojego pokoju. Dzięki bogu, a raczej mojej rodzinie, nie zwracałam zbytnio uwagi na to czy Wilson jest w pomieszczeniu z nami.
Niestety na mój jebany pech, zaraz miałam się przekonać.
- Cześć Miller. - rzucił chłopak wchodząc do pokoju, po czym dodał. - Jak się czujesz?
CZYTASZ
Only time is the solution
Teen FictionIch rodzeństwo jest małżeństwem, natomiast oni się nienawidzą od dzieciństwa. Olivia Miller i Liam Wilson nigdy nie potrafili się porozumieć, lecz jedna rzecz sprawiła, że zmienili do siebie podejście i zaczęli się dogadywać. Ale czy, aby nie było j...