Kilka dni później...
Wstałam dość wcześnie, był czwartek.. Od tygodnia siedzę w domu, wolny czas spędziłam na poszukiwaniu pracy, przynajmniej jakieś tymczasowej. Wiadomo nie chciałam brać pierwszej lepiej opcji, ale też nie oczekiwałam, że znajdę od razu coś dobrego, dlatego każdą opcje starałam się przeanalizować jak najlepiej. Patrząc na pogodę za oknem, zdałam sobie sprawę, że jesień już powoli daje po sobie poznać. Brak słońca i wiatr zwiastunowały, że nie będzie to ciepły dzień.
Zdecydowałam się zrobić jakiś obiad. W końcu miałam wystarczająco dużo czasu. Pozniej zabrałam się za robienie prania i sprzatanie. W końcu wszyscy zaczęli się zjeżdżać do domu.
Stojąc w kuchni popijając kawę wpatrując przez okno na ulicę, usłyszałam zbliżające się kroki z korytarza. Kiedy się odwróciłam zauważyłam partnera mamy wchodzącego do kuchni.
Mężczyzna nadal ubramy w służbowe rzeczy, jednak tym razem jego elegancka koszula ułożona była w nie dbały sposób, krawat zwisał luzem z szyji. Mężczyzna podszed do blatu, w ręce trzymał karafkę podejrzewam, że z Whisky. Po chwili wyciągnął z szafki szklanke, następnie nalewając do niej alkohol. Patrzac na mężczyznę poczułam, że nie był to jego pierwszy trunek dzisiejszego dnia. Jego twarz była blada, na czole widać było miesiące się krople potu, które chwile potem przetarł ręką. Chwyciłam mocniej kubek, przyciskając do klatki piersiowej. Ten widok po prostu mnie odtrącał.
- Znazłaś już pracę? - spytał nagle cierpkim głosem, przerywając niezręczną ciszę, po chwili biorąc duży łyk napoju, opierając się ręką o blat.
- Nadal szukam. - odpowiedziałam równie ciężkim głosem. Co prawda miałam już jedną ofertę, byłam nawet umowiona na wstępną rozmowę, jednak wolałam nic mu na ten temat nie wspominać, dopoki nie wiedziałam na ile jest to pewne.
- Dobrze by było żebyś coś znalazła. - rzucił - Nikt nie będzie cię za darmo utrzymywał. - wypalił nagle, biorąc drugi łyk, spoglądając na mnie z ukosa. I znowu wracamy do kwesti pieniędzy. Mówił to w taki sposób jakbym, sama wolała siedzieć w domu, jakby to był mój wybór. Najchętniej gdybym tylko mogła i byłoby mnie na to stać, poszłabym z stąd. Z myśleń wyrwalo mnie parskniecie mężczyzny.
- Może gdybyś wybrała inny kierunek, lepiej by ci szło znalezienie pracy. - potrząsnął głową - Pedagogika, co to jest w ogóle za kierunek? Takich jak ty jest tysiące, - zakpił pod nosem. - W przyszłości będziesz się modlić, żeby gdzieś dostać pracę. - parsknął, wyciągając w moją stronę rękę. - Jak teraz już nie możesz znaleźć pracy, to co będzie kiedyś? Pomyślałaś może? - mówił to takim pretensjonalnym głosem, jakby to tyczyło się jego życia, jakby to od niego zależało. Nie nawidziłam kiedy to robił. Kiedy tak bardzo mną gardził.
- Zarządzanie. - pokiwał głową. - Tylko dzięki takim profilom ma się szanse zaistnieć w tym beznadziejnym świecie. - poraz kolejny parsknął po nosem, z siłą odkładając szklankę po alkoholu na blat.
Do moich nozdrzy doleciał nie przyjemny zapach alkoholu, zmarszyłam nos przyglądając się poczynaniom mężczyzny. Ten widok zdawał się dla mnie po prostu obleśny. Ostanimi czasy coraz częściej można było zaobserwowac jak Jae sięgał po alkohol, nawet w środku dnia czy tygodnia. Nie było dla niego zadnej przeszkody, aby w razie chęci udać się do barku w salonie, wyciągnąć karafkę z whisky i upić się mniej lub więcej.
Po chwili mężczyzna wyprostował się, przetarł ręką twarz, po czym odszedł w kierunku gabinetu, zamykając się w pomieszczeniu. Odetchnęłam z ulgą opierając się ręką o blat kuchenny.
...
W dobrym humorze wracałam właśnie z rozmowy o pracę. Kilka dni temu znalazłam ogłoszenie w internecie do obsługi klientów jako barman w pobliskim pabie. Z jednej strony pracowałam prze zostatni rok za ladą, wiec stwierdziłam ze warto spróbować, i że nic nie powinno mnie zaskoczyć. Praca różni się jedynie tym, że teraz będę mogła pracować także w weekendy kiedy będę miała dni wolne od uczelni i zajęć. W tygodniu jako, że jest to bar będą wypadać dni wolne. Mimo, że przepracuję mniej dni w miesiącu nadal uważam, że na jakis czas jest to dobra opcja. Chyba nie może być tak źle? Mimo, że praca w pabie nieraz wieczorami, pośród różnych ludzi to nie jest moja wymarzona praca, jednak cieszyłam się, że udało mi się tak szybko znaleźć jakąś opcje awaryjną.
W domu było cicho, co nie było dla mnie nowością, była zdecdowanie wczesna godzina. Wchodząc po schodach na piętro, usłyszałam stłumiony huk. Od razu dało mi to do myślenia, że jednak Chanbin najprawdopodobniej jest w domu.
Idąc korytarzem na piętrze, przeszłam obok pokoju Chambina od którego drzwi były uchylone. Zajrzałam przez nie do środka, chłopak biegał po pokoju, ewidentnie gdzieś się spiesząc nawet mnie nie zauważając. Pokolei wrzucał jakieś rzeczu do czarnego już po przejściach plecaka i wtedy dostrzegłam To. To widziałam na ostatniej imprezie, Na nieułożonym łóżku koło plecaka leżała mała przezroczysta torebka z charakterystyczną zawartością. Wstrzymałam oddech, wchodząc do środka pokoju.
- Co ty robisz? - spytałam pokazując na łóżko - Co to jest? - nagle chłopak wyprostował się
- Wyjdz stąd! - rzucił nerwowo, pokazując w strone drzwi. Stałam w miejsce uparcie. - Wypad. - blondyn nerwowo zaczął mnie pchać w stronę wyjścia.
- Ty jesteś nie normalny - odpowiedziałam odsuwając jego rękę. - Po co to bierzesz? chcesz się kompletnie stoczyć? Mało ci problemów w życiu? - mówiąc to starałam się przemówić mu do rozsądku. Kompletnie nie rozumiałam po co ludzie w ogóle biorą takie rzeczy. Co im to daje? Czy naprawde jest im to aż tak potrzebne, czy naprawdę wolą iść tą drogą i stoczyć się zamiast zacząć albo choćby próbować normalnie żyć?
- To nawet nie jest moje. - rzucił, odpychajac mnie w kierunku drzwi. Od razi odtrąciłam jego rękę na bok. - Z resztą kto ci się każe wpieprzać w moje żucie? - warknął, puszczając mnie.
- Tak zawsze winny sie tłumaczy. Po co ci to? Przestań w końcu, to dlatego jesteś taki nerwowy i agesywny? - dopytywałam się. Chłopak odwrócił się w strone, okna chwytając się za głowę.
- Po prostu stad wyjdź. - odpowiedział patrzac na mnie na skraju wytrzymałości, próbując sie opanować.
- Jak chcesz? - odpowiedziałam równie ostrym głosem, zabierając mu z przed nosa foliową torebkę.
Zaczęłam szybko kierować się w stronę łazienki, słysząc jak chłopak biegnie za mną. Wchodząc do toalety zatrzasnęłam drzwi, przekluczajac od razu zamek. Chwile potem Chanbin dotarł pod drzwi, uderzając w nie piesciami, miałam wrażenie jakby miały wyjść zaraz z zawiasów.
- Otwieraj. - nie reagując na jego słowa, podniosłam klape od toalety, po czym całą zawartość torebki wsypałam wprost do wc.
- Przestan brać to gówno. - nacisnęłam spłuczkę patrząc jak ten cholerny narkotyk po chwili znika w kanałach.
- Co ty zrobiłaś? - słyszałam pytanie jednak już nie wypowiedziane w złości - To nie było moje, miałem to tylko komuś dostarczyć. - odwróciłam się w stronę drzwi, czy on mówił serio? Zamarłam na chwilę. Tak jakbym przed chwila zdała sobie sprawę z tego co przed chwilą zrobiłam. Ale przecież nawet jeśli to nie było jego, nie zmieniało faktu, że sam miał kiedyś z tym styczność - Teraz sama się będziesz tłumaczyć i módl się żeby ci to darował! - wykrzyknął, po czym ostatni raz uderzył ręką w drzwi sprawiając aż podskoczyłam, odchodząc od dębowych drzwi. Poszedł, a ja zostałam sama.
Nagle oddech stał się ciężki. Miałam się trzymać z daleka, a znowu zaszłam za daleko. Przez swoją empatię do innych, przez to, że nie potrafię stać obok czegoś obojętnie, po raz kolejny przyniosłam sobie niepotrzebny kłopot. Ale to nie moja wina, że nie potrafię udawać, że czegoś nie widzę, tym bardziej jeśli w grę w chodzą takie rzeczy jak narkotyki...
CZYTASZ
WYJĄTKOWA | Changkyun 18+
FanfictionY/N to młoda, zdolna dziewczyna o pięknej słowiańskiej urodzie. Od dziecka po rozwodzie rodziców, mieszka w Korei Południowej ze swoją mamą, a od dłuższego czasu z jej nowym parterem i jego synem. Właśnie wtedy jej dotych czas spokojne życie rodzinn...