7

640 24 18
                                    

Przez kolejne noce nie potrafiłam zasnąć. Ignorowałam każdy dźwięk mówiący o wiadomości od Hypnosa, oddając się w ręce klubu złamanych serc. Czułam się, jakby te kilka słów, wypowiedzianych od Axela wyrwało mój organ pompujący krew prosto z piersi.

Tamtą noc pamiętałam jak przez mgłę. Przez nadmiar emocji, kompletnie zapomniałam poinformować Stacy i Faith, jak skończyła się sytuacja, która wywołała sensację podczas imprezy urodzinowej. Wypisywały do mnie przez pół nocy, kiedy ja leniwie spoglądałam w sufit, chcąc wybudzić się z koszmaru, który, ku mojemu nieszczęściu, był rzeczywistością. Na moją niekorzyść działał dodatkowo fakt, że tak, jak się spodziewałam, wczoraj w domu byli moi rodzice, którzy nie szczędzili uwag na temat trzeźwości i odpowiedniego zachowania podczas tego typu zabaw.

Tamtego sobotniego popołudnia wstałam, nie różniąc się bardzo swoim stanem z poprzednich dni. Pod moimi oczami wciąż znajdowały się wory, a uśmiech zastępował smutny grymas. Nawet obecność mojej mamy, która od rana szykowała się do wizyty pani Anderson, nie stanowiła dla mnie większego problemu w obliczu sytuacji, która nie dawała mi spokoju.

Zeszłam po schodach, napotykając rozłożony w salonie stół, na którym leżał wystawny obrus. Z kolei na nim, umieszczone zostały bogato zdobione filiżanki i puszysty makowiec. Zastanawiałam się jaka była przyczyna tak wczesnej wizyty kobiety. Zazwyczaj przychodziła do naszego domu wieczorem i właśnie wtedy oglądała wraz z moją rodzicielką tanie komedie przy herbacie lub lampce wykwintnego wina.

— Charlotte, proszę ubierz coś lepszego od piżamy — na wejściu oprócz zapachu makowca przywitał mnie głos mojej mamy. — I zakryj te paskudne wory pod oczami — dodała, wychylając się z kuchni. — Wyglądasz jak trup.

Wróciłam do swojego pokoju, nie przejmując się jej komentarzami. Uodporniłam się na tę truciznę, wierząc, że nigdy nie zaleje całkowicie mojego organizmu. Jedynie co powodowało dziwne ukłucie w moim sercu to fakt, że ani razu nie zainteresowała się przyczyną mojego stanu. Chciałam choć raz porozmawiać z nimi szczerze o moich problemach innych niż kolejne bankiety, czy sprawy związane z ich pracą.

Wyjęłam z szafy granatową sukienkę z bufiastymi rękawami. Swobodnie opadła na moje ciało, podkreślając wcięcie w talii. Zgodnie z poleceniem matki, wykonałam standardowy makijaż, zakrywając uciążliwe wory korektorem. Całość dopełniłam przezroczystym błyszczykiem. Gdy gotowa stanęłam przy schodach, mając w głowie świadomość, że zaraz stanę w ogniu krytyki, usłyszałam dzwonek do drzwi, który okazał się być moim wybawieniem. Mama zawołała mnie do salonu, a następnie poszła otworzyć, witając się z Rosaline pocałunkiem w policzek. Gdy blondynka zauważyła moje wciąż smutne spojrzenie, popatrzyła na mnie tak, jakby zauważyła mój gorszy nastrój. Wzięła mnie w swoje objęcia, wpychając do ręki czekoladę z orzechami, tak, aby Lucy nie wypatrzyła słodkiego prezentu. W podziękowaniu zwiększyłam uścisk i pobiegłam do pokoju, odkładając podarunek do szuflady. Niestety, szczególnie moja mama była przeciwna jedzeniu przeze mnie słodyczy, lecz Rosaline znajdowała na ten fakt odpowiedni sposób. Wkrótce zasiadłyśmy do stołu, gdzie każdy, z wyjątkiem mnie kosztował kupnego makowca.

— Przepraszam, że nachodzę was dzisiaj wcześnie — pani Anderson przerwała ciszę, spoglądając w naszym kierunku przepraszająco. — Jednak mam dla Lottie propozycję nie do odrzucenia — podkreśliła ostatnie słowa, jasno dając do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy. — Wychodzę dzisiaj z dzieciakami do kina i abyś trochę się rozerwała, zabieram cię ze sobą.

Te słowa spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Tak, jak z ogromną przyjemnością spędziłabym czas z panią Anderson i jej młodszymi pociechami, tak nie miałam ochoty stawać w twarzą w twarz z jej najstarszym synem. Po imprezie, nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, a on sam opuszczał kolejne szkolne dni, jakby chciał uciec od mojego widoku.

The Video GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz