5

0 0 0
                                    

Po pierwszej lekcji Alice miała swoją nauczycielkę po dziurki w nosie. Uważała, że jej sposób prowadzenia zajęć jest absurdalny i będzie musiała sama odwalić większość roboty. O ile ciekawych przedmiotów jak czarna magia dziewczyna słuchała z zainteresowaniem, to podczas nudnych wygłupiała się, przeszkadzała lub zajmowała zupełnie czymś innym. W tygodniu czytała książki tylko o tym co przykuło jej uwagę albo zaintrygowało. Numerologii czy runy czytała tylko przed przewidywanym odpytaniem, żeby mieć to z głowy. Najlepiej radziła sobie z zaklęciami i eliksirami. Wiedziała też, że prawdopodobnie są to jedyne przedmioty przydatne w późniejszym życiu. W ten sposób minęły cztery miesiące nauki i nadeszła przerwa świąteczna.

Tuż przed wigilią Alice dowiedziała się, że w tym roku święta spędzą w dworze Malfoyów. Rodzice nie chcieli zdradzić więcej szczegółów ani powodów podjętej decyzji. Ta nietypowa sytuacja bardzo zaciekawiła dziewczynę. Nigdy nie poznała żadnego Malfoya, nawet nie kojarzyła tego nazwiska.

W dniu wigilii Alice była bardzo podekscytowana. Próbowała wyciągnąć jeszcze jakieś informacje od rodziców przy śniadaniu jednak powiedzieli tylko że ma się ładnie ubrać i być gotowa o czwartej.

Dziewczyna ubrała się w ciemno zieloną sukienkę, czarne baleriny i czarny sweterek. Włosy tylko rozczesała i zostawiła rozpuszczone. Przed wyjściem założyła czarny płaszczyk.

Punktualnie o czwartej spotkała się z rodzicami przy wyjściu i wyjechali. Podróż nie trwała długo, ponieważ dwór Malfoyów znajdował się w tym samym hrabstwie. Gdy byli na miejscu zobaczyli wielki ciemny dom wyglądający jak mniejsza wersja pałacu.

W drzwiach przywitała Averych służba zabierając płaszcze i zapraszając do środka. Weszli do jednego z pokoi w którym znajdował się długi stół i choinka, obok której stali gospodarze. Wszyscy się ze sobą przywitali i zasiedli do stołu.

Dorośli prowadzili konwersację na temat finansów i polityki. Jednak Alice była zainteresowana kimś innym. Po drugiej stronie stołu siedział chłopak w podobnym wieku do dziewczyny. Miał bardzo jasne, prawie białe włosy i szare oczy. Ubrany w czarny garnitur wyglądał nieco zbyt poważnie jak na swój wiek. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały Alice zdała sobie sprawę, że trochę za długo mu się przyglądała.

Po zjedzonej kolacji nadszedł czas na prezenty. Były to drobne, ale trafione upominki. Młoda Avery dostała księgę czarnej magii i srebrny naszyjnik z wężem. Blondyn rozpakował nową miotłę i zegarek.

Gdy wszystkie prezenty zostały rozdane ojciec chłopaka zaproponował, aby z Alice zajęli się sobą. Sami poszli do innego pomieszczenia kontynuując rozmowę.

Malfoy zaczął iść w przeciwnym kierunku. Dziewczyna dogoniła go i zaczepiła

– Hej. Jestem Alice, a ty?

– Draco. – rzucił ozięble – Ponoć nie chodzisz do Hogwartu.

– Zgadza się, ale mam strasznie wredną nauczycielkę. Niestety rodzice uważają, że jest jedną z najlepszych i nie ma opcji, żeby zatrudnili kogoś innego. No ale przynajmniej niby coś tam mnie uczy. – wzruszyła ramionami.

– W Hogwarcie też nie jest łatwo. Latałaś kiedyś na miotle?

– Nie, ale nasłuchałam się teorii latania. – Alice się zaśmiała – A ty? Pewnie umiesz, skoro dostałeś pod choinkę.

– Mówiąc nieskromnie jestem jednych z lepiej latających pierwszego roku. Dzięki temu dostałem się do drużyny Quidditcha, takiej gry na miotłach.

– Też bym chciała móc w to zagrać – westchnęła – Zamiast tego siedzę nad książkami ucząc się zaklęć, eliksirów i innych głupich rzeczy.

Draco zamyślił się przez chwilę i stwierdził

– Jeżeli pokonasz mnie na zaklęcia to nauczę cię latać na miotle. Co ty na to?

– Zgoda, nie masz szans z moimi zaklęciami. – Alice uśmiechała się od ucha do ucha i nie mogła doczekać się pojedynku.

Wyszli na zewnątrz. Było chłodno i prószył śnieg. Stanęli na środku ogrodu i ustalili zasady. Mieli rzucać niepowtarzającymi się zaklęciami na przemian, dopóki nie wyczerpią swojej wiedzy. Kto pierwszy nie będzie miał nowego zaklęcia - przegrywa.

– Możesz zacząć. – Alice stwierdziła, że da chłopakowi złudną przewagę.

Padło wiele różnych czarów, ale ostatecznie wygrała Avery.

– Czy ty siedzisz całymi dniami i uczysz się zaklęć? Nie poznałem jeszcze nikogo kto znałby chociaż połowę z tych których użyłaś. – Draco wyglądał na zaskoczonego.

– Może czasami delikatnie przesadzam z wyprzedzaniem materiału. – Alice zachichotała – Dlatego poprosiłam o księgę czarnej magii.

– Nikt normalny tego nie robi. – zakpił – Poczekaj tu. Przyniosę miotły.

Chłopak pobiegł do domu i po kilku minutach wrócił z dwoma kijami.

– Starszy jest dla ciebie, może się nie zabijesz na nim. Ja mam nowy. Jeżeli gdzieś polecisz to będę mógł bez problemu cię dogonić. – bawiła go ta sytuacja.

Draco wytłumaczył Alice w jaki sposób przywołać miotłę i w skrócie pokazał, jak nią sterować. Dziewczyna zrobiła wszystko według instrukcji. Jednak po chwili spadła przez nieuwagę w krzaki. Malfoy zaczął się z niej śmiać.

– Może jednak powinnaś zostać przy książkach!

Zdenerwował tymi słowami Avery, więc wyczarowała wir powietrza, który zrzucił chłopaka na drzewo. Teraz role się odwróciły.

– Ej! Ściągnij mnie stąd! – Draco krzyczał i wygrażał dziewczynie co zrobi jak już zejdzie.

Z jednej strony Alice chętnie by mu pomogła, chociaż z drugiej bawił ją sposób w jaki chłopak się denerwuje. Postanowiła, że będzie dla niego...

11 miła i może nawet się zaprzyjaźnią.

12 wredna i na każdym możliwym kroku go denerwować.

Sam zdecyduj... HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz