Sprite

17 2 9
                                    

Nigdy jeszcze nie byłem tak zestresowany... burczeniem w brzuchu. Ale gdy chłopak wyjął pachnący posiłek z trudem mogłem powstrzymać się od ślinienia na widok jego talerza. Dobrze że nie widział jak wyglądają pierwotne odruchy ludzkie. Cały dzień nie jadłem, który dwudziestopięciolatek wytrzyma tyle bez bułki z szynką czy schabowego? Poczekałem chwilę nim obszedłem kuchenną wyspę i zerknąłem do zlewu. Z ulgą odkryłem że napój jest cały. Po cichutku go wyjąłem i upiłem mały łyk. Dawno nie miałem w ustach nic smaczniejszego. Na palcach podszedłem do drzwi salonu by sprawdzić czy na pewno właściciel domu jest zajęty jedzeniem. 

Co jest ciche w przygotowaniu, pożywne i nie wytwarza zapachu? Z sercem w gardle otworzyłem lodówkę. Chwyciłem dwa plasterki szynki i wsunąłem do ust. Chciałem tylko zagłuszyć głód. Musi mu się wydawać że nic nie zniknęło. Na prawdę, żebym mógł tutaj zostać on nie mógł się zorientować... Przynajmniej przez jakiś czas. Potrzebowałem choć paru dni by ułożyć to sobie w głowie. Zaplanować coś. Oderwałem kilka winogron szybko wsuwając je do ust. Czego jest najwięcej? Jogurtów nieznanej mi marki o waniliowym smaku. Sięgnąłem po ostatnie opakowanie z tyłu lodówki, by nie można było na pierwsze... dotknięcie... zauważyć zniknięcia. Ostrożnie zamknąłem drzwi lodówki i spojrzałem za siebie czy nikt nie wchodzi. Chyba byłem przewrażliwiony... wydawało mi się, że chłopak może usłyszeć nawet bicie mojego serca. Może byłem jeszcze nieco rozemocjonowany po dzisiejszych wydarzeniach, powinienem na to zrzucić winę.

Nieco pewniej sięgnąłem do półki obok zlewu w której jak widziałem były widelce. Tak jak myślałem były tam wszystkie sztućce, lekko zabrzęczały gdy ją zamykałem. Serce ponownie kilka razy uderzyło mi szybciej, ale tak jak myślałem nic się nie wydarzyło. Błyskawicznie zjadłem zawartość jogurtu który okazał się mdły w smaku. Nie wiedziałem jeszcze co zrobić z łyżeczką by nie zrobić hałasu, ani nie zostawić dowodów mojej obecności. Dlatego oblizałem ją dokładnie i wsunąłem do kieszeni spodni, potem wyrzuciłem do kosza opakowanie i ponownie przyssałem się do napoju ze zlewu. Miałem nadzieję, że pomyśli iż wylał zawartość, to przecież nieistotne. Starałem się choć położyć pustą puszkę w to samo miejsce co poprzednio. 

Poszedłem do salonu. Świetnie. Jeśli teraz zasnął i nie przeszkadzała mu ta cholerna muzyka to na pewno nie wstanie by ją wyłączyć. Zirytowałem się na blondyna. Także będę musiał zasnąć w akompaniamencie skowytu ciemnoskórej kobiety i saksofonu. Mógł chociaż zdecydować się na coś bardziej nowoczesnego. Jakiś dobry bit... tyle dobrze, że błądził po domu po ciemku. 

Musiałem wybrać sobie miejsce do snu. Na pewno odpada łóżko... stwierdziłem bez większego entuzjazmu. Musi być to miejsce w którym na pewno nie stanie chłopak gdy postanowi przespacerować się po domu w środku nocy. Czyli nie na trasie do: sypialni, łazienki i lodówki. Czy może coś pominąłem? Nie wydaje mi się. Za jednymi z drzwi była pralnia, dawno nie spałem w cudzych brudnych ubraniach. Jednak gdy tylko pociągnąłem za klamkę rozległo się skrzypnięcie zagłuszające nawet soul. Miałem zapamiętać że te drzwi skrzypią.

Więc dywany. Ten niebieski wąski dywan w korytarzu może nie być dobrym pomysłem. Ten w łazience musiałbym przesunąć by nie być na możliwej trasie do kibla lub umywalki. Zostawał dywan w salonie tuż obok śpiącego blondyna. Niepewnie położyłem się w najdalszym kącie pod niemal pustą szafą na książki. I tak dziwne że znajdują się tam pojedyncze sztuki. Nadal dziwnie się czułem z tym że on mnie nie widzi. Nie żeby było na co patrzeć, ale...
Mam spać patrząc na niego bezkarnie, a on... nawet nie będzie wiedział.

Przez chwilę przez głowę przemknął mi obraz Edwarda stojącego nocami nad łóżkiem swojej ukochanej i z trudem powstrzymałem parsknięcie śmiechu. Nie powstrzymałem natomiast swojego rozmarzonego wzroku wbitego w blond włosy rozsypane na niewielkiej poduszce. Były może nie obcięte, ale wyglądały na zadbane i miękkie w dotyku. We śnie te pełne usta były rozchylone, wyglądał jakby miał za chwilę kogoś pocałować.

Wiedziałem że nie powinienem, ale żałowałem że zasnął w pełni ubrany tak jak przyszedł do domu. Mógł choć zdjąć tą bluzę. Nie widziałem przez nią kompletnie jego sylwetki. Jego kark wydawał się drobny, ramiona nie były szerokie, ale dłoń która która zwisała nad podłogą mogła świadczyć o tym że jego postura była dość atletyczna. Ciekawe czy jakoś trenował. My z chłopakami mieliśmy małą siłownię u nas w piwnicy i trenowaliśmy kiedy popadnie, zdążały się takie tygodnie że nawet codziennie. Nie mogłem powstydzić się swojej sylwetki, jednak najważniejsze było to że trenowaliśmy wydolność, sprawność, zawzięcie chcieliśmy być najlepsi w bójce. Umieć się najlepiej obronić i zawsze postawić na swoim. Może też siać ziarno strachu swoją osobą... o to miałem teraz już się nie martwić. Jeśli jakimś cudem nie pójdę do więzienia, to każdy będzie się mnie bać, w końcu...

Zacisnąłem pięści skupiając znowu wzrok na chłopaku, by rosnąca we mnie panika nie rozlała się po całym ciele. Skup się na nim, nie myśl tyle... nakazałem sobie.
Więc zasnąłem wpatrując się w piękną twarz nowo poznanego nieznajomego...

***

Gdy się obudziłem salon był pusty. Rozejrzałem się nerwowo uspokajając moje potargane nerwy. Poczekałem aż serce przestanie wybijać szalony rytm. Jeśli on zorientuje się, że tu jestem po prostu wybiegnę i znajdę inne miejsce. Nie mogę żyć na granicy zawału. Małymi kroczkami ruszyłem do kuchni. Na blacie leżała pusta miska, na dnie zauważyłam kilka niedojedzonych płatków cheerios. Przespałem całe śniadanie.

Okazało się niestety że w dzisiejszych czasach łatwo o pracę zdalną dla takich jak on. Nim zdążyłem pomyśleć co ukraść by zagłuszyć także swój głód z salonu dobiegły mnie dźwięki rozmowy. Stanąłem w drzwiach i przyjrzałem się jak z zaspaniem rozkłada laptopa na szklanym stoliku i poprawia słuchawki.

- Więc oczekuje Pan w tym momencie zwrotu. Rozumiem, postaram się teraz Panu pomóc i dowiem się na jakim etapie jest nasz księgowy. - Dobrze, że klient nie widział swojego grzecznego rozmówcy, który miał teraz na sobie T-hirt z marvelowskim nadrukiem: założony tyłem na przód i bokserki. Dobrze wczoraj założyłem... był dość atletyczny. W pierwszym momencie gdy go poznałem pomyślałem że będzie krępy i chudy, z niezdrowym kolorytem skóry. Może to przez jakieś stereotypy o których sam nie wiedziałem, że siedzą mi w głowie. On nie jest kaleką... on tylko nie widzi.

IntruzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz