0 9 - popioły

194 21 221
                                    

Nie wiedział, kogo zapytać. Ran zdawał się pogrążony w swoim świecie. Jego palce w szybkim tempie poruszały się po ekranie telefonu, oczy miał roziskrzone, a usta uchylone, jak gdyby pisał jakieś sprośne rzeczy. Inupi wolał nie wnikać.

Po prostu wyszedł zza lady, jak gdyby nigdy nic, pozostawiając go samemu sobie. Wzrokiem przebiegał po zebranych ludziach, nie widząc nikogo, kto mógłby mu pomóc. Wakasa gdzieś zniknął, nie było go na żadnej rurce, więc albo gość z wcześniej wziął go na VIP Room, albo znowu jarał blanty w szatni.

Została tylko ta małoletnia dziewczyna i to go zaskoczyło, poniekąd. Zastanawiał się, czy naprawdę nie ma tu więcej tancerzy, czy po prostu nie widywał pozostałych z jakichś nieznanych przyczyn. No cóż, brak personelu to nie był jego problem, tylko osoby zarządzającej tym całym przedsięwzięciem. Jak mniemał był to właśnie ten cały Sanzu, którego chcąc nie chcąc musiał znaleźć i zanieść mu Heroinę.

Pierwszy raz miał coś takiego w zasięgu ręki i to jeszcze w takiej ilości. Miał wrażenie, jak gdyby wszyscy wokół wiedzieli i patrzyli na niego podejrzliwie. Przeklinał samego siebie, że nie zapytał tamtego chłopaka, gdzie ma zanieść ten szajs, ale było już trochę za późno na gorzkie żale.

Spojrzał przelotem na dziewczynę, która zdawała się kończyć taniec. Wykonywała ostatnie powolne obroty, a piosenka też wygrywała coraz to cichsze dźwięki. Była jego jedyną opcją, więc czekał na nią przy schodach, ręce głęboko w kieszeniach, pilnowały ich zawartości.

Miała na sobie czarne koronkowe body, wycięte po bokach i w znaczniej mierze na pośladkach, odsłaniające bladą skórę. Białe włosy luźno opadały jej na ramiona, tylko gdzieś po prawej stronie wpleciony był w nie mały warkoczyk, a grzywka kleiła jej się do spoconego czoła.

Wydawała się niezbyt zadowolona z występu, ale zawiedzenie maskowała sztucznym uśmiechem. Wszyscy tutaj zdawali się rzeźbić swoje twarze w fałszu, jedynie Ran kucający za barem i śmiejący się do telefonu był w jakimś pokręconym stopniu prawdziwy.

– Hej – zawołał ją, chociaż ta nawet się na niego nie obejrzała. – Możesz coś dla mnie zrobić? – Zrównał z nią kroki, kładąc jej rękę na ramieniu, acz ta naraz strąciła ją nerwowym gestem.

– Wypierdalaj – syknęła, obracając się w jego stronę, spojrzeniem obrzucając go nie nienawistnym, zirytowanym i przerażonym. Zrobiło mu się jej żal.

– Spokojnie. – Uniósł dłonie w przepraszającym geście. – Chcę się tylko o coś zapytać – wyjaśnił, czując na sobie jej oceniający wzrok spod przymrużonych powiek. Jakby brzydziła się samym jego widokiem.

– Co? – zapytała, odsuwając się o krok w tył, jak gdyby nadal nie wierzyła w jego szczere intencje. Ciężko już było uwierzyć w tak pokurwionym miejscu.

– Gdzie mogę znaleźć Sanzu? – Opuścił dłonie i wznów schował je do kieszeni, w przypływie paranoi sprawdzając, czy dragi są dalej na swoim miejscu. – Mam coś dla niego – napomknął, przyglądając jej się ze skruchą w seledynowych oczach.

– Ty? – Uniosła jedną brew, jakby nie dowierzając, że ktoś niewyglądający jak wrak człowieka może mieć jakikolwiek interes do jej brata. – Nie chce mi się w to wierzyć.

– Mam ci pokazać?

– Nie – ucięła, spoglądając na jego wbite w kieszenie jeansów dłonie. Nie chciała wiedzieć. – Chodź. – Poszła przodem, krzyżując ręce na piersiach, jak gdyby wstydziła się siebie w tak skąpym stroju.

Bo po prawdziwe tak właśnie było. Nigdy nie lubiła swojego ciała, a teraz jakby nie patrzeć musiała zarabiać nim w sposób, który wymagał jego pełnej ekspozycji. Brzydziła się tym, choć udawała, że wcale tak nie jest. Kłamcą też nie była najlepszym.

Popielniki ~ KokonuiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz