Część 5 - Chęć tworzenia

4 2 0
                                    

Alathor, Pallier, Selcor i Tiatha pognali do miejsca o którym mówiło dwóch Kreatorów. Kiedy już tam się znaleźli oczom Nieznanego ukazał się przedziwny widok. Na ziemi znajdowała się przedziwna masa, która, jeżeli ktoś miał dobrą wyobraźnię, mogła przypominać dwójkę bardzo brzydkich ludzi.

Masa zaczęła wić się na ziemi. Jej kończyny poruszały się leniwie we wszystkie strony. Na dwóch twarzach bez wyrazu pojawiło się coś, co było ciężkie do określenia, jednak z niedokończonych ust zaczął wydobywać się jęk.

Tiatha była przerażona.

- Co... co wyście zrobili?

- To nie ja - odpowiedział natychmiast Pallier, instynktownie się broniąc. Na twarzy Selcora pojawił się szyderczy uśmiech.

- Cały Pallier, on nic złego nie zrobił - zakpił. Przez głowę Nieznanego przeszło, że w zasadzie oni sami jeszcze nie wiedzą co to jest zło.

Kłótnia trwała dalej. Kreatorzy wzajemnie próbowali zrzucić z siebie winę, a Tiatha poczuła łzę spływającą jej po policzku. Pierwszą łzę przelaną w tym wszechświecie.

Alathor był szczerze zafascynowany.

Patrzył z rosnącą ekscytacją na ożywiony posąg. Nie obchodziło go cierpienie tego nowego bytu, miał gdzieś jego odrażający wygląd, najważniejsze było to co się stało i jak się stało. Któryś z Kreatorów ożywił materię. Nie zmienił, ale ożywił. Prze formatował nieożywioną statuę na żywą materię. To było niesamowite.

- Jak to zrobiłeś? - spytał, patrząc na Selcora.

- Chciałbyś to wiedzieć? - odpowiedział wyzywająco Kreator. Na twarzy Alathora pojawił się dziwny grymas, którego Pallier nie rozumiał, ale jego twarz nie wyglądała teraz zbyt przyjemnie.

- Powiedz mi - polecił Selcorowi.

- Dlaczego?

- Bym mógł wam pomóc - odpowiedział Nieznany.

- Nie masz jak pomóc - zarzucił mu Kreator. - Nie wiesz co się dzieje, prawda?!

- Więc mi wyjaśnij - rzucił Alathor, a w jego głosie pojawiło się coś czego żaden z Kreatorów nigdy nie słyszał. Gniew. Nienawiść. Wyzwanie.

- Jesteś słaby! - wrzasnął Kreator. - Trzymasz nas tu na uwięzi, myślisz, ze jesteśmy twoimi zabawkami, ale mylisz się, jesteśmy od ciebie potężniejsi. Potrafimy robić rzeczy, o których tobie się nie śniło. Ale jesteś zbyt dumny, próżny, albo po prostu głupi i nie potrafisz tego przyznać.

Kłótnia sprowadziła na miejsce pozostałych Kreatorów, którzy uważnie zaczęli przysłuchiwać się wymianie zdań. Tymczasem Selcor i Nieznany mierzyli się zabójczymi spojrzeniami. Alathor nie potrafił pojąć z czego wynikało zachowanie Kreatora. Wydawało mu się, że te istoty nie znają koncepcji zła, nieposłuszeństwa, złości, widocznie się mylił, ale to teraz nie było ważne. To tylko jeden z nich. Da radę mu się przeciwstawić, a reszta nie stanie po stronie Selcora, pokaże im go jako zdrajcę, tego, który się myli, a jeżeli będzie trzeba... unicestwi.

- Jak widzicie - Alathor spojrzał po zgromadzonych i wskazał im na masę, która teraz przestała się ruszać, a wydawała jedynie odgłosy bólu. - Macie ogromną moc, to nie ulega wątpliwości. Może Selcor ma rację i jesteście potężniejsi ode mnie, nigdy nie twierdziłem, ze tak nie jest. Ale widzicie też co się dzieje, kiedy zaczynacie używać jej w sposób lekkomyślny i samolubny. Dałeś tej istocie życie, ale teraz widzisz konsekwencje.

- Co mnie to obchodzi?! - wrzasnął Kreator.

- Bierzesz odpowiedzialność za to życie, to twoje dziecko, a ono cierpi - podjęła Tiatha, popierając Alathora. Spojrzała na Nieznanego. W jej oczach widział, że kobieta była całkowicie po jego stronie i nie wynikało to tylko z jej przekonań.

- Oni mają rację - odezwał się Narwain. - Postąpiłeś źle, Selcor, przyznaj to - powiedział wskazując na swojego brata palcem.

Selcor był jednak zbyt dumny i... tak, Alathor teraz doskonale to widział. Kreatora nie obchodził byt, któremu dał życie. Od razu przypomniała mu się biblijna opowieść o upadłym aniele, który stał się diabłem. Chyba właśnie zanosiło się na powtórkę z rozrywki, a to oznaczało, że to właśnie on musi się wcielić w postać boga. Musiał działać jednak rozważnie. Wszystko wskazywało, ze Kreatorzy stali po jego stronie, jednak to mogło się zmienić w każdej chwili.

Na jego szczęście gniewny Selcor szybko popełnił błąd. Podszedł do masy i stanął na jej głowach, a następnie zgniótł je. Istota wydawała ostatnie tchnienie i wyzionęła ducha, zginęła jako pierwsza w tym nowym wszechświecie.

- Coś ty zrobił?! - wrzasnął Eleander. Mężczyzna był gotowy rzucić się na Selcora. Nieznany doskonale o tym wiedział. Odczytywał jego emocje z ruchów, z gestów i mimiki. Miał taką przewagę, że dużo lepiej orientował się w emocjach Kreatorów niż oni sami. Dla nich gniew był czymś zupełnie nowym, kiedy dla niego był czymś powszechnie znanym. To zaskakujące jak bardzo podobni byli pod tym względem do ludzi.

- Zakończyłem tą nic nie znaczącą egzystencję - odpowiedział spokojnie Selcor, jednak na jego twarzy było widać zmieszanie. Był wstrząśnięty tym co zrobił i nie potrafił tego ukryć.

- Właściwie, dlaczego to jest złe? - spytała nagle Maidel.

- Nie wolno odbierać życia, to złe - wtrącił Pallier, patrząc na Alathora, tak jakby szukał potwierdzenia dla swoich słów.

- Bo co? Bo on tak powiedział?! - krzyknął Selcor, patrząc na Nieznanego.

- On wie lepiej, jest od nas starszy i więcej wie! - odpowiedziała Tiatha.

- O czym? O starym kosmosie, którego już nie ma i nigdy nie powróci?! Nie widzicie tego?! On jest tu intruzem, aberracją i... to on jest dla nas zagrożeniem, to on jest czymś przed czym sam cały czas nas przestrzega. Niby kosmos jest niebezpieczny i mroczny, a skąd on ma to wiedzieć?!

- Nie zmieniaj tematu! - upomniał Elander. - Zabiłeś! Odebrałeś życie!

- Które sam dał! - wtrąciła Cilia. - Jeżeli sam je komuś podarował to chyba należało do niego.

- To tak nie działa - odpowiedział Nieznany.

- Ty się nie wtrącaj! - uciszył go Selcor.

- Dlaczego? - spytała Maidel. - Może się wypowiadać tak samo jak każde z nas.

Łamali się, nawet nie zdecydowani. Wszyscy zaczynali przechodzić na stronę Alathora. Mężczyzna uśmiechał się w duchu.

Nagle stało się coś, czego nikt nie planował. Pallier podszedł do Selcora. Nikt nigdy się jednak nie dowiedział co zamierzał zrobić. Drugi z Kreatorów zareagował bardzo żywiołowo. Wystawił dłoń, a po chwili z pyłu uformował się w niej kij o ostrym zakończeniu, który mógłby przypominać włócznię, a następnie wbił ostrze w jedno z czterech ramion brata.

Ten upadł na ziemię, trzymając się za ramię. Selcor odciął mu rękę, a następnie odrzucił broń. Pierwszą broń w tym wszechświecie. Po chwili w rękach każdego z Kreatorów pojawiło się podobne narzędzie, wszystkich z wyjątkiem Tiathy, która uklękła przy rannym Pallierze. Chciała coś zrobić, jakoś mu pomóc, ale nie potrafiła. Nawet moce Kreatorów okazały się nieprzydatne przy próbie uleczenia ich samych.

- Zanieście go do mojego zamku - rozkazał Nieznany. Cilia i Tiatha zabrały rannego, a reszta przygotowała się do odparcia następnego ataku Selcora. W rękach Althora zmaterializował się ciężki, dwuręczny miecz.

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie jak się poddasz - stwierdził Nieznany. Na twarzy Selcora pojawił się jednak złośliwy uśmiech.

- Kosmos jest wielki, Alathorze, Nieznany, ale kiedyś znów się spotkamy, obiecuję ci to - odpowiedział.

- Będę na ciebie czekał - stwierdził mężczyzna.

Kreator odwrócił się i uniósł nad ziemią. Chciał odejść, ale zanim to zrobił dodał jeszcze:

- Będziesz musiał żyć z myślą, że to ty nauczyłeś mnie jak być złym.

Po tych słowach odszedł, a Nieznany odprowadził go wzrokiem, aż nie zniknął ponad atmosferą planety.

NieznanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz