Część 1 - Jak skończył się wszechświat?

48 5 3
                                    



- Sam nie wiem jak to zacząć. Muszę powiedzieć, że... ta sytuacja jest dla mnie tak samo niezwykła jak dla ciebie. Ciebie? W sumie nie wiem jak inaczej miałbym to nagrywać. Po prostu zwracając się do kogoś będzie mi łatwiej to mówić, chociaż zdaje sobie sprawę, że i tak w całym kosmosie nie ma nikogo kto mógłby tego przesłuchać.

Ehhh... no dobra, w takim razie zacznę od tego, że nagrywam na zwykłym komputerze osobistym TX-05-06, który mieści się w formie bransoletki na ramieniu. Na szczęście oprócz energii słonecznej ładowała się również przez ruch, co sprawiło, że nadal działa.

No tak, przecież wy nic nie wiecie. Musze wam to wyjaśnić, chociaż obawiam się, że sam nie za bardzo potrafię. Nie jestem najlepszym... gawędziarzem, więc wybacz mi, że nie będzie to piękna epicka opowieść. Z resztą... to nie jest jakaś opowieść z happy endem.

Zacznę od tego, że nie mogę umrzeć. Dlaczego? Po krótce. Byłem kiedyś zwykłym gościem, w zasadzie niczym nie wyróżniałem się na tle innych. Był rok 3200 a ja miałem 24 lata. Ta... ludzkość nie poczyniła zbytnich postępów od czasu XXI wieku. Ostatnie tysiąclecie naszego istnienia to czas stagnacji. A pamiętam, kiedy jeszcze się uczyłem, odkrywaliśmy relacje właśnie z tamtego czasu. Ludzie wtedy musieli wyobrażać sobie nasze czasy jako jakieś futurystyczne miasto planetę. Hm... uśmiechnąłem się, chociaż nie możesz tego zobaczyć. To był taki uśmiech... z gatunku tych szyderczych.

Ale nie o tym. Pewnego dnia, kiedy jechałem samochodem do mojej dziewczyny mrugnąłem i... po chwili znalazłem się w zupełnie innym miejscu.

Było bardzo ciemne, wielkie, jakbym znajdował się w zupełnej pustce. Nagle pojawił się on. Nazwałem go Nieznaną, tak dla ułatwienia. Rozmowę z nim zapamiętałem, słowo w słowo, jakby... no nie wiem jak ci to powiedzieć, chyba po prostu była dla mnie tak niezwykła, że mój mózg postanowił zarejestrować ją w najmniejszym szczególe.

Pamiętam, wyglądał jak... w sumie jak kosmos. Żeby wam to lepiej wytłumaczyć. Na pewno widzieliście holofilm z obrazem kosmosu? No każdy przynajmniej raz w życiu to widział. Czerń kosmosu wypełniona kolorowymi pyłami, gwiazdami, planetami, galaktykami i tak dalej. Tak właśnie wyglądał, ale sylwetka przypominała ludzką. Właściwie wyglądała jak idealna kobieca, naga sylwetka o długich włosach. Jedynie jej oczy się odróżniały. Miały żółty kolor i nienaturalnie świeciły.

- K..kim jesteś? - spytałem. Pamiętam, że towarzyszyła mi wtedy mieszanka strachu i zaciekawienia.

- Jestem czymś czego twój umysł nie jest w stanie pojąć - odpowiedziała nienaturalnym głosem.

- Gdzie ja jestem? - spytałem.

- Wszędzie i nigdzie. Najtrafniej będzie ci powiedzieć, że jesteś w kosmosie, nadal w tym samym multiversum, a nawet w tym samym wymiarze.

- Powiedzmy, ze na razie nadganiam. Dlaczego tu jestem? Chcesz mnie skrzywdzić?

- Wręcz przeciwnie. Chcę cię uratować. A raczej... coś ci zaproponować.

- Co?

- Niestety nie mogę wyjaśnić ci wszystkiego, nie z powodu czasu, ale zasad i tak je naginam.

- Jeszcze nie powiedziałaś o co chodzi, a ja zaczynam już się bać.

- Masz rację, wyjaśniam...

Kiedy to mówiła stało się coś niesamowitego. Ciemność zmieniła się w coś na kształt kawiarni, a sama Nieznana przeobraziła się w wysoką brunetkę o smukłej sylwetce. Była piękna i... wyglądała zupełnie jak moja dziewczyna. Jak moja Ava. Jedyne co ją odróżniało to żółte oczy.

NieznanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz