II

604 31 4
                                    

- Masz może faje? - Konstancja usłyszała znajomy głos za plecami, gdy stała przed domem i paliła. Odwróciła się i spojrzała przeszywająco na swojego rozmówcę.
- Standard. - Prychnęła pod nosem, mimowolnie wyciągając w stronę bruneta paczkę czerwonych Marlboro. Ten wziął jednego z opakowania, wkładając go między wargi i odpalając.
- Dzięki. - Mruknął cicho, zaciągając się dymem. Zapadła cisza. Niesamowicie niezręczna cisza, wydająca się trwać w nieskończoność. W głowie Kosty pojawiły się słowa jej brata, które wypowiedział do niej przez telefon. "Kiedy masz zamiar powiedzieć Wasilukowi, że ma dziecko?". No właśnie Kosta, kiedy? Kobieta poczuła w brzuchu i klatce piersiowej bardzo nieprzyjemne ukłucie. Musiała coś zrobić z tym napięciem, jakie się w niej zebrało. Musiała się odezwać.
- Jak tam życie w wielkim mieście? - Zapytała w końcu, kątem oka spoglądając na bruneta. Nie chciała tego robić, jej głowa obróciła się w jego stronę mimowolnie.
- Pomału się kończy. - Westchnął chłopak ciężko. - Wracam do Szczecina, Warszawa nie jest dla mnie. - Ruda długo milczała po tym wyznaniu. Wypaliła w tym czasie dwa papierosy. W końcu ciszę przerwał odgłos przychodzącego połączenia. Ruda zetknęła na ekran swojego telefonu i natychmiast odebrała widząc, że dzwoni jej matka.
- Coś się stało? - Zapytała od razu, gdy przyłożyła telefon do ucha.
- Nic poważnego, spokojnie. - Zaśmiała się kobieta. - Twój syn się na mnie obraził, bo nie wiem co zawsze je na kolację. Ale jak pytam, nie chce mi powiedzieć.
- Naleśniki. - Powiedziała ruda z ulgą. - Koniecznie z czekoladą, innych nie zje.
- O matko. - Odpowiedziała jej kobieta. - Nie mam składników. Piłaś już coś?
- Jeszcze nie, zaraz przywiozę. - Odpowiedziała ruda. - Do zobaczenia! - Dodała, po czym się rozłączyła. Weszła do domu, żeby zabrać bluzę, w której były klucze od samochodu i ruszyła w stronę pojazdu.
- Będziesz przejeżdżała obok sklepu? - Usłyszała za swoimi plecami.
- Będę. - Odpowiedziała, odwracając się w stronę Aleksa. - Chcesz coś?
- Tak, podwózki. - Odpowiedział chłopak, podchodząc do auta.
- Wsiadaj. - Rzuciła, sama siadając na fotelu kierowcy. Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na drodze do sklepu i zakupach kobieta zatrzymała samochód pod swoim dawnym domem. - Pod żadnym pozorem masz nie wychodzić z tego auta, jasne? - Powiedziała stanowczo do bruneta.
- Jasne. - Odparł brunet, dziwiąc się zachowaniem dziewczyny. Rudowłosa wyszła z samochodu, zabierając wcześniej zakupy i ruszyła w stronę drzwi. Na jej nieszczęście, jej matka wyszła na zewnątrz z małym Kajtkiem na rękach. Ruda na ten widok przyspieszyła kroku, dosłownie wpychając kobietę z powrotem do domu.
- Mama! - Zawołał chłopczyk, wyciągając ręce w stronę Kosty.
- Cześć skarbie. - Powiedziała z uśmiechem, zabierając od matki chłopca i całując go w czoło. - Co fajnego robiłeś?
- Bawiłem się z Laurą klockami! - Odpowiedział, po czym zażądał, aby postawić go na ziemię, co też Konstancja zrobiła. - Wracamy do domu? - Zapytał, a w jego głosie Kosta usłyszała nutę zawodu.
- Nie. - Uspokoiła go ruda. - Przecież miałeś spać w moim pokoju. Pomagam babci zrobić twoje naleśniki.
- Kocham naleśniki! - Zawołał Kajtek, uciekając na górę, zapewne, aby kontynuować zabawę z Laurą, która była siostrą Konstancji.
- Co to za dziwne zachowanie? - Odezwała się matka dziewczyny, zakładając ręce na piersi.
- Nieważne. - Szybko odparła ruda.
- Kto siedzi w aucie? - Dopytywała kobieta, wyglądając przez okno. - Nie gadaj, że do siebie wróciliście. - Spojrzała sugestywnie na córkę.
- Nie, mamo. - Odparła Kosta, coraz bardziej się denerwując. - Podwiozłam go do sklepu.
- On wie, że jest ojcem Kajetana? - Dociekała kobieta.
- Mamo, odpuść, dobrze? - Odpowiedziała ruda, będąc naprawdę zdenerwowaną. - To moja sprawa, ty się nie wtrącaj. Jutro o dwunastej przyjadę po Kajtka.
- Nie musisz się spieszyć. - Westchnęła kobieta. - Nie przeszkadza mi.
- Na razie. - Ruda wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Wsiadła do samochodu i nadal zła, odpaliła silnik.
- Wydawało mi się, że twoja matka urodziła dziewczynkę. - Zaczął chłopak, kiedy odjechali spod domu.
- Dobrze ci się wydawało. - Odparła Kosta.
- To kim był ten chłopiec? - Naciskał Aleks.
- Nieważne. - Dziewczyna wysyczała przez zęby.
- To czemu tak się ucieszył na twój widok? - Chłopak nie odpuszczał.
- Nie interesuj się, dobra?! - Krzyknęła dziewczyna, gwałtownie zatrzymując samochód. - Ja się w twoje życie nie wpierdalam!
- Przepraszam. - Odparł cicho speszony brunet. Już do końca drogi obydwoje się nie odzywali.

𝑐𝑜𝑑𝑎 | 𝑓𝑢𝑘𝑎𝑗 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz