•1•

1.3K 47 16
                                    

Lea Carter była jedną z lepszych uczennic w Czarum. Była też jedną z bardziej znanych tam osób, głównie z powodu jej rodziny. Jej rodzice byli szanowani na całych Wrzących Wyspach ze względu na sprzedawane przez nich różnego rodzaju eliksiry.

Dziewczyna jednak nie poszła w ślady rodziców. Oczywiście eliksiry także ją interesowały, ale kiedy musiała wybrać tylko jedną ścieżkę nauki, zdecydowała się na uzdrawianie. Oprócz tego w ramach ciekawostki w wolnych chwilach uczyła się magii roślin oraz owych eliksirów.

Mimo wszystko szesnastolatka nie miała zbyt wielu znajomych. Najlepszy kontakt utrzymywała z Anitą Plagą, głównie dlatego, że ich rodzice się znali. Z jej rodzeństwem nie była aż tak bardzo zżyta, jednak także dobrze się dogadywali. W dzieciństwie dziewczyna przyjaźniła się też z paroma innymi osobami, jednak po przeprowadzce na drugą stronę Wrzących Wysp, do Kościogrodu, straciła z nimi kontakt.

— Hej, Lea! — głos koleżanki wytrącił wiedźmę z zamyślenia. Odwróciła się w stronę budynku szkoły, od którego zdążyła już odejść, i zobaczyła pędzącą w jej stronę Anitę. — Czemu na mnie nie zaczekałaś?

— Przepraszam, zamyśliłam się. — Lea posłała jej lekki uśmiech. Poczekała, aż dziewczyna do niej dołączy, po czym obie ruszyły przed siebie. — Jak ci dzień minął? Zgaduję, że jak zwykle miałaś najlepsze oceny.

— Dokładnie. Nieskromnie powiem, że abominacje wychodzą mi świetnie. — nastolatka zrobiła palcem okrąg i koło dziewczyn pojawiła się fioletowa postać. Przez chwilę maszerowała obok nich, po czym Anita ponownie utworzyła okrąg i abominacja zniknęła.

— Brawo. Wiesz, myślę, że bez problemu uda ci się trafić do Cesarskiego Kowenu.

— Nie przesadzaj. — Anita zmieszana odwróciła wzrok, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. — No a ty do jakiego kowenu zamierzasz wstąpić po ukończeniu szkoły? Może też wybrałabyś Cesarski Kowen? Byłybyśmy tam razem, skoro twierdzisz, że mogą mnie tam przyjąć.

Lea lekko się uśmiechnęła.

— To nie dla mnie. I, tak szczerze mówiąc, jeszcze nie zdecydowałam. Rodzice chcieliby, żebym, tak jak oni, dołączyła do Kowenu Eliksirów i później przejęła po nich nasz sklep, jednak to chyba nie dla mnie. Oczywiście eliksiry to bardzo ciekawy temat i naprawdę chciałabym dowiedzieć się o nich jak najwięcej, ale, sama rozumiesz, wolałabym pomagać ludziom w inny sposób.

Anita pokiwała głową i koleżanki przez chwilę maszerowała w ciszy.

— Tak właściwie, jak to jest mieć palizmana? — spytała niespodziewanie Anita, zerkając na motyla o niebieskich skrzydłach, ktory właśnie przycupnął na ramieniu Lei. Szesnastolatka uśmiechnęła się, po czym go pogłaskała.

— Cóż, dosyć trudno opisać to uczucie — powiedziała po chwili. — Myślę, że jest podobne do posiadania przyjaciela. Takiego, który wiesz, że nigdy cię nie opuści i zawsze przy tobie będzie.

— Chciałabym już mieć palizmana — westchnęła jej towarzyszka. — No cóż. Miłego dnia, Leo. Do zobaczenia! — wiedźma pomachała dziewczynie na pożegnanie, po czym ruszyła w stronę swojego domu. Lea przez chwilę przyglądała się koleżance, po czym ruszyła ulicą miasta w stronę swojego domu. Nie był on bardzo oddalony i już po paru minutach dziewczyna do niego doszła. Przekroczyła próg i, po zorientowaniu się, że rodziców nie ma w kuchni, postanowiła zajrzeć do sklepu. Chwyciła klamkę i właśnie miała otworzyć drzwi prowadzące do niego, kiedy usłyszała głosy. Zamarła, z uwagą przysłuchując się rozmowie.

— Cesarski Kowen życzy sobie coraz więcej eliksirów za tę samą cenę co wcześniej. Mam złe przeczucia. — oprócz podenerwowanego głosu ojca Lea słyszała także jego kroki, kiedy maszerował w tą i z powrotem po pomieszczeniu.

Tylko spróbuj |The owl house|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz