•10•

209 22 21
                                    

Las w okolicach Kościogrodu był wyjątkowo spokojny jak na tę porę dnia. Żadnych wróżek latających i denerwujących każdą napotkaną osobę, żadnych skautów z Cesarskiego Kowenu próbujących bezskutecznie złapać Sowią Damę (chociaż po ostatnich wydarzeniach była możliwość, że w końcu sobie odpuścili) - to wszystko wprawiało Leę w lekki niepokój. Mimo to nadal maszerowała przed siebie, trzymając w dłoniach koszyk wypełniony eliksirami, domowymi wypiekami i jeszcze paroma innymi rzeczami. Nastolatka doszła do wniosku, że chce chociaż trochę pomóc Idzie i Luz, bo obstawiała, że po sytuacji z ostatnich dni mogą mieć mały problem z powrotem do normalności. Poza tym czuła się trochę winna za to, co się wydarzyło, mimo że jeszcze nie należała do Cesarskiego Kowenu, a nawet gdyby należała, to w żadnym stopniu nie byłaby to jej wina.

Nastolatka poprawiła ustawienie koszyka, równocześnie uważnie patrząc pod nogi. Już na początku spaceru potknęła się o jakiś korzeń i prawie wywaliła całą zawartość koszyka na ziemię. Oczywiście o wiele prościej byłoby polecieć do Sowiego Domu, jednak dziewczyna uznała, że po całodniowym siedzeniu w szkolnej ławce spacer dobrze jej zrobi (chociaż początkowo przez myśl jej przemknęło, że może gdy jej sprawność fizyczna będzie na minusie, to Hunter może zrezygnuje z pomysłu wcielenia jej do Cesarskiego Kowenu).

Kiedy Lea opuściła las, pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, było Wrzące Morze oświetlone promieniami popołudniowego słońca. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w piękny krajobraz, po czym otrząsnęła się i ruszyła w stronę stojącego nieopodal domu. Przeszła jednak ledwie parę kroków, kiedy niespodziewanie coś (a raczej ktoś) chwyciło ją mocno w pasie i uniosło w górę, sprawiając, że wiedźma upuściła trzymany koszyk.

- Nowy przyjaciel! - wykrzyknęła postać, podnosząc dziewczynę coraz wyżej. Lea jęknęła po części z bólu, a po części z tego, że właśnie uświadomiła sobie, że zapomniała o Uhu, demonie zamieszkującym Sowi Dom. Pomimo z pozoru przyjaznego nastawienia bywał bardzo niebezpieczny i trzeba było na niego uważać, szczególnie, gdy nie przychodziło się w pokojowych zamiarach. Teraz, wisząc dobre parę metrów nad ziemią, szesnastolatka mogła obwiniać tylko i wyłącznie samą siebie za roztargnienie i nie zwrócenie należytej uwagi na demona.

- Uhu! Postaw ją na ziemię! - do uszu wiedźmy dotarł kolejny, kobiecy głos.

- Ale my się świetnie razem bawimy! - demon ścisnął dziewczynę mocniej, podnosząc ją ponownie trochę wyżej. Lea boleśnie czuła, jak łokcie dociśniętych do ciała rąk wbijają jej się niemiło w brzuch, a także jak coraz większy problem sprawia jej oddychanie. Nie było wątpliwości, że jeszcze chwila, a to spotkanie nie skończy się dla niej za ciekawie.

- Postaw ją! - głos kobiety zabrzmiał stanowczo.

- No dobra - westchnął demon, po czym opuścił nastolatkę i wypuścił ją jakieś dwa metry na ziemią. Upadek był dosyć bolesny i Lea dobrze wiedziała, że kolana, na które upadła, będą w nieciekawym stanie, jednak z dwojga złego lepsze obite kolana niż zmiażdżone żebra.

- Wszystko w porządku? - Ida podeszła do nastolatki i pomogła jej podnieść się z ziemi.

- Mogłoby być lepiej - odparła dziewczyna, posyłając towarzyszce krzywy uśmiech.

- Więc co cię do nas sprowadza?

- Przyniosłam wam... - zaczęła Lea, ale przerwała, kiedy jej wzrok padł na koszyk, który miała ze sobą. Jęknęła po raz kolejny, widząc, jak prawie połowa butelek z eliksirami potrzaskała się. Przeklinając w myślach to, że nie rzuciła na koszyk jakiegoś zaklęcia ochronnego, podeszła do niego i wzięła go do rąk. - Przyniosłam wam trochę eliksirów i wypieków, jednak niestety niektóre nie są już w takim stanie, jak były, gdy wychodziłam z domu.

Tylko spróbuj |The owl house|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz