Rozdział 3

15 1 0
                                    

- Jak to zatruła studnię?-zapytał Florian swojego naczelnego pielęgnatora. 

- Woda jest nie do użytku zupełnie tak samo było 50 lat temu.-odparł człowiek w wysokim, przypominającym donice , brązowym nakryciu głowy.

- Ziemia zaczęła już umierać?- podszedł do okna

-Nie panie

- Dobrze delegacja będzie tu za niecały kwadrans. Dopilnuj żeby przywitać ich przed fortem-poinsturował.

- Sugerowałbym jednak... . 

- Twoja opinia została rozważona i odrzucona , a teraz do pracy!- rozkazał. 

Pielęgnator wycofał się tyłem z małego pokoiku o mało nie wpadając na stół z ostrymi krawędziami stojący tuż obok drzwi. 

Florian rutynowo wyjrzał przez okno. Nie spodziewał się tam nic zobaczyć po prostu chciał czymś zająć oczy. Ręce trzęsły mu się jak szalone a całego jego ciało ogarniał potworny chłód . Znowu miał atak paniki. Udał (przed samym sobą) , że poprawia za ciasny kołnierz jego jedwabnej koszuli i wyszedł z pokoiku na równie ciasną przestrzeń schodów.

Każdy krok stawiał bardzo ostrożnie jakby bał się , że jego mózg zapomni , że ma nogi i przewróci się na wznak. Cieszył się , że odprawił pielęgnatora (na tyle że pozwolił sobie na taneczny krok po zejściu ze stromych stopni. Teraz czekało go jeszcze publiczne przemawianie na zimnie. Do tego musiał udawać, że ma charyzmę i dobrze wygląda. Myśląc o tym nieustannie poprawiał spadające mu na oczy brązowe kosmyki jego średnio-długich włosów. 

Tymczasem przed bramą fortu szykowano podest i stoły do późniejszej uczty. Wokół krzątała się służba i niewielka załoga fortu (pomijając gwardzistów stojących cały czas w jednym miejscu bez ruchu). Tuż pod podestem stała orkiestra grająca na próbę jakiś popularny marsz. Wszyscy na horyzoncie wyglądali delegacji a szczególnie księcia koronnego.

                                                                                                     * 

Jakon ( przyszły Varix XX) siedział na swym koniu (wbrew zaleceniom dworu nie chciał by go noszono). Właśnie zmierzał do fortu czterolistnego. Co jakiś czas gładził kwiaty róż wplecione w jego brodę zastanawiając się jakiego spustoszenia mogła dokonać już sadzonka. Razem z nim szedł orszak złożony z najświetniejszych szlachciców królestwa. Byli tam: Marszałek , Lord Generał, Namiestnicy ,, Łąk'', Najbogatsi kupcy i cała rzesza mniejszej szlachty i oficerów. Razem ponad 7000 tysięcy ludzi. Każdy ze swoim orszakiem i obładowany namiotami. Szykowała się prawdziwa ceremonia. Właściwie to klimat nie powinien być tak wesoły , ale król wierzył , że śmianie się w twarz pradawnemu złu wzmocni morale. Książę modlił się ,żeby władca się nie mylił. 

Martwa SadzonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz