Brygida siedziała teraz na wygodnej kanapie w jednym z krętych wykładanych srebrem korytarzy. Na sobie miała białą koszulę do samej ziemi. Tą samą którą nosiła kiedy drzewo wyrosło z jej ,,pokoju''.
Nie pamiętała wiele ,ale w pamięci wyryła się jej postać Kordiana ,który wziął ją w pasie I pomógł jej postawić stopy na ziemi. Gdy stała z nimi pod murem na oczach zdziwionych możnych była pewna ,że zobaczyła lekki uśmiech gdy poprawiał sobie przybice.
Nie widziała jeszcze jego twarzy ,ale uśmiech miał wspaniały. Przypomniał jej o opisach tych niezliczonych uśmiechach o których czytała w książkach albo widziała w serialach.
-Już czas na nas.- przed nią jakby znikąd pojawił się Kordian.
Tym razem ubrany był w ściśle przylegający do ciała szmaragdowy kaftan i rajtuzy tego samego koloru. Jego stroju dopełniały błyszczące trzewiki oraz czarna brosza przyczepiona na piersi w kształcie jakiegoś kolczastego stworzenia. Połowę twarzy zasłaniała mu koniczynowa maska z pod której wstawały nieliczne blond kosmyki.
-Tak. Chyba tak mój panie.-odpowiedziała Brygida.
-Najwyraźniej tego wieczoru jestem Panem.- powiedział oburzony.
-Przepraszam.-rzuciła cicho
-Chodźmy już- zrezygnowany podał jej ramię .
Zbliżali się coraz bliżej otwartych na oścież drzwi ( o ile wrota można nazwać drzwiami) do sali bankietowej. Była to owalna sala z ogromnymi lustrami z ametystu.
Przy przeciwległej ścianie były schody widoące na schody u wyższą kontygancje pomieszczenia. Gdy wchodzili mijając kolejne tańczące i plotkujące grupy Kordian co chwila nerwowo zaściskał rękę na wiszącym u jego boku ceremonialnym sztylecie.Gdy znaleźli się na środku wszystkie oczy zwróciły się na nich (a konkretnie na Brig. ). Zaprzestano tańca a każdy podszedł bliżej by przyjrzeć się lepiej ofiarze Sadzonki (poza jednym odzianym w róż ,który patrzył się na nią z nieukrywaną wzgardą) . Kordian odsunął się wtedy do tyłu puszczając ramię dziewczyny. Zadawano jej mnóstwo pytań a na żadne nie znała odpowiedzi.
W końcu zamieszanie przerwał Namiestnik stukając swoją krótką łaską o marmurową posadzkę. Echo rozniosło się po sali i rozbiło na świecących na tęczowo żyrandolach z diamentowego szkła. Sygnał najwyraźniej był bardzo wymowny bo wszyscy odsunęli się na boki udający jakby dziewczyny tu nie było.
Namiestnik się do niej zbliżył i powiedział.
-Florian z Czterolistnych jak pewnie już słyszałaś?-przedstawił się.
-Bardzo mi miło -odparła bez zastanowienia wyciągając do niego rękę i poprawiając rozpuszczone włosy. Nazywam się Brygida.
Namiestnik był wyraźnie zaskoczony jej zachowaniem, ale szybko się otrząsnął.
-Bankiety ci chyba nie służą. No coż szlachta zobaczyła co chciała ,a teraz Kordianie odprowadź ją do jej nowej komnaty-rozkazał Florian z przesadnie szerokim uśmiechem.
Kordian zniechęconym ruchem znowu spróbował wziąć Brig pod ramię wtedy jednak ręką mu się omsknęła i potknął się. Złapał równowagę ,ale zanim mu się to udało czarna brosza zdążyła się zaczepić o koszulę dziewczyny szarpiąc ją w stronę gwardzisty. Przez drobną chwilę jej twarz musnęła jego policzek. Trwało to milisekundę ,ale Brgida poczuła dziwne ukłucie. Jakby podekscytowanie.
Kordian otrząsnął się I bezceremonialnie przepchnął się przez masę ludzi na sali prowadząc ze sobą Brig. Na twarzach możnych widać było wyraźną ulgę kiedy wychodzili.
-Liczyłam że rzeczywiście potańczę.
-Jesteś żywym okazem Sadzonki nie kimś kto tańczy.
-Tylko dlatego że wielką gałąź mnie nie zabiła?
-Lepiej bym tego nie ujął. Jutro wyruszamy do wieży.
-Wieży?
-Dowiesz się po drodze. Nienawidzę takich wieczorów.-westchnął odruchowo poprawiając maskę lecz wtedy jakby na złość zsunęła mu się z części twarzy ujawniając oko z fioletową tęczówką.
-To wrodzone?
-Co?
-Oko?
-Nie zdejmuję maski na służbie-stanowczo zaznaczył.
-No tak
Resztę drogi przeszli w ciszy i szybkim krokiem ,a gdy w końcu dotrali do jej nowej komnaty. Kordian po prostu otworzył drzwi i jak ostatnio zostawił ją samą odmaszerowując w stronę schodów. Jednak Brig nie mogła odegnać od siebie wrażenia ,że w odsłoniętym oku zobaczyła lekkie rozbawienie.
CZYTASZ
Martwa Sadzonka
FantasyPojawienie się nowej martwej sadzonki zawsze zwiastowało nieszczęście. Pierwsza stworzyła pustkowie gwiazdozbiorów. Druga podzieliła całą południową prowincje na pół. Od ponad 200 lat nie było nowej. Lecz teraz w Forcie Czterolistnym młody namiestni...