Stuk,Stuk,Stuk. Czarne martensy uderzały o posadzkę. Brygida poprawiła w biegu jedną zakolanówkę i wpadła do klasy.
Minuta przez dzwonkiem. Miała szczęście.Rozglądała się nerwowo po klasie zastanawiając się jak wiele osób uważa ją teraz za spóźnialską. W końcu tu już 3 raz jak we wrześniu weszła na ostatnią chwilę. Zaczęła miąć kołnierz swojego beżowego golfa. ,,Tylko się nie denerwuj'' - powtórzyła sobie bezużyteczną frazę. Jej zamyślenie przerwał jej wzrok Fizyka pytającego do odpowiedzi.
Kolejny dzień w klasie maturalnej minął 18 latce powoli i nudno. Z radością wybiegła ze szkoły by pouczyć się w swojej ulubionej kawiarnii.(romantyzowanie nauki to jedyne co dawało jej jeszcze motywacje). Oczywiście szła sama przez ostatnie 4 lata nikt z klasy nie wydał się jej zbytnio ciekawy ,a jej starzy znajomi byli zawaleni pracą. Została sama z sobą.
Tamtego dnia postanowiła pójść przez park. Jej spódniczka była jedną rzeczą którą oszczędził tamtego dnia porywisty wiatr (tego samego nie można było powiedzieć o jej ,,wilczej'' fryzurze). Słuchawki miała ustawione praktycznie na maksymalną głośność (było to właściwie jedyne urządzenie elektryczne którego używała). Tylko fakt ,że była na ulicy powstrzymywał ją przed krzyczeniem na cały głos tekstu niezliczonych piosenek.
W końcu stanęła przed starą bramą parkową. To tutaj pierwszy raz babcia opowiedziała jej historę Romeo i Julii. Od tego momentu zawsze chciała przeżyć coś podobnego ,ale nikt nie wydawał się nawet w połowie wart uwagi(przynajmniej z osób z otoczenia) . Do tego jak ktoś mógłby chcieć być z nią?
Minęła kolejne obdarte z farby posążki ( wydawało się jej jakby się z niej śmiały) i udała się prosto do fontanny. Woda zawsze działała na nią uspokajająco.
Gdy zbliżała się do niej. Z wody wyłoniły się białe korzenie. Kołysały się na boki. Brygida mogłaby przysiąc że widziała coś takiego w jakimś serialu.
Ze środka fontanny wybił się również biały gruby pień. Brig (jak nazywała ją kiedyś przyjaciółka) rozejrzała się wokół i zobaczyła ,że wszyscy zachowują się jakby nic się nie stało.
Jednen z korzonków wyskoczył w jej stronę ,a wkrótce dołączyły do niego pozostałe i z zawrotną prędkością przyciągnęły ją do pnia. Gdy tylko go dotknęła wszystko rozświetliło się na oślepiająco biało i zniknęła.
*
Otworzyła oczy. Było potwornie ciemno. Jedyne światło zapewniał jasny księżyc (ile wierszy o nim napisała.). Poczuła ,że leży na czymś mokrym , zimnym i roślinnym. ,,Pewnie błoto'' pomyślała z rezygnacją.Podnosiła się powoli z ziemi ale serce zaczęło jej bić szybciej gdy w oddali zobaczyła światła. To były światła jakiejś twierdzy.
Wlokła się powoli brukowanym traktem trzymają kurczowo swoją torbę i starając się nie myśleć o tym czy jej martensy da się jeszcze uratować.
-Stój!
-Słucham?
-Z rozkazu Jaśnie siewcy. Imć Floriana Czterolistnego. Trzeba autoryzacji na poruszanie się traktem.
-O czym pan mówi?
Strażnik złapał ją mocno za ramię i warknął tylko: ,, Spędzasz dzisiaj noc w podziemiach fortu!''Teraz Brig człapała jeszcze wolniej mimo największych wysiłków strażnika.
Z czasem chyba się zmęczył bo popychał ją pałką coraz delikatniej. W końcu doszli przed bramę jednego z bastionów.
Wtedy Brygida przekonała się ,że strażnik jednak się nie zmęczył bo pchnął ją w drzwiczki w bramie z taką siłą ,że prawie skręciła kostkę.
Strażnik pchałby ją dalej przez dziedziniec ,ale wtedy usłyszała władczy ,ponury głos:
-Co ty wyprawiasz?
-Zupełnie nic panie kapitanie tylko ona...
-No brawo dorwałeś wroga. Chcesz order?
-Nie. Znaczy chciałbym jakiś kiedyś.
Właściciel drugiego głosu po prostu westchnął i podszedł bliżej.
Miał na sobie pełną zbroję płytową w kolorze szmaragdu. Jego hełm o tym samym kolorze miał przybice w kształcie czterech liści szczęśliwej rośliny. Musiał mieć conajmniej 2 metry wzrostu. Całkowicie górował nad 168 cm dziewczyną. Już nie wspominając o szerokości jego barków.Zbrojny warknął coś strażnikowi aż ten się przewrócił rozrzucając monety z jego mieszka przy pasie i zwrócił się do Brig.
-Co ty tutaj właściwie robisz?
-Czy mógłby pan... - zaczęła pytanie trochę onieśmielona tym stanowczym głosem ,nastolatka.
-Nie zdejmuje hełmu na służbie-powiedział szorstko. A teraz zapraszam za mną-dodał.Przeszli conajmniej pół kilometra kiedy w końcu weszli w jedne z setek drzwi w murze z niebieskiej cegły.
Kapitan bezceremonialnie otworzył drzwi , a dziewczynie ukazał się skromny pokoik.
-Twoje miejsce. Pokój gości.Jutro po ciebie przyjdę. Nie ruszaj się stąd.- rzucił jak zdając raport i wyszedł.
Brygida zauważyła , że na skromnym łóżku leżała koszula na zmianę , ale była zbyt zmęczona by się przebrać , do tego , ten deszcz miał zdwojony efekt kojący. Padła na łóżko lecz zamiast błogiego snu towarzyszyły jej myśli co też może być za tym szmaragdowozielonym hełmem oraz ciche stukanie kropli o małą zakratowaną szybkę.
CZYTASZ
Martwa Sadzonka
FantasyPojawienie się nowej martwej sadzonki zawsze zwiastowało nieszczęście. Pierwsza stworzyła pustkowie gwiazdozbiorów. Druga podzieliła całą południową prowincje na pół. Od ponad 200 lat nie było nowej. Lecz teraz w Forcie Czterolistnym młody namiestni...