Rachel
Kiedy się obudziłam Garfielda już nie było. Przez niezaciągnięte zasłony wpadały promienie słońca, które jako pierwsze uświadomiły mnie o późnej porze. Przeciągnęłam się w pościelach i sięgnęłam po jego telefon leżący na stoliku obok. Było po jedenastej, a ja właśnie pobiłam rekord snu. Czułam się tu zadziwiająco dobrze. Garfield żył w chaosie, a mnie on w ogóle nie przeszkadzał.
Nadal byłam zmęczona emocjonalnie po wczorajszej rozmowie z Richardem. Nie dałam ujścia całej złości tak jakbym tego chciała, więc wszystko nadal we mnie kipiało. Rozrywało mnie od środka.
Oczywiście, wiedziałam, że musiałam coś z tym zrobić. Musiałam porozmawiać z Richardem. Powinnam porozmawiać z Garfieldem, ale nie wiedziałam jak to zrobić. Jak świadomie doprowadzić do zniszczenia tego, co było między nami? Jak mogłabym wbić mu nóż w serce? Nie zniosłabym jego krzywdy. Nie chciałam go ranić, ale mimo wszystko uważałam, że powinien wiedzieć. Chciałam być wobec niego uczciwa, chociaż ta egoistyczna część mnie błagała żebym siedziała cicho, a wtedy mogłabym się jeszcze chwile otulić jego bliskością. Garfield był jak światło, którego potrzebowałam by przeżyć kolejną noc.
Powstrzymywałam napływające łzy, wstałam z łóżka i sięgnęłam po jego bluzę przewieszoną na oparciu fotela.
Garfield wszedł do środka, niosąc w dłoniach kubki z herbatą i paczkę ciastek między zębami. Odłożył kubki na blat i wyciągnął z ust ciasteczka.
– Już nie śpisz. – zauważył.
– Jeszcze nigdy się tak nie wyspałam. – skinęłam głową – I chyba nigdy nie spałam tak długo.
– To dla mnie komplement, niunia. – chwycił się za serce, po czym rozerwał opakowanie – Śniadanie gotowe. – rzucił z zadowoleniem, podając mi ciastka.
– Chciałam z tobą porozmawiać. Zapytać o coś. – doprecyzowałam, siadając na łóżko.
Prawda była taka, że jeśli teraz nie podjęłabym tego tematu, prawdopodobnie już nigdy bym się na to nie odważyła. Sprawa jest świeża, powinnam działać teraz, nie później.
– W takim razie mów, Rae. – rozsiadł się na stoliku, obok naszych kubków.
Unikałam jego spojrzenia, zawahałam się.
– Zastanawiałam się... czy myślisz czasem o niej?
– O kim?
Powaga w jego głosie mnie zmroziła. Podniosłam na niego wzrok.
– Wiesz o kim.
Garfield westchnął, zszedł ze stolika, zrobił kilka kroków w tą i z powrotem, po czym usiadł obok mnie.
– O co chodzi, Rachel?
– Odpowiedz. – nalegałam – Chcę wiedzieć.
– Po co? Szukasz wymówki żeby ze mną zerwać?
– Nie. – mój głos zabrzmiał głucho, jakby pochodził zza ściany.
– Ciężko mi w to uwierzyć, Rae. Nagle sobie o niej przypomniałaś i zadajesz tak durne pytanie jakbyś tylko liczyła żebym powiedział coś co ci nie przypasuje.
– Tak nie jest.
– To jak jest? Powiedz mi co się dzieje. Od waszego wczorajszego wyjazdu coś nie gra. I nawet nie próbuj zaprzeczać. Co on ci naopowiadał?
– Nic mi nie powiedział. On o niczym nie wie.
Garfield westchnął. To serio go dręczyło. Tkwiliśmy w błędnym kole, a ja tak bardzo się bałam. Zaczynałam się dusić. Jedyne o czym myślałam, to żeby wyjść stąd, wybiec poza to pomieszczenie. Wstałam, ale złapał mnie za rękę.
CZYTASZ
Teen Titans || Jestem taki sam jak inni, kiedy się skaleczę - krwawię
FanfictionTeen Titans, GO! ... #4 w TEEN TITANS || 05/2018