Następne parę dni minęło w szczególnie ponurym nastroju. Dokładnie dziś był dzień wyjazdu Petera. Szczęście by mu wyjątkowo dopisywało, gdyby o tym nie zapomniał. Ale niestety.
***
Z powodu okropnego bólu głowy, Parker postanowił zostać w domu. Znaczy...można było to miejsce nazwać domem, dopóki mieszkała tam May. Teraz było dziwnie pusto. Uczucie obcości w miejscu, w którym się mieszkało, było co najmniej dziwne. Nastolatek poczuł, jak do jego głowy znów przypływa fala bólu. To było jak męczarnie. Te „fale" odpływały bardzo powoli i dokładnie. Jakby chciały sprawić chłopakowi jak najwięcej cierpienia. Złapał się za głowę, kiedy dzwonek jego komórki zaczął grać dość pozytywną melodię.
— Dzień dobry, panie Stark — powiedział zachrypniętym głosem, próbując się rozbudzić.
— Cześć młody. Co tam? Spakowany? Happy cię przywiezie, już jest na dole — oznajmił Anthony, a Spider-Man zaklną pod nosem.
— Eh...Da mi pan chwilę? Dosłownie piętnaście minut! — odparł spanikowany nastolatek. Szybko wziął pierwszą lepszą torbę i zaczął zrzucać do niej potrzebne ubrania, pilnując aby mieć absolutnie wszystko. Usłyszał w telefonie westchnięcie miliardera.
— Niech zgadnę, zapomniałeś? — rzekł zrezygnowanym tonem filantrop. Peter podparł się ręką o ścianę i wziął kilka wdechów. Ból, który niemiłosiernie rozprzestrzeniał się po jego całym ciele, dawał się we znaki.
— Tak — odpowiedział bez zastanowienia Parker. Wepchnął ostatni t-shirt do torby i zaczął pakować szkolne książki oraz wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do zielonego plecaka. Co prawda był trochę podarty, ale piętnastolatek uważał, że ma wyjątkową wartość sentymentalną, ponieważ dostał go od May na swoje trzynaste urodziny.
— Dobra, to spakuj się i na dół. Tylko weź wszystko. — polecił Stark. Peter powoli wypuścił powietrze i zamknął oczy na chwilę.
— D-dobrze, już idę, panie Stark — Parker tak źle się czuł, że nawet nie zauważył coraz większej satysfakcji, która tliła się gdzieś w jego środku.
— To świetnie, widzimy się w wieży, młody! — tak, Anthony wydawał się być trochę podekscytowany. Ale tylko trochę.Peter ostrożnie zszedł po schodach i wyszedł z budynku. Naprzeciwko stał Happy opierający się o samochód. Mężczyzna skinął głową na znak powitania, a Parker ledwo odpowiedział tym samym. Drżącą ręką otworzył drzwi prowadzące do środka auta i usiadł na czarnym siedzeniu.
Kiedy dojechali, ból w głowie nastolatka zaczynał być coraz mniejszy. Ale jego to wcale nie cieszyło. Oznaczało to, że zaraz znowu zacznie go nękać. Założył swój plecak na jedno ramię, a torbę wziął w rękę.
— Pomóc? — spytał Happy, a piętnastolatek pokręcił przecząco głową.
— Nie, dzięki. Poradzę sobie — odparł słabo chłopak.Peter niepewnie przeszedł przez drzwi wyjściowe windy. Wahająco rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak nie miał wiele czasu na zastanawianie się, bo ktoś zjawił się obok niego.
— Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć — powiedział Anthony, podchodząc do nastolatka. Kiedy Parker zobaczył Iron Mana, uśmiechnął się delikatnie.
— Dzień dobry, panie Stark. Tak, wszystko w porządku. Trochę mnie głowa boli, ale to chyba od pogody — skłamał gładko. Często to robił i wcale te kłamstwa o dziwo nie były związane z Spider-Manem.
— Chodź do salonu, poznasz Steve'a, Natashę, Clinta i jeszcze parę osób — piętnastolatek skrzywił się na myśl o zamieszaniu wokół niego — Na pewno nie chcesz jakichś przeciwbólowych?
— Nie, dziękuję panie Stark. Jest okej — Tony nie do końca uwierzył w słowa Petera, jednakże postanowił nie zawracać mu głowy. Może naprawdę czuje się dobrze? W końcu jakby się coś działo, to by powiedział, prawda?
— Wydaje mi się, że łatwiej będzie, jeśli będziesz do mnie po imieniu — odparł miliarder, chcąc szybciej załatwić sprawę zaufania Petera do niego. Parker skinął głową, nerwowo bawiąc się palcami. Stres, który był związany ze sprawą poznania mieszkańców wieży, coraz bardziej dawał o sobie znać. Poczuł, że ktoś go łapie za ramię. Dziwnym było to, że w ogóle się nie spiął. Jak ostatnio przy dosłownie każdym odczuwał jakiś dyskomfort, tak obok Starka czuł się całkowicie bezpiecznie. Nie chciał go zawieść. Bo bez Tony'ego czuł się sam. Kompletnie sam.
— Nie stresuj się. Wszystko będzie dobrze. Na pewno cię polubią — rzekł uspokajająco Anthony. Peter musiał przyznać, że te słowa trochę go podniosły na duchu. — Gotowy?
— T-tak — powoli wypuścił powietrze — ChybaZnaleźli się pomieszczeniu o w większości ciemnych kolorach. Przy ścianie stała czarna kanapa, na której siedziała Natasha i Steve, natomiast obok znajdował się fotel, na którym było widać rozłożonego Clinta.
— A gdzie inni? — spytał Tony, marszcząc brwi. Barton wzruszył ramionami.
— Poszli grać w pokera — odparł łucznik, a Peter zachichotał cicho.
— Co? — powiedział głupio miliarder. — A Pepper?
— Pepper poszła rozmawiać przez telefon — w tym momencie odezwała się Natasha.
— Ale jak to w pokera? — nadal dopytywał się filantrop. — Dobra, nieważne. Peter, chodź — tym razem zwrócił się do Parkera, który nadal stał przy wejściu do salonu. Nastolatek z wahaniem podszedł do kanapy i usiadł obok Iron Mana.
— Czyli jesteś tym anielskim stażystą, o którym mówił Srark? — zapytał retorycznie Clint, specjalnie przekręcając nazwisko miliardera, na co Anthony przewrócił oczami.
— Anielskim stażystą? — powiedział piętnastolatek, patrząc pytająco na swojego mentora.
— No co się tak patrzysz? Jesteś moim stażystą, i anielskim dzieciakiem, nie ma w tym większej filozofii — wytłumaczył filantrop, jakby to była najlogiczniejsza rzecz na świecie. Peter poczuł się...Doceniony? Tak, to chyba odpowiednie słowo, wyrażające jego uczucie w tamtym momencie. Uśmiechnął się, prawie zapominając o bólu głowy, który dziwnie momentalnie się zmniejszył.
— Ta, jestem Clint, to Steve, a to jest Natasha. Ale nas to pewnie znasz — powiedział przesądnie Barton. — A ty to...Peter, prawda?
— T-tak — odparł drżącym tonem, nerwowo drapiąc się po głowie. Wtedy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
— Cześć, już jestem — oznajmiła Pepper, siadając na fotelu, który stał naprzeciwko kanapy — My się chyba nie znamy? — zwróciła się do Parkera.
— Peter Parker — powiedział nastolatek, a Tony pogłaskał go po plecach.
— Ach, to ty jesteś tym dzieciakiem — Spider-Man zdziwił się trochę, kiedy dowiedział się, że tyle osób o nim słyszało.
— Czy naprawdę pan Stark aż tak o mnie wszystkim opowiada? — pomyślał zdezorientowany chłopak.
— A jakie przedmioty lubisz w szkole? — spytał zaciekawiony Steve.***
Tak więc Peter spędził dzisiejszy dzień. Na oglądaniu różnych filmów (głównie „Gwiezdne Wojny") , odpowiadaniu na czasami dziwne pytania Clinta, a przede wszystkim należy wspomnieć, że był szczęśliwy. Mimo ostatnich zdarzeń związanych z jego ciocią, był w stanie o tym zapomnieć. Był w stanie zapomnieć, o rozpierającym go bólu w głowie. Dawno nie czuł jak to jest mieć przy sobie osobę, która ciągle pytała, czy nie jest mu zimno, czy nie jest głodny. Tą osobą została Pepper. Dawno nikt nie wykazywał takiego zainteresowania nim. A tę rolę przyjął Clint i Steve. Dawno nie poczuł, jak ktoś z nim po prostu normalnie porozmawiał, nie zważając na jego charakter, czy inne rzeczy. Tym się zajęła Natasha. Natomiast Tony...Tony zwyczajnie stał z boku i patrzył jak jego dzieciak śmieje się, czy uśmiecha od ucha do ucha. Ten widok go uspokajał i miał nadzieję, że będzie mógł widywać takiego Petera codziennie.
CZYTASZ
Dwie krainy
FanfictionCiekawe...ciekawe, jak los może się od nas odwrócić. Jak coś niemożliwego, powoli staje się rutyną. Jak zwyczajne problemy, mogą zostać tymi wielkimi. Co jeśli mimo zaangażowania Petera Parkera w dobro innych ludzi może nie być odwzajemnione? Co jeś...