Jordan
Trzymałem w ręku świstek papieru, którego treść wyrwała mi serce. Z pięścią przyłożoną do ust i wilgotnymi oczami — nie mogłem uwierzyć. Shaylene napisała list, który musiał kosztować ją wiele emocji, sądząc po opłakanym stanie kartki.
Żegnała się w nim ze mną.
Niektóre słowa były rozmyte i ciężkie do odczytu przez rozlany atrament. Domyślałem się, co było tego przyczyną — słone łzy spływające stróżkami po jej policzkach, kolejno opadające z jej twarzy. Wiele w nim kreśliła zapewne pod presją czasu. Musiała się spieszyć. W prawym dolnym rogu złożyła swój podpis. Zauważyłem nieudolne próby zatuszowania poprzedzającego jej imię jednego, ale niosącego wielką moc słowa: Twoja. Starała się ukryć je na tyle, iż finalnie przetarła papier irydową końcówką pióra w tym miejscu.
Chciała, abym dał jej spokój. Chciała, żebym o nas nie walczył. Nie wiem, co sobie myślała, prosząc o tak wiele.
Odłączyłem telefon od ładowarki, wybierając jej numer. Kiedy nie odebrała za pierwszym, ani drugim razem, a przy trzeciej próbie od razu przekierowało mnie do poczty głosowej, rozgorączkowany cisnąłem nim o podłogę.
Zdruzgotany przetarłem twarz dłońmi. Byłem bezsilny i cholernie frustrował mnie ten fakt.
Sądziłem, że po moim powrocie zastanę ją w domu — szczęśliwą z faktu, że znów możemy być razem.
Tak bardzo się kurwa myliłem.
Podejrzewałem, że mogła czuć się winna. Miała zbyt dobre serce, aby nie przejąć się moim bezpodstawnym aresztowaniem, ale to nie ona wsadziła mnie za kratki. Nie przyłożyła do tego ręki. Nie miała najmniejszego wpływu na to, co się wydarzyło. Kiedy zdobyła się na odwagę i opowiedziała mi o swojej smutnej przeszłości, zaakceptowałem wtedy wszystkie jej demony. Pragnąłem jedynie odciążyć ją w niesieniu bagażu traumatycznych doświadczeń.
Zawiodłem.
Mogłem bardziej się postarać. Częściej zapewniać ją o uczuciach, jakie do niej żywiłem. Uświadamiać ją każdego dnia w tym, że będę trwał przy jej boku pomimo wszelkich kłód rzucanych nam pod nogi. Omijalibyśmy je razem. Trzymałbym ją mocno, aby nie upadła. Zamierzałem być dla niej oparciem. Chciałem uchronić ją przed całym złem tego świata, którego doświadczyła już zbyt wiele.
Zakochałem się po raz pierwszy prawdziwie i szczerze. Zajęła moje serce swoją dobrotliwością, życzliwością i skromnością. To te cechy składały się na jej piękną całość — nie problemy. Zarażała uśmiechem, a radosne ogniki tańczące w jej brązowych oczach dawały mi szczęście — tak wielkie, że łapałem się na niedowierzaniu, by było ono realne. Pragnąłem ponownie wziąć ją w ramiona i już nigdy nie pozwolić jej odejść.
Mimo obaw o niewłaściwy rozwój sytuacji, ze straszną trwogą, musiałem ją jeszcze dzisiaj zobaczyć. Wyczekiwałem momentu, w którym usłyszę jej głos. Wierzyłem, że Shaylene zapewni mnie o tym, że jeszcze wszystko będzie między nami dobrze. Potrzebowałem tego, jak niczego innego — potrzebowałem jej w swoim życiu. Była jego całym sensem. Serca biciem.
Po godzinie dotarłem pod kamienicę Shaylene. Stałem na chodniku przed budynkiem, zaglądając w jej okna, za którymi panowała jedynie ciemność. Czułem się jak pieprzony prześladowca, próbując wyłapać jakikolwiek ruch, w wydawało się — pustym mieszkaniu. Tchórzyłem przed wejściem na klatkę schodową, czy zapukaniem do jej drzwi, które po długim czasie zbierania się w sobie, traktowałem pięściami. Zwróciłem tym uwagę sąsiada dziewczyny, który w pierwszej kolejności naskoczył na mnie, by następnie poinformować o jej nieobecności. Przed kilkoma godzinami minął się z nią przed budynkiem. Podobno prowadziła walizkę. Byłem niemalże pewien, że pojechała do rodziców do Dubuque. Postanowiła uciec. Tak po prostu zostawiła mnie za sobą, daleko w tyle. Byłem zły i kompletnie bezradny. Nie miałem pojęcia, co jeszcze mógłbym zrobić.
CZYTASZ
Luksus Miłości II
RomancePierwsza część książki została wydana i jest dostępna w sprzedaży - m.in. w Empiku, czy na stronie wydawnictwa Editio w formacie papierowym, ebooka i audiobooka. Gojące się rany przeszłości, na nowo zostały rozdrapane. Tragiczne wydarzenia odciskają...