3. Pisk opon

65 4 1
                                    

Z radia mojego samochodu dochodził głos reporterki, która znów mówiła o skradzionej biżuterii.

Z westchnieniem przełączyłam kanał na jakąś muzykę.

Jechałam udzielić korków z biologii Dylanowi, byliśmy umówieni dziś po raz pierwszy. Mój dom od ich dzieliła całkiem spora odległość, zdążyłam w tym czasie przesłuchać moją ulubioną płytę, a krążek trwał jakieś 45 minut.

Pan Thiago Hayes wybudował dom na skraju miasta, otoczony pięknym lasem, wyglądał z zewnątrz jak cud architektury nowoczesnej. Czarna brama otworzyła się przede mną ukazując schludny, betonowy podjazd i sporych rozmiarów trawnik rozciągający się wokół posesji. Znalazło się tam też miejsce na basen i kilka luksusowych samochodów zaparkowanych pod eleganckim czarnym dachem. Kiedy wjechałam głębiej dostrzegłam również, że jedna ze ścian budynku jest całkowicie przeszklona, można było zobaczyć przez nią cały salon. Ściany elewacji utrzymane były w ciemnej, matowej szarości, która przepleciona została elementami o barwie kości słoniowej.

Byłam fanką bardziej przytulnych miejsc, ale ta estetyka powaliłaby nie jednego na kolana. Zaparkowałam samochód przy niewielkiej fontannie z czarnego marmuru i wyszłam na zewnątrz zaciągając się przyjemnym zapachem leśnej świeżości. Jedynymi dźwiękami jakie tutaj dochodziły był piękny śpiew ptaków i cichy szum wody gładko spływającej po piętrach fontanny.

Mocniej złapałam pod rękę duży zeszyt w jednorożce i zacisnęłam w dłoni długopis. W moim za dużym zielonym swetrze i beztrosko rozpuszczonych włosach mąciłabym obraz tego domu osobie trzeciej. W końcu zdobyłam się na to, by podejść do drzwi, słońce wypadające zza drzew wprawiało w połysk klamkę, ale złapać za nią, ani tym bardziej zapukać nie było mi dane, ponieważ drzwi bezszelestnie się otworzyły.

- Cassie, miło cię znów widzieć - moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Marcus. Miał na sobie luźną białą koszulę i ciemne spodnie.

- Cześć - odwzajemniłam uśmiech chłopaka - Przyszłam do Dylana - mówiąc to zerknęłam na swój zeszyt, a wzrok bruneta powędrował wprost za moim.

- Może ty go w końcu czegoś nauczysz - parsknął cichym śmiechem - Wejdź, proszę - przesunął mi się w drzwiach więc zrobiłam kilka kroków w przód.

Mogłam się spodziewać, że w środku ten dom będzie wyglądał podobnie co z zewnątrz. Matowo szare ściany połączone z drewnem prezentowały się naprawdę futurystycznie. A czarne panele były tak czyste, że można by się w nich przeglądać niemal jak w lustrze.

- Macie naprawę ładny dom - odezwałam się nie będąc pewna co powinnam powiedzieć.

Marcus uśmiechnął się rozglądając po wnętrzu tak jak ja.

- Moja mama miała genialny gust - stwierdził z zauważalnym w głosie utęsknieniem - była architektem - dotknął powierzchni ściany opuszkami palców - naprawdę dobrym.

Nie wiedziałam zbyt wiele o Pani Hayes, zginęła w wypadku samochodowym kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. To z jakim tonem głosu Marcus o niej mówił, dawało mi do zrozumienia, że musiała być wspaniałą matką. Czemu dobrzy ludzie tak szybko żegnają się ze światem?

- Niesamowity projekt - skomentowałam z uznaniem.

Czułam, że chłopak tego potrzebował. Jego postawa jasno wyrażała, że chciałby aby jego mama została doceniona.

Marcus spojrzał na mnie i odchrząknął wyrywając się z tym chyba ze świata własnych myśli.

- Dylan siedzi w salonie - wskazał otwartą dłonią na miejsce gdzie kończyła się ściana korytarza - Możecie tam zostać ale poproś go żeby wyłączył telewizję. Nie ma podzielnej uwagi i będzie go to rozpraszać.

Diamonds HeistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz