9. Efekt motyla

49 5 9
                                    

"I felt like destroying something beautiful" ~ Fight Club (1999)


Tata miał jutro wrócić z delegacji. Sporo czasu spędzałam ostatnio z Megan. Robiłyśmy nocowania w moim domu, podczas których blondynka zdawała mi relacje z jej znajomości z Marcusem. Nadal oficjalnie nie byli w związku, ale Sanders wpadła do mnie wczoraj z piskiem, oznajmiając, że brunet po raz pierwszy ją pocałował. Cieszyłam się razem z nią. Przy okazji ciocia Elizabeth i wujek Michael, zgodzili się, żeby Megan zrobiła sobie tatuaż. Blondynka marzyła o tym od dawna i błagała ich o pozwolenie już dobre trzy lata. Jak się okazało, Marcus znał jakieś dobre studio tatuażu, więc dziś miałam jechać razem z nimi, aby dotrzymać jej towarzystwa. Sanders zależało żeby zrobić to jak najszybciej, ponieważ była pewna, że w przeciwnym wypadku jej rodzice się rozmyślą.

Ostanio wokół mnie było spokojnie. Powiedziałabym, że aż nazbyt spokojnie. Stąd, miałam nieodparte wrażenie, że to tylko cisza przed burzą. Nadal jeździłam udzielać Dylanowi korków, został mu trochę ponad tydzień do poprawki z biologii. Czasem łapałam się na rozmyślaniu, że gdyby nie to, że zgodziłam się pomóc mu w nauce, prawodobnie nigdy nie złapałabym dobrego kontaktu z Marcusem, a moja przyjaciółka nie byłaby teraz, aż tak szczęśliwa.

To był dopiero dobry przykład, słynnego efektu motyla.

Krążyłam wokół wyspy kuchennej, ubrana w krótkie dżinsowe spodenki i białą koszulkę z logiem drużyny rugby Victora, którą dostałam kiedyś od niego przed jednym z meczy. Włosy związałam sobie dziś w niechlujnego koka, bo na zewnątrz było upalnie, a ja nie miałam zamiaru znosić trudów pocenia się za sprawą moich gęstych włosów, jeśli pozostawiłabym je rozpuszczone. W takie dni jak ten, miałam czasem ochotę zwyczajnie zgolić się na łyso.

Słysząc dzwonek do drzwi, który oznaczał nic innego, jak to, że moja przyjaciółka stała właśnie pod drzwiami, natychmiast wsunęłam na swój nos okulary przeciwsłoneczne i pobiegłam założyć na nogi trampki. Błyskawicznie zawiązałam buty i otworzyłam drzwi, widząc przed sobą wesołą blondynkę, w zielonych ogrodniczkach.

- Gotowa? - zapytała mierząc mnie wzrokiem, z szerokim uśmiechem na jej pełnych ustach.

- Zawsze - kiwnęłam głową przytulając się z nią na przywitanie - Gdzie masz Marcusa? - zapytałam przy okazji zamykając drzwi mojego domu na klucz.

- Czeka w samochodzie - odparła.

Obróciłam się w poszukiwaniu chłopaka. Nie zdziwił mnie specjalnie widok czarnego Bentleya na moim podjeździe. W końcu ojciec chłopaka, był naprawdę bogaty. Marcus widząc mnie, pomachał krótko zza kierownicy, na co odpowiedziałam mu tym samym.

- Nie stresujesz się? - zapytałam, kiedy razem z Megan zaczęłyśmy zmierzać w kierunku bruneta - No, wiesz... że będzie bolało.

- Nie - moja przyjaciółka beztrosko wzruszyła ramionami - Nie może być, aż tak źle.

Uśmiechnęłam się na jej słowa, najgorsze co mogło być, to kiedy blondynce załączał się tryb panikary. Wtedy musielibyśmy chyba ubrać tatuażystów w jakiś zestaw ochraniaczy, albo przykuć Megan kajdankami do fotela.

Spełnianie niektórych marzeń, bywa bolesne.

Widziałam to, bo byłam kiedyś z nią na przekuwaniu uszu. Nigdy nie zapomnę, jak moja przyjaciółka wyrwała pistolet do przekłuwania uszu piercerowi, grożąc, że strzeli mu w oko. Właściciel salonu prawie wezwał wtedy do nas policję.

Zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, za fotelem mojej przyjaciółki, ponieważ ona usiadła na miejscu pasażera, z przodu.

- Cześć, Marcus - przywitałam się, zakładając sobie okulary na czubek głowy.

Diamonds HeistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz