Wolny czas

22 0 0
                                    

Było to pewnego czerwcowego popołudnia. Zaczynały się wakacje. Dzieci właśnie wróciły do domu z zakończenia roku szkolnego.

Marcin wbiegł do domu, prowadząc za sobą Julkę. Chłopiec miał bardzo ciemne brązowe włosy, gdzieniegdzie wręcz czarne. Ubrany był w białą koszulę i granatowe spodnie, w jego brązowych oczach tlił się łobuzerski błysk. Był średniego wzrostu i chudy.

Julka z kolei była wysoka i szczupła, jej wesołe, szare oczy i miedziane włosy błyszczały w świetle. Miała jasnozieloną koszulkę i zielone spodnie z wielkimi kieszeniami na kolanach.

-Nie cierpię stroju galowego - mruczał Marcin. - Miałaś szczęście, że mieszkasz bliżej szkoły i mogłaś się przebrać, a potem mnie dogonić.

-Ciesz się, że nie musisz nosić sukienki na uroczystości - rzuciła Julka.

-No dobra, masz rację - westchnął Marcin. - Mamo! Wróciłem i przyprowadziłem Julkę! Będziemy grać w Minecrafta! - zawołał.

-Dobrze. Ale na pewno wolicie grać, niż pójść do lasu? - spytała mama wychodząc zza drzwi do kuchni.

Była szczupłą kobietą o miłym wyglądzie. Jej oczy, inaczej niż u syna, były niebieskie, za to kolor włosów mieli identyczny.

-Na pewno - odparli przyjaciele.

Las był położony kilkaset metrów od domu Marcina, ale dzieciom nie chciało się tam iść. Gdyby zebrały wszystkich innych 11-latków z okolicy, można by pobawić się tam na przykład w zdobywanie flagi, ale nikt nie miał ochoty na łażenie po chaszczach.

-Zaraz wrócę - powiedział Marcin do Julki i zniknął w łazience z naręczem ubrań. Po chwili wyłonił się z pomieszczenia z ulgą wypisaną na twarzy. - No, teraz możemy grać - powiedział z zadowoleniem. Przez następne dwie godziny z pokoju chłopca dobiegały okrzyki w stylu:

-Patrz! Diamenty!

czy:

-Ach! Przebrzydły creeper! Budowałam ten dom tygodniami!

Co jakiś czas przychodziła mama Marcina i proponowała coraz to nowe zabawy na dworze.

W końcu zdenerwowana weszła zamaszystym krokiem do pokoju i powiedziała:

-Dosyć tego! Marsz na dwór. I nawet nie próbujcie protestować. Weźcie ze sobą Oskara.

Oskar był najlepszym przyjacielem Julki i Marcina. Miał zielone oczy i blond włosy. Był niski i krępy. W szkole radził sobie świetnie, razem tworzyli zgraną paczkę.

-No dobra - westchnął Marcin z marudna miną. Wyciągnął telefon, by zadzwonić do kumpla.

-Nie! - zawołała mama. - Idź po niego, mieszka przecież tuż obok.

-No dobra powtórzył chłopak i powlókł się do drzwi. Julka radośnie ruszyła za nim.

-No dalej! - zawołała. - Będzie fajnie. Chodźmy do lasu, tam będzie cień.

Chłopak tylko westchnął.

Gdy namówili Oskara do wyjścia i weszli między drzewa, od razu poczuli ulgę - było gorące popołudnie, a na dodatek najgorętsza poradnia, więc cień był bardzo mile widziany. Coraz bardziej im się tam podobało. Ciągle zagłębiali się w las. Od czasu do czasu wołali cicho:

-O! Wiewiórka!

-lub:

-Patrzcie jaki wielki jeż!

W pewnym momencie Oskar, który od dłuższego czasu szukał czegoś w telefonie, wydał z siebie triumfalny okrzyk.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 22, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz