Cmentarz

137 4 30
                                    

Patron rozdziału: MeryPery234_
------------------------------------------------------------------------------------------------
~Pov. Tommy~

Siedzę sobie aktualnie w pokoju i szukam sobie zajęcia, ale bardziej zastanawiam się nad pewną rzeczą. Ranboo dopiero co wyszedł z domu Phila. Z tego co rozumiem, znowu zdarzyła się jedna z tych dla Ranboo przykrych rzeczy, pewnie jakaś wizja czy coś. Może Tubbo ma jakiś pomysł.

Wyszedłem z pokoju i przeszedłem dosłownie do pokoju obok, który należał do wcześniej wspomnianego.

A tak zanim przejdę do tematu, co było potem, powiem coś o rozkładzie pomieszczeń w tym domu. W piwnicy jest to, co się zwykle trzyma w piwnicy. Mimo, że nasza dwójka nie ma tam wstępu, to i tak tam byliśmy jak w większości pomieszczeń tego budynku. Na parterze jest kuchnia, salon i jeszcze parę innych pomieszczeń wszelkiego użytku, w tym pokój Phila, jak ma zdecydowanie dosyć naszych hałasów i przy okazji, w którym rozmawiał z Ranboo przed chwilą. Na pierwszym piętrze są pokoje: mój, Tubbo, Wilbura, Techno i Dadzy, gdy ten nie ma nas trochę dość, prócz tego pokój na wszelki wypadek gdyby stał się cud i Kristin do nas przybyła oraz pokoje gościnne. No dobra, tu są wszystkie pomieszczenia, których nie ma na parterze i nie służą do przechowywania czegoś. A, i jest jeszcze strych - kolejne miejsce, w którym nasza dwójka ma zakaz wchodzenia, a i tak tam często bywamy. Rupieciarnia. Jakby się ktoś mnie zapytał, co tam jest, to odpowiedziałbym mu, że trafniejszym pytaniem jest czego tam nie ma.

Wracając. Wszedłem bez pukania do pokoju i usiadłem na łóżku koło Tubbo. Powiedziałem mu, że chcę obgadać pewną sprawę. Ustaliliśmy, że pójdziemy po coś do jedzenia i picia, i omówimy sprawę. No i jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Najpierw jeszcze wygadaliśmy się na sporo innych tematów, ale ostatecznie przeszliśmy do rzeczy.

- Ranboo był ostatnio taki trochę jakby nieswój, no i tamta rozmowa. Masz pomysł co to mogło być?
- Mam nadzieję, że nie wróciło to co kiedyś.
- Pasowałoby się jakoś dowiedzieć może pomożemy.
- Może się go o to jutro zapytamy?
- Dobry pomysł.

Nie była to jakaś długa wymiana zdań, ale wnosząca. Wróciłem do swojego pokoju, chwilę jeszcze pograłem na telefonie, no i poszedłem spać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*time skip do rana*

Po śniadaniu i porannym wykładzie Philzy, który stał się już praktycznie tradycją, na którym Willa nie było, bo zdążył zjeść wcześniej i pójść się czymś zająć, poszliśmy spotkać w tym miejscu co zawsze z Ranboo.

Był równie zdołowany co wczoraj, a może nawet i bardziej. Zajęliśmy się tym co zawsze i prawie zapomnieliśmy o tym, że mieliśmy się go o coś zapytać. No ale nie zapomnieliśmy. Dłuższą chwilę prosiliśmy zanim się zgodził nam opowiedzieć o co chodzi. Byliśmy naprawdę zaskoczeni i tak trochę zasmuceni tym, co się dowiedzieliśmy.

Doszliśmy do tego, że wiemy gdzie jest cmentarz z wizji i postanowiliśmy jednogłośnie rozeznać się tam w terenie, może znajdziemy jakieś wskazówki, ale na pewno nie spędzimy tam więcej czasu niż to konieczne. Było to dobry kawałek stąd.

W końcu tam dotarliśmy. Taka prawda, cmentarz to nie są nasze klimaty w temacie spędzania wolnego czasu. Zdecydowanie. Przetrząsnęliśmy wzdłuż i wszerz całą okolicę, w poszukiwaniu czegokolwiek, co wpłynie na to ile wiemy w temacie wizji.

W końcu Tubbo coś znalazł i dał nam znać, byśmy podeszli. O jedno z drzew była oparta zupełnie czarna istota i się nie ruszała. Jak się przyjrzeliśmy, wyglądała w zarysie trochę jak człowiek w bluzie z kapturem założonym na głowę i z na twarzy czymś co mogło być maską. Ocenę utrudniało to, że była zupełnie czarna. Tak głębokiej czerni ciężko się gdziekolwiek doszukać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*miejsce: ????*
~Pov. ????~

- Znowu tamten gdzieś się udał nawet nie mówiąc gdzie. Nie było tego od dawna.
*tup, tup, tup...*
- Obudź się.
- Co...?
- To co zawsze.
- Musisz mnie zawsze budzić w takiej sytuacji?
- Ale ty w kółko śpisz!
- Nie chce mi się o tym gadać, wracam do spania.
- Ech...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*miejsce: kontynuacja sprzed dialogu*
~Pov. Tommy~

Po chwili jednak zaczęło się z tą istotą coś dziać. Odruchowo się odsunęliśmy kawałek. Jej strój, który okazał się faktycznie czymś w stylu bluzy z kapturem, nagle przybrał barwę krwistej czerwieni. To co było pod kapturem, faktycznie okazało się czymś przynajmniej przypominającym maskę, na której pojawił się także krwisto czerwony, prosty symbol uśmiechu. Taką samą barwę miały też jego "buty". Czarna została tylko jego maska, nie licząc samego symbolu i jej spodnie. Z ogólnej postawy i wyglądu przypominało to człowieka, bliżej mężczyznę. Cały był jednak otoczony glitchami i się w nas wpatrywał. W pobliżu niego zauważyliśmy bloba, który przypominał tamtego maskę, co nawet nas za bardzo nie zdziwiło. Mimo, że nie widzieliśmy jego twarzy, wiedzieliśmy, że to my jesteśmy w centrum tego czegoś uwagi.

Cofaliśmy się, starając się wyjść z zasięgu wzroku tej istoty. W pewnym momencie jednak zniknęła w zglitchowaniu powietrza, na co odetchnęliśmy z ulgą.

Wracając dyskutowaliśmy na temat, czym to mogło być, ale do niczego nie doszliśmy i uznaliśmy, że dobrym pomysł jest zapytać Phila, on się znał na wielu rzeczach, może i w tej doradzi.

Razem jeszcze chwilę spędziliśmy czasu i udaliśmy się do naszego domu (nie licząc Ranboo). Wparowaliśmy do niego dość szybko. Zaskoczony Dadza zapytał się nas o co chodzi i w trójkę dość chaotycznie opowiedzieliśmy o wydarzeniach i zapytaliśmy się, czy może skądeś kojarzy coś, czym może być to co spotkaliśmy. Okazało, że o niczym takim nie słyszał, ale poszuka jakiś informacji. Ranboo zapytał się czy może z nami na razie zostać i dostał zgodę. Zjedliśmy kolację, już z Wilburem, bo tamten zdążył wrócić i rozeszliśmy się do pokoi, próbując zrozumieć wydarzenia, które się tego dnia stały. Udało mi się jakoś zasnąć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*miejsce: ????*
~Pov. ????~

- Wróciłeś! Coś się stało?
- Znowu się przebudził wiesz dobrze kto. Czuję, że jest gorzej niż było.
- Nie nastawiaj się się tak negatywnie, Mr. Bones.
- Postaram się, ale to nie takie łatwe, jak się może wydawać. Widzę, że już zauważyłeś, że lubię tą ksywkę.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Ja też.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Słowa: 931

Macie 3. rozdział. Udało się. Spodziewajcie się niespodziewanego w następnym rozdziale.

Poprawione

Uwagi:

Błędy:

Oceny:

Pytania (zachęcam do ich zadawania, jak was coś nurtuje to się pytajcie, napewno odpowiem):

Pomysły:



Poszukiwania: Uratować? Co to znaczy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz