- Zwariowałem ja, Ty, albo zwariowaliśmy oboje - Stwierdza skrajnie zmęczonym głosem Generał Grayson, jakby już całą tą wojnę sobie odpuścił.
- To właz do kopalni. – Wróciliśmy na szlak torów, którymi szłam wcześniej. – Poniżej jest system kolei podziemnej. Można się nią szybko przemieszczać na dużych dystansach.
Jestem świadoma tego, co właśnie robię. Zdradzam dane strategiczne, przekazując je w ręce wroga. Jeśli jednak Grayson odzyska swoje moce, na powierzchni to on ma przewagę. Zejdzie pod ziemię i staje się częściowo bezbronny. Nie ściągnie tak szybko pioruna pod warstwy skał, a bez niego nie wytworzy połączenia nieba z ziemią – niezbędnego do zaistnienia antygrawitacji. Gdybym prowadziła go w pułapkę, to właśnie tak.
- Ty i Twoje pole antygrawitacyjne może nas przemieścić. – Grayson spogląda na mnie z irytacją, oparty o zamknięty wciąż właz. – W jednej chwili. Oboje.
- Nie potrafię – podkreślam z mocą. – Proponuję tylko to, co jest dla mnie osiągalne.
- Nauczę Cię – deklaruje wróg w jednej chwili. – Pokażę Ci jak.
- I ile będzie trwało to szkolenie, co?
- Zgoda, zostawmy to na później – Grayson kapituluje.
- Nie ma dla nas żadnego później. – Wreszcie odbezpieczam właz, zasłaniając kolejne z wypróbowywanych od kilku minut kombinacji kodów. – Odprowadzam Cię tylko, a potem Ty zostawiasz mnie w spokoju. Przez wzgląd na stare czasy.
Wpatruje się we mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem, który u podwładnych wywołuje strach i szacunek. Nawet ja muszę odwrócić wzrok.
- Tak, Panie Generale? – Nie odpuszczam, próbując uzyskać potwierdzenie. Zgodę na taką wersję planu.
- Jeśli nie zamierzasz do nikogo strzelać, to mogłabyś dać mi broń.
- Absolutnie wykluczone. – Wyjmuję i odbezpieczam pisolet, ale tylko po to by wskazać mu kierunek drogi przez właz. – Pan przodem.
- Umiesz z tego w ogóle strzelać? – Przechodzi posłusznie, schylając głowę w wejściu. Góruje nad ludźmi wzrostem, a ja wcale nie jestem niska.
- Oczywiście, że tak – odpowiadam oburzona. Grayson ustawia się do mnie przodem, by zacząć schodzić w atramentową ciemność po metalowych szczeblach.
- Ale już nie do ludzi, co? – rzuca z przekornym uśmiechem. W jednej chwili mam go ochotę kopnąć prosto w pierś i zrzucić z tej drabinki, kończąc tym samym tu i teraz legendę Burzowego Generała.
Może wcale nie będę musiała. Chociaż zapieczętowałam właz, a przez to zapanowały praktycznie egipskie ciemności, nadal mogę to dostrzec: Grayson trzyma się pewnie szczebli, lecz jego mięśnie drążą z wysiłku. Teraz mogłam uwierzyć w te raporty. Gdy Generał nie miał dostępu do pola antygrawitacyjnego, wyglądał jakby przybyło mu z dziesięć lat. Czy to z powodu bycia obiektem wieloletnich eksperymentów?
- Wyglądasz jako inaczej. – Na chwilę się zapominam, porzucając rangi i tytuły. – I nie chodzi tylko o kolor włosów czy oczu.
- Ty też zapewne wyglądałabyś inaczej. – Grayson, mimo pogarszającego się z każdą minutą stanu zdrowa, nie pozostaje mi dłużny. Rozpracował mój sekret farbowanych włosów i szkieł kontaktowych przesłaniających prawdę. – Gdybyś tylko pozwoliła sobie być po prostu sobą.
CZYTASZ
Antygrawitacja | Retelling 'Dziadka do Orzechów' w rytmie sci-fi
Science FictionKlara od dziecka cierpi na skrajną odmianę astmy burzowej i meteoropatii. Kiedy tylko może towarzyszy rodzicom - dyplomatom w pełnieniu ich obowiązków. W Noc Blasku dziewczyna zostaje trafiona piorunem i wszystko się zmienia. Objawy choroby znikają...