ROZDZIAŁ 15 - JEDYNY PRZYJACIEL

280 2 0
                                    

- Będę musiała zrezygnować. Jeszcze raz przepraszam za to zamieszanie. I bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.

- Jesteś pewna, Klaro? – Nauczyciel tańca wyczuł, że słowa, które wypowiedziałam z uśmiechem na ustach, zostały tak naprawdę siłą przepchnięte przez gardło. – Wiem, że późno zaczynasz, lecz naprawdę uważam, że masz do tego talent.

Za przeszklonymi drzwiami sali to tańca widać było rozgrzewające się przed próbą generalną baletnice. Siłą wieloletniego treningu unosiły ciało na palcach. Nie to co ja, której krok stawał się zbyt lekki dzięki antygrawitacji. W tej samej sekundzie przeklinałam ten dar, co byłam za niego wdzięczna. Oddalił ode mnie chorobę, lecz przegnał i marzenia. Każdą chwilę radości okrył goryczą kłamstwa.

- Zmieniam szkołę – wytłumaczyłam sytuację najzwięźlej jak potrafiłam. – Na taką o profilu bardziej zgodnym z moją przyszłą ścieżką kariery.

- A nie mówiłaś przypadkiem, że kochałaś gimnastykę artystyczną? – Do nauczyciela tańca dołączyła druga instruktorka. Ta sama, która zaledwie kilka dni temu pozytywnie rozpatrzyła moje podanie o dołączenie do grupy. Mimo tylu straconych lat bez jakiegokolwiek treningu. - Chcąc wrócić do tańca, gdy tylko umożliwił Ci to stan zdrowia, wybrałaś balet. Cudem zostałaś przyjęta, a teraz rezygnujesz? To jakiś kiepski żart?

- W żadnym wypadku – błyskawicznie zaprzeczyłam. - Proszę nawet tak nie myśleć.

Bez obawy. Jeśli z kogoś tu zakpił los, to tylko ze mnie.

- Cóż, zdradź nam, co stoi na przeszkodzie do spełniania marzeń tym razem. Jaka niby kariera?

- Militarna – wypowiedziałam słowa, w które i tak nikt nie uwierzył. – Jadę dzisiaj do akademii wojskowej.

Zawodowy tancerz i wieloletnia trenerka zamilkli. Czyżby nie mogli uwierzyć w taki zwrot akcji jeszcze bardziej niż ja? Absurd tego wszystkiego był przygniatający. Światła na sali przygasły jakby chcąc już zakończyć ten rozdział historii. Szkło szyby pociemniało, przemieniając się w lustro. W jego odbiciu, tuż za swoimi plecami, ujrzałam surowe spojrzenie dyrektorki. Objawił się powód milczenia.

- Ona nie jest już uczennicą tej szkoły, więc nie może dołączyć na żadne Wasze zajęcia.

Szybko skreśliła mnie z listy. Telefon rodzice wykonali niecałą godzinę temu. Mimo to ukłoniłam się jeszcze raz w stronę grona pedagogicznego, nim zdecydowałam się minąć samą dyrektorkę. Tak mnie wychowano. 

Okazuj szacunek wobec tych, co zdobyli większą wiedzę od Ciebie. Reprezentujesz swoje nazwisko, oraz wartości jakie za nim stoją, aż do samego końca. Nikt inny – rodzice, przodkowie - tylko Ty sam jesteś swoim świadectwem.

- Zmykaj stąd, Anderson.

- Tak jest, Pani Dyrektor.

Nie dotarłam do załomu korytarza, a już dogoniły mnie szepty:

- Wiecie chyba czyja to córka? – Naczelna szybko skrytykowała podwładnych jej nauczycieli. – Po co te pytania?

- Ale akademia wojskowa? – Pani trener słusznie powątpiewała w mój potencjał bojowy. - Dla takiego... chorowitego dziecka?

- Ona nie może o sobie decydować – podsumowała dyrektorka. - Jak oni wszyscy.

Nie słuchałam już dalej. Nie było w tym żadnego sensu. Wiedziałam, o kim mowa. To my. Dzieci, którym cały świat tak zazdrości, myśląc iż nam się poszczęściło. Wychowani w luksusie. Mamy wszystko to, co materialne. Każde pragnienie, które można kupić. Czego nam brak, to wybór. Ktoś dawno temu wytyczył dla nas ścieżkę, jaką mamy podążać by zachować swoje dziedzictwo. Warunki są jasne i nigdy nie podlegały dyskusji.

Antygrawitacja  | Retelling 'Dziadka do Orzechów' w rytmie sci-fiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz