Rozdział 4 - Czyli płakałbyś, gdybyś mnie stracił?

119 17 6
                                    

Erik popchnął delikatnie ciężki materiał szklanych drzwi kawiarni i do jego nosa od razu dotarły zapachy od smakowych kaw po ciasta. Starając się uspokoić oddech po biegu przymknął oczy i pozwolił sobie na chwilę delektowania się ich zapachem. Rozejrzał się. W budynku nie było dużo ludzi, może ze względu na lokalizację kawiarni, a może przez późną godzinę, ale nie narzekał. Przynajmniej nie będzie wielu świadków. Jego oczy spoczęły nagle na chłopaku siedzącym do niego plecami w samym kącie obok toalet. Kto dobrowolnie wybiera takie miejsce. Cichym krokiem ruszył w jego stronę. Włosy Charlesa były roztrzepane, ale w dalszym ciągu wyglądał pięknie. Gdy podszedł bliżej, zobaczył też, że jego policzki i uszy dalej były czerwone. Pewnie od temperatury lub biegu. Xavier nigdy nie miał dobrej kondycji. Uśmiechnął się prawie niewidocznie i dopiero, gdy dzieliła ich odległość niecałego metra jego serce zaczęło bić intensywnie. Zobaczył herbatę stojącą przed chłopakiem i poczuł, jak sucho ma w ustach. Co jeśli to wcale nie było jego pismo? Zatrzymał się. Co jeśli Charles uciekł, bo rozpoznał, że wyznanie, które było na tablicy należało do Erika, a sam nie odwzajemniał uczucia? Co jeśli już nigdy nie będzie chciał mieć z nim do czynienia? Uśmiech szedł z jego twarzy. Co jeśli Charles-

— Erik? — Jego przemyślenia jak wiatr rozwiał delikatny głos mutanta. Odwrócił się. Chłopak mógł zobaczyć teraz łzy, które zaczęły formować się w oczach jego przyjaciela. — Erik ja...

— Dlaczego uciekłeś? — Przerwał mu Lehnsherr. Tylko tyle potrzebował wiedzieć.

Po policzku bruneta spłynęła łza. Spuścił wzrok i pokręcił głową szepcząc coś niewyraźnie.

Erik nigdy nie wiedział, jak należy się zachowywać wśród osób płaczących. Nigdy za dziecka nie był tego nauczony, a jego znajomi nie płakali w jego towarzystwie. Nie wiedział jak takim osobom należy pomóc. Czy trzeba ich przytulić? Zostawić w spokoju? Nie wiedział, czego oczekuje od niego chłopak.

— Przepraszam ja-

— Chodźmy stąd. — Erik splótł palce swoich dłoni. Bał się dotknąć Xaviera. Nie wiedział jak zareaguje, więc chciał  uniknąć każdego potencjalnego kontaktu fizycznego. Nie chciał wprawiać go w jeszcze większy dyskomfort. Charles jednak ani drgnął. Jakby w ogóle go nie usłyszał. Chłopak przetarł dłoń o spodnie, upewniając się, że jest sucha i niepewnie wsunął palce pod jego podbródek, zmuszając go w tym momencie do złapania z nim kontaktu wzrokowego. Przełknął ślinę. Bardzo się starał, żeby jego głos brzmiał na pozbawiony emocji. — Będę czekać na zewnątrz.

Gdy opuszczał kawiarnię poczuł jak dociera do niego fala chłodu. Ręce zaczęły drżeć. Nie wiedział, czy się stresował, było mu zimno czy po prostu potrzebował zapalić. Nie, wiedział, że potrzebował zapalić. Zacisnął dłonie w pięści i schował je do kieszeni płaszcza.

Charles bardzo starał się uspokoić, ale z każdą kolejną chwilą było to coraz trudniejsze. Zaczynał wątpić w to, że pismo, które rozpoznał było pismem jego współlokatora. W jego głowie coraz bardziej realna stawała się wizja tego, że po prostu wszystko sobie wymyślił, a chłopak tak naprawdę nie jest nim zainteresowany. W końcu zawsze powtarzał – są tylko przyjaciółmi, a on nie jest gejem.

Wreszcie zebrał się w sobie, by opuścić kawiarnię.

Niepewnie stanął obok przyjaciela i starał się niepostrzeżenie ocenić emocje wypisane na jego twarzy. Niestety nie przyniosło to skutku, bo chłopak stał odwrócony do niego profilem. Tak bardzo chciałby wiedzieć, co siedzi w jego głowie. Wiedzieć, na czym stoi i jak może się zachować. Ominąć tą niezręczną rozmowę, którą będą musieli przeprowadzić. Wyprostował się. Wiedział, że Erik nie lubi, gdy grzebie się mu w myślach, ale nie mógł się powstrzymać. Jeśli pozwoli sobie na małe złamanie tej zasady, tylko by się dowiedzieć-

𝘾𝙝𝙖𝙥𝙩𝙚𝙧 | cherik auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz