Part Five

240 16 22
                                    

— Co się stało z Zane'em? — zapytałam zmartwiona, widząc jak Kai i Cole trzymają go na rękach i idą z nim do laboratorium. — Co tam się stało?

Moje spojrzenie wydało się być przerażone całą tą sytuacją, a miny Ninja bardzo mocno nie różniły się od mojej. Chciałam się dowiedzieć jak najwięcej i jak najszybciej tego co wydarzyło się u Cyrusa Borga.

— Te samuraje to nie są ludzie — oznajmił mi Lloyd, równie przejęty jak ja. — To są jakieś dziwne stworzenia, które zaatakowane zamieniają się w węże i znowu wracają do swoich wcześniejszych postaci. Mamy przy sobie to.

Blondyn podszedł do mnie wciskając mi w ręce jakiś dziwnego rodzaju hełm. Uniosłam spojrzenie na jego twarz, nie rozumiejąc co to ma ze sobą wspólnego. Chłopak tak jakby czytał mi w myślach, ponieważ chwile później odpowiedział mi na moje pytanie.

— Należy to do tych dziwacznych samurajów. Zastanawiamy się jak to może działać. — Popatrzyłam na młodego Lloyda, który wydawał się być zmęczony oraz zdenerwowany. Zmarszczyłam brwi, przesuwając swoje palce po tytanowym hełmie. — Może jak się go założy na głowę to staniesz się jednym z nich?

— Można się o tym przekonać tylko w jeden sposób — westchnęłam, a następnie nałożyłam to na swoją głowę. Kai wraz z Jay'em krzyknęli, a ja popatrzyłam się na nich po kolei. Czułam się zupełnie tak jak dotychczas, a kiedy mój wzrok przesunął się w dół mojego ciała, wszystko wyglądało zupełnie tak samo. — Raczej to nie działa w ten sposób — zakończyłam swoją wypowiedź, oddając Lloydowi hełm z powrotem.

— Macie jakieś inne pomysły? — spytał się każdego z nas Kai, lecz nikt nie miał pojęcia co powiedzieć. — Albo pójdziemy do Wu?

Każdy z nas skinął głową, a po pięciu minutach wszyscy znaleźliśmy się w sypialni starszego mistrza, który właśnie spał sobie w najlepsze. Przekręciłam głupio oczami, ponieważ zamiast zainteresować się tym co właśnie dzieje się w Ninjago ten jedynie co robi to śpi.

— Sensei! Przypomina ci to coś? — Podszedł do niego Kai, rzucając na jego kolana nasze znalezisko. Starzec momentalnie się rozbudził, głośno oddychając i patrząc się na każdego z nas. Następnie jego wzrok skierował się w stronę hełmu.

— Eh, ciekawe. — Wziął to do rąk, przyglądając się temu uważnie. — Czas...

Nagle odezwał się Kai, który jak zwykle nie był zbyt cierpliwy.

— Czas? — zapytał. — Jaki czas?

— Czas nie czeka — zamyślił się. Podeszłam do niego chcąc się dowiedzieć więcej, lecz ten zasnął ponownie spuszczając hełm ze swoich rąk. Przeklnęłam głośno, wychodząc z pomieszczenia. Sensei Wu zaczynał mnie irytować swoim zachowaniem, więc wolałam iść się przewietrzyć zanim powiedziałabym coś nie na miejscu. Usłyszałam kroki za sobą, które były mi dosyć znane. Za mną szedł Lloyd, lecz nie odwracałam się, a w dodatku przyspieszyłam nie chcąc z nim już rozmawiać. W szczególności po tym, czego dowiedziałam się w pubie. Zdaje sobie sprawę, że jestem dosyć zmienną osobą, lecz mam ochotę w tym momencie być sama.

— Dlaczego przede mną uciekasz? — spytał się mnie zielony Ninja, kiedy wyszłam z klasztoru. On pojawił się tuż obok mnie i patrzył na mnie z troską. Było to dziwne, ponieważ od ostatniego czasu Lloyd nawet na mnie nie patrzył, a jak już to robił to z odrazą i złością.

— Zastanów się — warknęłam w jego stronę. Młodszy Garmadon popatrzył na mnie tym razem nie rozumiejąc o co mi chodzi. Postanowiłam więc mu to dokładnie wytłumaczyć. — Nie wiem, może odpowiem ci jaśniej. Okłamałeś mnie, zatajałeś przede mną to, że straciłam najprawdopodobniej pamięć i ocaliłam z wami Ninjago nie raz, a dwa razy! Jakieś piraci, jakiś dżin, nie pamiętam jak to mi opowiedziano. Z tego co wiem ty to pamiętasz to dlaczego ja tego nie pamiętam, co? — wykrzyknęłam zła w jego stronę. W oczach Lloyda pojawiło się kilka łez, próbując się mimo wszystko pohamować. — Teraz już nic nie powiesz, tak? Dlaczego mi o niczym nie powiedziałeś? Dlaczego zataiłeś to wszystko przede mną? Powiedz jeszcze, że tylko ja o tym nie wiem, to zaraz twoja twarz wyląduje dokładnie na tym betonie!

— To nie tak, że zataiłem to przed tobą — odezwał się ostatecznie, po chwili ciszy. — W rzeczywistości o tej sytuacji wiemy tylko ja, Nya i Jay. Reszta nie pamięta co się wtedy wydarzyło. Tak jakby wcale tej sytuacji nie było — westchnął, chcąc mówić dalej, jednak przerwałam mu, dalej będąc wściekła na jego zagrywki.

— Czyli rzecz ujmując, ty, Nya i Jay pamiętacie, więc jakim cholernym prawem reszta nie pamięta? — spytałam się ironicznie, na co ten przegryzł środek swojego policzka. — W dodatku zmieniłeś się cholernie wobec mnie! Tak jakby nasza przyjaźń już nie istniała! O co ci do cholery chodzi, Lloyd! W głowie ci wcale nie czytam, więc ciężko mi jest odpowiedzieć sobie samemu na to pytanie.

Między nami przez moment zapanowała niezręczna cisza - ja czekałam na odpowiedź, ten próbowałam zmusić się do odpowiedzenia mi. W dodatku wyglądało to tak, jakby nad czymś się ciężko zastanawiał. Patrzyliśmy sobie w oczy; ja ze złością, on ze smutkiem i rozczarowaniem, co było cholernie śmieszne, ponieważ jedyną osobą, która powinna być w tym momencie rozczarowana, byłam ja.

— Dobra, sory, nie wiem czy chcę znać odpowiedź na to pytanie — warknęłam i weszłam z powrotem do klasztoru. Od razu weszłam do swojego pokoju, chcąc się na chwilę położyć i zapomnieć o tym wszystkim co się właśnie działo. Może jakbym pomogła mojemu bratu wszystko nie byłoby takie pogmatwane? Albo jakbym nie zgodziła się na to, aby być jedną z nich? Czy ja w ogóle się na to nadawałam? Czułam się tutaj jak kompletny śmieć, już nie potrzebny. Władałam wiatrem, to fakt, lecz oni znali się praktycznie od ich początków. Ja znam ich zaledwie kilka lat. Kai już nie jest tym moim przyjacielem, którym był wcześniej, Nya nie jest moją najgorszym wrogiem, a Jay zaczyna zachowywać się coraz to bardziej dojrzałe co wcale nie jest do niego podobne. Wszyscy zaczynamy się zmieniać, tylko ja mam wrażenie, że dalej jestem taka sama.

Nagle do pomieszczenie ktoś wszedł, był to oczywiście Lloyd, który prawdopodobnie chciał odpowiedzieć mi na moje wcześniejsze zadane pytania. Usiadłam na łóżku, podniosłam swoją brew ku górze, czekając na to co ma mi ten chłopak do powiedzenia.

— To nie tak, że chciałem mieć przed tobą tajemnice, Delilah — zaczął, a jego głos lekko się łamał, tak jakby bał mi się o czymś powiedzieć. Zaczęło mnie to równie drażnić jak i stresować. — Kiedy próbowaliśmy pokonać tego, jak ty to zawsze mówiłaś ‚cholernego' albo ‚idiotycznego' dżina, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. — Otworzyłam szeroko oczy, lecz dalej słuchałam. Chciałam się dowiedzieć więcej. — Zaczęło mi bardzo na tobie zależeć, Delilah. Wydaję mi się, że ty również coś do mnie poczułaś.

Cholera.

•••

Hejka, witam i o zdrowie pytam! Jak tam dzieciaki, wszystko okej? Podoba wam się kolejny rozdział? Mam nadzieje, że taaak!

LET THE WIND BLOW ABOVE US • LEGO NINJAGO FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz