Rozdział 5

2.1K 121 1
                                    

Przyciągnęłam się na łóżku ziewając. Po kilku dniach treningu moje kończyny bolały ale dzięki Louisowi który każdego wieczora smarował maścią moje siniaki nie było źle. A dzisiaj miałam ostatni trening właśnie z Louisem.
*
Poczułem mocne uderzenie w policzek. Po raz kolejny wyplułem krew na podłogę i pociągnęłam nosem co zaskutkowalo bólem. Cholera jasna,mogliby go mi chociaż nastawić.
-Wiesz co Malik? Słyszałem o tej twojej dziewczynce.
-Spieprzaj od Darcy.-wychrypialem i zacisnąłem pięści. Cholerne sznury.
-Ja nic do niej nie mam,ale chłopaki chyba tak. Słyszałem że ją trenują.
-Co robią?!-krzyknąłem i zerwałem się przez co upadłem razem z krzesłem na podłogę.
-Mam nawet zdjęcia. Dziewczyna jest nieźle poobijana a jak wyszła z Harry z sali to jej policzek był dziwnie fioletowy. Dziwne...-zacząłem się wyrywać na boki mimo że nie miałem siły. Chłopaki nie mieli prawa wplatywac w to Darcy. Przecież sami świetnie dali by radę, mają przewagę,broń ale...o kurwa. Darcy będzie pieprzonym wabikiem.
-Wypusc mnie.
-Siedzisz tu prawie dwa tygodnie i mam Cię tak poprostu puścić?
-Kurwa, zrobię wszystko.
-Odejdziesz z gangu.
-Co?
-No wiesz,podobno zależy Ci na tej dziewczynie a chłopcy bez problemu mogą ją zabić,może to być ich nawet główny cel.
-Odejść z gangu i będziemy mieli spokój?
-Tak.
-Gdzie jest haczyk?
-Nie ma haczyka. Bez Ciebie oni nie dadzą rady i szybko padną, odejdziesz z gangu i będziesz miał spokój. Umrzesz ze starości.
-Dobra,tylko mnie wypuść.-uśmiechnął się i podszedł do mnie. Rozcial sznury i uderzył mnie w twarz.
-Od teraz masz spokój.
-Skurwiel. -Syknalem i podniosłem się z podłogi. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa przez co uderzyłem o podłogę.
-Pomóc Ci?
-Dam rade.
-Chyba jednak nie.-mruknął i złapał mnie za ramię. Wstałem z jego pomocą mimo że wiem że bez niego świetnie bym sobie kurwa poradził.
-Odwioze Cię pod dom Tomlinsona i dam broń. Jakoś musisz wyciągnąć dziewczynę.
-Czemu mi pomagasz?
-Cóż...mimo że jestem w gangu to mam serce i widzę jak ją kochasz. Ona nie jest niczego winna i chce Ci pomóc mimo że pewnie by zginęła. Naraża dla Ciebie życie chłopie,pilnuj się jej.
-Dzięki.
-Spoko. Nie pakuj już się w żadne problemy.
-Wiem,ale...czemu pomagasz Darcy?
-Już Ci powiedziałem.
-I myślisz że Ci uwierzę?
-Masz rację. Mam swoje powody, ale to nic złego. Kiedyś się dowiesz.
-Powiedzmy że to nic złego,ale jeśli zrobisz coś Darcy...
-Przestań. Nic jej nie zrobię. Chcę żeby była bezpieczna.-westchnął i wsadził mnie do samochodu. Gdyby nie te wszystkie rany rozwaliłbym chłopaków ale musze wyciągnąć najpierw od nich Darcy. Przejebali sobie wciągając ją w to.
*
-Darcy skup się. Przeładuj broń, wyceluj i strzel. -Wywrocilam oczami. Żeby to było takie łatwe. Wzięłam broń od Louisa, przeładowałam,wycelowalam i pociągnęłam za spust.
-Wyceluj.
-Przecież celuje.
-To robisz to słabo.-zacisnelam mocno szczękę i powtórzyła czynność. Tym razem udało mi się trafić w wyznaczony punkt. Uśmiechnełam się do siebie i przybiłam z Louisem piątkę.
-Idzie Ci coraz lepiej.
-Kiedy odzyskamy Zayna?
-Jutro.
-Co? Tak szybko? Kiedy?
-Z samego rana.Wszystkiego dowiesz się potem.-kiwnelam głową i strzeliłem w miejsce,które pokazał mi Louis.
PRZEPRASZAM ŻE KRÓTKI ALE NASTEPNY BĘDZIE DŁUŻSZY.  NA GÓRZE MACIE CHŁOPAKA KTORY UWOLNIŁ ZAYNA

Big Trouble|Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz