Rozdział 6

1.9K 125 2
                                    

Wsiadłem z samochodu i schowałem broń za pasek. Kiwnałem głową do Liptona. Jak można nazwać tak dziecko? To nie jest jakieś picie? Chłopak odrazu odjechał samochodem a ja złapałem się za brzuch i zgiąłem w pół. Jeśli złamał mi jakieś żebra to go zabije. Wziąłem płytki oddech i wyprostowałem się. Ruszyłem powoli w stronę domu Louisa. Mam dziesięć minut,żeby wyciągnąć stamtąd Darcy. Otworzyłem drzwi od domu i wszedłem do środka. Kopnąłem drzwi nogą i złapałem się ręką za brzuch. Przeszedłem cały korytarz i dopiero w salonie zobaczyłem wszystkich oprócz Darcy i Louisa.
-Powinniście być ostrożniejsi.-mruknąłem a wszyscy popatrzyli w moją stronę.
-Szok?-warknąłem i zbliżyłem się do balkonu.
-Stary wyglądasz okropnie. Jak się wydostałeś? Idź odpocząć,trzeba przemyć rany a niektóre zszyć.
-Wyliże się.-Syknalem i popchnąłem drzwi. Darcy stała po środku ogrodu razem z Louisem i rozmawiała o czymś. Zobaczyłem dzięki słońcu że po jej policzkach spływają łzy. Dosyć tego.
-Darcy!-krzyknąłem a dziewczyna obróciła głowę w moja stronę. Na jej twarzy wymalował się szok a po chwili zaczęły spływać łzy. Brunetka pobiegła do mnie i rzuciła się w moje ręce. Jeknalem cicho z bólu ale przycisnalem mocniej do siebie dziewczynę.
-Jak wszedłeś? Bardzo boli? Jak się czujesz? Musisz odpocząć. Boże,dziękuję. Kocham Cię!-krzyknęła a ja szybko złapałem w dłonie jej twarz i przycisnalem swoje usta do jej. Darcy od razu odwzajemnila pocałunek ale nie spieszylismy się. Miałem może jakieś 5 minut ale kogo to obchodzi? Ważne że Darcy jest przy mnie i kurwa juz nigdy jej nie puszcze.
-Musimy iść.-wydyszalem jej do ucha.
-Co? Gdzie?
-Poprostu chodź.-złapałem ją za rękę i wciągnąłem do salonu.
-Zayna stary co jest? Powinieneś odpoczywać.
-Spieprzaj.-warknąłem i odepchnąłem od siebie Harrego. Schowałem Darcy za siebie i wyciągnąłem broń.
-Zayn co ty robisz? Zrobili Ci pranie mózgu?
-Sam się wszystkiego domyśliłem. Jak mogliście użyć Darcy jako wabika?
-Wabika?
-Nie udawaj idioty! Który to wymyślił?
-To ja.-odezwał się Liam a ja skamieniałem. On był dla mnie jak brat.
-Czemu?
-Wkurwiała mnie ta laska. Tak nagle olałeś nas dla niej.
-To ty zawsze jak się o wszystko pytałem odpowiadałeś,, nie".
-Bo nie miałem czasu.
-I kto tu kurwa kogo olał. Jesteś śmieszny.-warknąłem i zacząłem się wycofywać.
-Jeśli teraz wyjdziesz wypowiesz wojnę między nami.
-Jakoś mnie to nie obchodzi.-szybko zacząłem biec i pociągnęłam za sobą Darcy. Usłyszałem strzał z pistoletu a Darcy pisnęła. Odwróciłem się w jej stronę ale na szczęście była cała.
-Umiesz strzelać?!
-Tak!
-To leć!-rzuciłem jej broń i puściłem przodem. Darcy odbezpieczyła broń i wybiegła na dwór. Biegłem zaraz za nią. Zatrzymałem Darcy w ostatniej chwili kiedy chciała wybiec na ulicę.
-Chroń się,ale nie ruszaj z miejsca.-zobaczyłem wychodzącego Louisa zza domu więc strzeliłem mu w nogi a on odskoczył do tyłu. Usłyszałem jak zatrzymuje się za nami samochód.
-Wsiadaj.-powiedziałem do Darcy a dziewczyna natychmiast to zrobiła. Otworzyła okno i wystawiła pistolet gotowa strzelać. Uśmiechnąłem się i wsiadłem do samochodu odsuwajac lekko Darcy. Lipton ruszył szybko z podjazdu a ja się zaśmiałem. Przepraszam,no ale...Lipton? Hahaha.
-Zayn...-spojrzałem na Darcy która była bliska płaczu. Szybko wciągnąłem ją na swoje kolana i przytuliłem.
-Co jeśli bym po Ciebie poszła?
-Chłopaki by Cię wystawili.-Darcy mocniej ścisnęła moją koszulkę. Zacząłem ja głaskać delikatnie po plecach i całować w czoło.
-Gdzie jedziemy?
-Lipton?
-Do mojego domu.
-Stary,może i mi pomogłeś ale nie ufam Ci na tyle żeby tam jechać.
-Już Ci powiedziałem. Zresztą ja tobie też nie ufam na tyle żeby Cię tam wpuścić. Ale muszę chronić Darcy i tylko dlatego to robie.
-Mnie?
-Ciebie.
-Czemu?
-Powiem Ci kiedy będzie na to odpowiednia pora.-Darcy poruszyła się niespokojne na moich kolanach a ja ją sobie poprawiłem. Cholera,jak te żebra bolą. Oparłem się o szybę i wyjrzałem przez okno. Jechaliśmy przez jakieś zwykłe domy. Dobrze,nie będziemy się rzucać w oczy. Lipton zatrzymał się pod jednym z domów i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi od naszej strony i wziął z moich rąk Darcy. Wysiadłem z samochodu zaraz za nimi i powoli szedłem za Liptonem. Chłopak otworzył drzwi kluczem i wszedł do środka a potem położył Darcy na kanapie. Usiadłem obok dziewczyny a Lipton zamknął drzwi. Położyłem broń na stole, a Lipton wyszedł. Wrócił po chwili z apteczka i rzucił ją na stół. Wziął bandaże,wodę i inne takie rzeczy i zaczął oczyszczać mi rany. Zszył mi też jakaś ranę na brzuchu,a kiedy się pytałem skąd to umie kazał mi się zamknąć bo napinam skórę. A niech się pieprzy. Darcy obudziła się zaraz po tym jak Lipton poszedł wyrzucić śmieci. Położyła głowę na moich kolanach i przymknela oczy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłam.
-Nawet nie wiesz jak zacząłem panikować kiedy się domyśliłem.
-Myślałam że mnie lubią.
-Jak się okazało oni nawet mnie nie lubią.-zaśmiałem się i zacząłem się bawić palcami dziewczyny. Darcy wtuliła się we mnie i zaczęła cicho mruczeć. Wybuchnalem śmiechem a Darcy jekneła i walnela mnie w ramię. Lipton wszedł do domu,spojrzał na nas jak na idiotów i poszedł do kuchni. Po chwili poczułem niesamowity zapach jedzenia. Podniosłem się z kanapy prawie zwalając Darcy i poszedłem do kuchni.
-Co robisz?
-Jedzenie jak widać.
-Jakiś ty śmieszny.
-Myślisz że dlaczego laski na mnie lecą? -Wybuchnelismy obydwoje śmiechem a do kuchni weszła zaspana Darcy. Tarła słodko oko i zaslaniala buzię bo ziewala.
-Z czego się śmiejesz? -Mruknela i wtuliła się w mój bok. Spojrzałem się na Liptona a jego uśmiech się poszerzył a w oczach miał dziwne iskierki. Okej?
-Chwalimy się z Zaynem ile lasek wyrwalismy.
-Wyrywać możecie chwasty. Wyrażaj się.
-No dobrze. Ile lasek na nas leciało.-Darcy wywróciła oczami,ale nie skomentowała tego. Nagle oderwała się odemnie i pobiegła gdzieś. Spojrzałem na Liptona i w tej samej chwili cicho pobiegliśmy za nią. Usłyszeliśmy jak wymiotuje i weszliśmy do pokoju akurat kiedy się podnosiła.
-Wszystko okej?
-Tak,zrobiło mi się nie dobrze.
-Może powinnaś jechać do lekarza?
-Prędzej trzeba jechać z Zaynem niż ze mną.
-Jak coś to mów.-objąłem dziewczynę ramieniem i wróciliśmy do kuchni. Lipton dał mi jakieś tabletki przeciwbólowe i pokazał pokój w którym mamy spać. Poszedłem razem z Darcy do łazienki a dziewczyna pomogła mi się umyć. Położyłem się do łóżka a Darcy odłożyła nasze rzeczy na półkę. Położyła się obok mnie na skraju łóżka i odwróciła plecami. Położyłem rękę na jej ramieniu i poczułem jak drży.
-Darcy?-Usłyszałem cicho szloch. Odwróciłem dziewczynę w swoją stronę a Darcy odrazu się do mnie przytuliła. Objąłem dziewczynę a ona położyła rękę na moim policzku.
-Co oni ci zrobili? Nawet ręką nie mogłeś dobrze ruszyć.
-Bolą mnie tylko żebra. To dlatego.
-Połamali Ci żebra. Powinieneś teraz leżeć w szpitalu.
-Wole leżeć tutaj z tobą i odpoczywać niż być w szpitalu i męczyć się z innymi.
-Mogę tam zostać z tobą.
-Nigdzie nie jedziemy. Chcę w końcu z tobą spać. Tęskniłem.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham. Nawet nie wiesz jak mocno.
NAPISAŁAM SZYBCIEJ WIEC WSTAWIAM DZIEŃ WCZESNIEJ :)

Big Trouble|Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz